Polskie pismo historyczno- krajoznawcze
na Białorusi

 

 

 

Plebiscyt za Związkiem Sowieckim


70 lat temu - 22 października 1939 r. - zadecydowano o przyłączeniu dawnych Kresów Wschodnich do Związku Sowieckiego. Najnowsze badania nie pozostawiają złudzeń co do przebiegu i intencji organizatorów tej farsy wyborczej - pisze Wojciech Śleszyński

Po wkroczeniu Armii Czerwonej na ziemie polskie 17 września 1939 r., władze sowieckie powołały organy tymczasowe. Był to pierwszy krok zmierzający do pełnej realizacji sowieckiego scenariusza „prawnej” inkorporacji ziem okupowanych. Zgodnie z wytycznymi zaaprobowanymi przez samego Stalina, na zajętych terenach odbyć się miały wybory do tzw. Zgromadzeń Ludowych, które z kolei miały zwrócić się do sowieckich władz centralnych o wyrażenie zgody na przyłączenie dawnych ziem wschodnich II Rzeczypospolitej do Związku Sowieckiego. W rzeczywistości chodziło o zorganizowanie plebiscytu, który miał uprawomocnić agresję sowiecką na wschodnie ziemie polskie.
Po wydaniu oficjalnej uchwały 1 października 1939r. o organizacji wyborów przez Komitet Centralny Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików), dalszą inicjatywę przejęły organy partyjne w Mińsku i Kijowie. W Mińsku już na drugi dzień po decyzjach podjętych w Moskwie przyjęto uchwałę o przygotowaniu wyborów do Zgromadzenia Ludowego Białorusi Zachodniej. Obok stacjonujących już na ziemiach polskich oddziałów Armii Czerwonej i jednostek NKWD do pomocy w zorganizowaniu wyborów skierowano prawie 1500 członków partii komunistycznej i Komsomołu.
Dzień oficjalnego rozpoczęcia kampanii wyborczej, pomimo iż faktyczna agitacja trwała już od początku okupacji, wyznaczony został na 7 października 1939 r. Przed miejskimi i powiatowymi komitetami organizacyjnymi powołanymi na obszarze byłych województw północno-wschodnich II Rzeczypospolitej stanęło zadanie przygotowania w bardzo krótkim czasie całej procedury wyborczej. Zgodnie z zasadami zapisanymi w tekście ustawy wyborczej (wzorowanej na ordynacji do Rady Najwyższej Związku Sowieckiego) wybory miały mieć charakter powszechny - prawo wybierania zagwarantowane zostało wszystkim obywatelom przebywającym na ziemiach północno-wschodnich II Rzeczypospolitej, nazywanych teraz w oficjalnej nomenklaturze Białorusią Zachodnią.
Zapis ten wymuszał na komitetach organizacyjnych sporządzenie aktualnych spisów wszystkich wyborców. Przy przygotowywaniu list władze sowieckie posługiwały się przede wszystkim polskimi księgami meldunkowymi oraz spisami wyborców sprzed wojny. Jednak olbrzymie zmiany ludnościowe zaszłe w wyniku działań wojennych we wrześniu 1939 r., szczególnie duży napływ uchodźców, zdezaktualizowały przedwojenne dane. W celu uzupełnienia niekompletnych spisów w samym Białymstoku zmobilizowano olbrzymią rzeszę agitatorów, których zadaniem było odwiedzanie domów i rejestrowanie wszystkich przebywających tam osób. Sporządzane naprędce spisy najczęściej nie odpowiadały stanowi faktycznemu. Nie robiono rozróżnienia pomiędzy stałymi mieszkańcami tych obszarów a przebywającymi tu tylko czasowo, dzięki czemu wciągano na listy wyborców także obywateli sowieckich przybyłych na okupowane tereny wraz z wkraczającą Armią Czerwoną.
