|
Dwory, zamki i pałace
Ruiny zamku Gedyminowego w Lidzie przedstawiają się dziś w resztkach murów obwodowych, zakreślających prostokąt na podstawie niewysokiego wzgórza, wznoszącego się nad bagnistą kotliną, mającą łączność z rzeką Lidzinją. Bagno owo, to część fosy, otaczającej niegdyś wzgórze. Ściany od dołu aż do góry murowane są z kamieni polnych. Z zewnątrz były w części tynkowane, w części zaś futrowane cegłą czerwoną, jak to widać na załączonej fotografii. Grubość ścian, imponujących i dziś jeszcze swoim ogromem, wynosi do 2,5 metra. Przed laty kilkudziesięciu były one o wiele wyższe i świeciły jeszcze resztkami baszt o trzonie kwadratowym, wznoszących się w węglach północno-wschodnim i południowo-zachodnim. Obecnie baszt tych niema ani śladu, a nawet cały południowo-zachodni węgieł runął, otwierając obszerny wyłom. U góry ściany południowej zachowały się jeszcze strzelnice o konturach łukowatych, w trzech rozmiarach, a niżej widzimy otwory z kawałkami zachowanych gdzieniegdzie belek dębowych, na których wspierały się krużganki. W ścianie wschodniej była brama wjezdna, z której pozostał tylko duży, niekształtny otwór i furta dla pieszych, cała prawie zasypana gruzem. Bramę flankowała baszta, widoczna na fotografii ze strony prawej, ściana ta, jako frontowa, miała piękny ornament z fryzu łukowego, romańskiego, który wykonano z cegły czerwonej, pięknie odbijający od białego tynku. Inne ściany ozdoby tej nie posiadały.
Wewnątrz prostokąta murów obwodowych żadnych śladów budowli nie pozostało, cały bowiem plac, mierzący wzdłuż 85.1 m., a na szerokość 78 m., został przed laty zrównany dla celów wojskowych. W ogóle można powiedzieć, że do ostatecznej ruiny zamku lidzkiego bardziej przyczynili się ludzie, niż wszystko niszczący czas. A przyczynili się do tego nie tylko przez złą wolę, lecz nawet mając względem ruin najlepsze zamiary. Tak więc po „uporządkowaniu” wewnątrz nastąpiło częściowe rozebranie murów, zwłaszcza północnego i zachodniego, zarządzone przez jednego z „isprawników”, jakoby w imię bezpieczeństwa publicznego. Na koniec, przez źle zrozumianą gorliwość, podmurowano i zgładzono ściany, zarównywując nawet framugi łukowe, znajdujące się w ścianie północnej od wnętrza, i wszystko to zalano z wierzchu cementem. Czy pomysł ten można nazwać szczęśliwym - niech to osądzą specjaliści. Mnie by się zdawało, że tak konserwować nie wolno. Można by jeszcze darować to, że w ten sposób zeszpecono mury, ale najgorzej, że taka skorupa, nie zabezpieczając od przenikania wilgoci do wnętrza murów, powstrzymuje jej wyparowywanie, przez co przyśpiesza proces zniszczenia. To jest już stwierdzone, i nigdzie w taki sposób murów nie konserwują.
Dzieje zamku lidzkiego są ściśle związane z przejściami, jakich doświadczał kraj cały. Miał więc chwile swojej świetności, a następnie upadku. Założony według Stryjkowskiego w roku 1323 przez Giedymina, nigdy jednak nie był stałą rezydencyą panujących. Przebywał tu tylko czas jakiś w roku 1422 Władysław Jagiełło z młodą małżonką Zofią, Witoldem i całym swoim dworem.
Później mieszkał tu Hadży Girej, zanim go tatarzy krymscy nie powołali do siebie na chana. Na koniec Aleksander Jagiellończyk w zamku lidzkim złożony śmiertelną niemocą, w roku 1506 tu testament swój pisać kazał. Czasy Jana Kazimierza odbiły się niszcząco na zamku lidzkim, ostatecznego zaś zburzenia dokonali szwedzi za Karola XII w roku 1710. Od tego czasu zamek z upadku się nie podniósł.
Na zakończenie muszę wspomnieć o dwóch legendowych sosnach, rosnących na północnym stoku usypiska gruzu przy ścianie obwodowej zamku. Są to drzewa bardzo stare, chociaż z powodu warunków nie sprzyjających wegetacyi nie wysokie i stosunkowo nie grube; jakby przysiadłe do ziemi, przyczem wszystkie gałęzie pochylają się ku południowi. Legenda opiewa, że wyrosły one na grobie franciszkanów, pomordowanych przez pogańskich litwinów. Lud wierzy, że gdyby te drzewa zaciąć, toby krew z nich nie smoła pociekła. Rozumie się, nikt tego nie próbuje, i legenda utwierdza się w umysłach ludu, na czem najlepiej wychodzą owe sosny, rozrastając się i rozpościerając coraz bardziej korony swoje nad murami.Wandalin Szukiewicz
Tygodnik „Ziemia”, 1911 r.
(Od redakcji: Przedstawiając Szanownym Czytelnikom niniejszy tekst, prawie z przedwieku, chcemy przypomnieć jak wówczas widziano nasz zamek i jego „konserwowanie”, wszakże teraz w ramach przygotowań do Dożynek prace na zamku idą pełną parą.)