Prowadzonej kampanii wyborczej towarzyszył niesamowity szum informacyjny. Wszystkie miejscowości udekorowane zostały plakatami i hasłami o treści komunistycznej. Z zainstalowanych w największych miastach Białostocczyzny megafonów rozbrzmiewały okrzyki na cześć władzy sowieckiej, Armii Czerwonej i Stalina. Z samolotów zrzucano ulotki propagandowe szkalujące dokonania II Rzeczypospolitej. Codziennie grupy agitatorów przemierzały miasta i wsie, nakłaniając miejscową ludność do aktywnego uczestniczenia w trwającym festynie wyborczym.
Częstotliwość spotkań przedwyborczych (odbywających się 3-4 razy w tygodniu) nie tylko nużyła miejscową ludność, ale także przerażała swoją agresywnością i rozmachem podjętych przygotowań. Stosowany repertuar środków mobilizujących obywateli do uczestniczenia w mityngach był mieszaniną zachęt i gróźb. Motywując do aktywnego udziału w kampanii, wyborców kuszono przede wszystkim możliwością zrobienia zakupów, obietnicą lepiej płatnej pracy czy organizowaną zabawą taneczną. Wystosowywano również pisma z zaproszeniami i dołączonymi plakatami wyborczymi lub wysyłano agitatorów z wcześniej przygotowanymi listami w celu pisemnego potwierdzenia swojego przybycia na mityng. W przypadku braku skutków łagodnych form perswazji władze odwoływały się do gróźb. Trwająca w praktyce nieprzerwanie od początku października kampania wyborcza była pogwałceniem praw obywatela do prywatności. Niezależnie od wieku i stanu zdrowia wszyscy mieszkańcy ziem okupowanych byli zobowiązani do uczestniczenia w wiecach i mityngach. Miejscowa ludność poddana została propagandzie wyborczej nie tylko w godzinach popołudniowych, ale także w czasie godzin pracy, na mityngach organizowanych w fabrykach i biurach. Jednostka stała się elementem zbiorowości, straciła swoją indywidualność, odrębność, autonomię i została całkowicie podporządkowana wszechwładnemu systemowi.
Oszołomiona szumem informacyjnym i zmęczona częstotliwością spotkań miejscowa ludność nie zawsze zdawała sobie sprawę, jaki jest faktyczny cel prowadzonej kampanii. Nie do końca zresztą także sami agitatorzy, nie chcąc zrazić uczestników spotkań, precyzowali faktyczny cel farsy wyborczej. W swoich poczynaniach skupiali się przede wszystkim na pogłębianiu depresji jaka ogarnęła znaczną część społeczeństwa polskiego po klęsce wrześniowej i likwidowaniu wiary w ewentualne przyszłe zwycięstwo. Metodami poniżającymi zarówno godność ludzką, jak i narodową starano się wytworzyć poczucie niższości wobec systemu sowieckiego.
Wyznaczone na niedzielę 22 października 1939 r. wybory do Zgromadzenia Ludowego Białorusi Zachodniej w zamyśle pomysłodawców miały być przede wszystkim rodzajem festynu potwierdzającym słuszność poczynań okupanta. Oficjalnie propagowana wersja przebiegu wyborów podkreślała podniosły charakter tego swoistego „święta narodowego (ludowego)”.
Na łamach sowieckiej prasy lokalnej chętnie podkreślano odświętny nastrój towarzyszący aktowi głosowania. 22 października w „Wolnej Łomży” ukazał się wiersz Czesława Rutkowskiego świetnie oddający nastrój, jaki próbowała wytworzyć władza przed i w czasie trwania wyborów.

Wybory
Nadchodzi dzień święta! - precz waśnie i spory!
Wszyscy do urn swych - niech żyją wybory!
Niech żyje Radziecka Białoruś Zachodnia,
Niech żyje Socjalizm - Wolności Pochodnia!
Wiwat lud pracy w braterstwie złączony
Deptany niewolą, bezprawnie krzywdzony!
Niech żyje zwycięski dzień jutra radosny,
Dzień wolnych i równych - słoneczny dzień wiosny.

W podobnym tonie w dniach późniejszych na łamach „Wyzwolonego Białegostoku” relacjonowano przebieg wyborów w poszczególnych komisjach dzielnicowych: „Wcześnie obudził się Białystok. Nigdy jeszcze nie budził się Białystok tak wcześnie jak tego dnia. Ulica Fabryczna, gdzie mieszczą się 1. i 2. dzielnica wyborcza już o pół do szóstej ożyła i napełniła się uroczystą radością. Ludzie się śpieszą. Oto wyprzedził nas robotnik fabryki skórzanej Bekera tow.Trebliński. Zadyszany mówi on: „Czy to możliwe, żebym nie był pierwszym”, a w istocie był on już dwudziestym pierwszym. A na godzinę szóstą w sali 1. komisji wyborczej 5. okręgu zebrało się ponad 50 ludzi. Sami wyborcy ustalili kolejkę”.
Sam proces głosowania był dogodną okazją dla władz sowieckich do manipulowania i fałszowania wyników wyborów. Traktując powszechność wyborów w sposób typowo instrumentalny, dopuszczano wszelkie metody gwarantujące ostateczne powodzenie. W lokalach wyborczych wbrew oficjalnie głoszonym hasłom nie przestrzegano zasady tajności. W części komisji karty do głosowania posiadały numery odpowiadające liczbie porządkowej na listach, na których zapisani byli wyborcy. Ułatwiało to później identyfikację osób, które skreśliły nazwisko kandydata, co jednoznaczne było – w myśl zasad obowiązujących w Związku Sowieckim – z nieprzychylnym nastawieniem do władzy komunistycznej.
Pragnąc uzyskać jak najwyższą frekwencję wyborczą, członkowie komisji objeżdżali z urnami domy wyborców, zmuszając ich w ten sposób do oddania głosu. Podobną technikę stosowano również w stosunku do osób starszych i chorych. Niejednokrotnie zezwalano członkom rodzin na wrzucenie karty w imieniu nieobecnej osoby.
Oczywiście udowodnienie dzisiaj wszystkich metod stosowanych w trakcie zawyżania wyników jest niezwykle trudne lub wręcz niemożliwe. Bez dostępu do materiałów wytworzonych przez struktury sowieckie (mam na myśli głównie dokumenty NKWD) nie jesteśmy w stanie rozstrzygnąć większości problemów. W badaniach udało mi się jednak trafić na dokument pokazujący frekwencję wyborczą co dwie godziny. W obwodzie białostockim, w powiecie wołkowyskim na 79560 uprawnionych do głosowania - na godzinę 18 – głosowało już 89885 osób (!).
Manipulacje zawyżające wyniki głosowania stosowano także w czasie liczenia głosów. W zależności od użytych metod w poszczególnych komisjach fałszowanie przybierało różne formy. Najchętniej niszczono przekreślone, nieważne kartki, w zamian zastępując je wcześniej przygotowanymi czystymi. Oczywiście ostateczne, już „opracowane” wyniki były różne od wstępnych sprawozdań i w całości odpowiadały zapotrzebowaniom propagandowym władzy sowieckiej. Frekwencja oscylowała wokół 90 proc., a głosów za wystawionymi przez władze kandydatami było prawie 100 proc.
Rozmach podjętych przez władze sowieckie przygotowań zmierzających do „prawnego” usankcjonowania agresji zbrojnej zadziwiał i przerażał. Miejscowa ludność zadawała sobie pytanie, czemu ma służyć cała ta farsa wyborcza, czy jedynie utwierdzeniu na okupowanych obszarach władzy, przecież o faktycznej przynależności tych ziem do Związku Sowieckiego i tak decydowała siła militarna, a nie spreparowane wyniki wyborów. Nie do końca zdawano sobie sprawę z potęgi oddziaływania propagandy wspieranej aktywnie przez służby bezpieczeństwa. Stworzony przez system sowiecki świat możliwy był jedynie do akceptacji w momencie uwierzenia w kreowaną rzeczywistość. Chcąc w miarę normalce funkcjonować w nowych realiach, należało przyjąć reguły życia narzucone przez państwo, a wraz z upływem czasu różnica pomiędzy tym co fikcyjne a rzeczywiste, sama się miała zatrzeć. Osoby nie potrafiące się przystosować do nowej rzeczywistości czekał jeden los - więzienie lub wywózka na Syberię.
Wojciech Śleszyński

Яндекс.Метрика