|
Rotmistrz Witold Pilecki
Aresztowanie
Helena Sieradzka ma 94 lata. Mówi, że dobre zdrowie zawdzięcza mężowi, który nauczył ją wegetarianizmu. Mąż, Maksym Sieradzki, siedział na ławie oskarżonych razem z Witoldem Piłeckim. Ją skazano w procesie "odpryskowym".
- Mieszkaliśmy na ulicy Pańskiej w Warszawie - opowiada Helena Sieradzka. - Jak Pilecki po wojnie wrócił z Włoch od Andersa, to przyszedł do nas. Był pełen entuzjazmu, że sprawa nie jest jeszcze przegrana i zaczęła się robota dla wolnej Polski.
Pewnego dnia zauważyłam, że naprzeciwko naszych okien, w oknach klatki schodowej, stoją dwaj mężczyźni. Najpierw myślałam, że to pijacy. Ale jak tam tkwili dniami i nocami, upewniłam się, że nasze mieszkanie jest pod obserwacją. Powiedziałam Pileckiemu. Twierdził, że jego ludzie sprawdzili i nikt nas nie obserwuje. Trudno było powiedzieć: Niech pan nie przychodzi, bo się boję.
6 maja wieczorem w naszych drzwiach pojawiło się pięciu mężczyzn. Wyciągnęli legitymację UB i zrobili kocioł. 8 maja wieczorem przyszedł Pilecki. Zawieźli nas na Koszykową do MBP.
Skazali mnie na siedem lat, siedziałam w Fordonie.Trzeci wbija oko w mój kark
Tadeusz Płużanski, profesor filozofii, od września 1939 r. nosi w sobie jedenaście odłamków, walczył m.in. pod Janowem Podlaskim. W Stutthofie Niemcy kazali go utopić w korycie. Ksiądz bernardyn Sylwester Niewiadomy przeciągnął go na inny blok, dał kurtkę z nowym obozowym numerem. W czasach marksizmu Tadeusz Płużanski habilitował się z "Paradoksu w nowożytnej filozofii chrześcijańskiej". W siedemdziesiątym czwartym roku życia zaczął pisać wiersze.
"...jeden przygląda się tylko moim butom
drugi rozbiera mnie wzrokiem
z wytartego więzieniem ubrania
trzeci wbija już oko
w mój kark
- ten będzie strzelał..."
W 1948 r. Tadeusz Płużanski przesiedział 73 dni w celi śmierci. Skazano go na dwukrotną karę śmierci w procesie Pileckiego. Wiersz "Z innego świata" to zapis tego, co może czuć skazany prowadzony na śmierć. Płużanski zbliżył się do granicy tych doznań - nadeszło ułaskawienie. Pilecki granicę przekroczył.
"chwytają pod ręce
chociaż idę spokojnie (...)
prawą stopę uwiera mi przyciasny but
dlaczego temu z lewej zadrżało ramię...?
przecież we mnie już cisza (...)"
Józef Różański w czasie śledztwa powtarzał Płużańskiemu:
- Zobaczysz, przyjdą, wyprowadzą, pierdolną ci w łeb. I to będzie zwykła ludzka śmierć, nic z bohaterstwa.
Tadeusz Płużanski podziwia wojenną odwagę Pileckiego:
- Gdyby go Niemcy złapali, nie pozwoliliby mu spokojnie umrzeć. Wtedy szedł do obozu z określonym zadaniem, żył w stanie euforii. Kiedy go poznałem, to jeszcze euforia nie wygasła. Fanatyk konspiracji - miało to dobre i złe strony. Miał pomysł, żeby zbrojnie odbić Oświęcim - kompletnie nierealistyczny. Był obrażony, że dowództwo AK się nie zgadzało. Obóz był obsadzony SS, dookoła garnizony Wehrmachtu. Gdyby ludzi nawet uwolniono, to co z nimi zrobić? Gdzie ich zamelinować?Emisariusz II Korpusu
- Pileckiego poznałem w Warszawie w 1945 r., kiedy wróciłem ze Stutthofu - opowiada Tadeusz Płużanski. - Poznał mnie z nim Sieradzki. Pilecki był emisariuszem II Korpusu, rozpoczęła się nasza współpraca. Na jego polecenie pojechałem do Włoch, do II Korpusu Andersa, żeby złożyć meldunek o sytuacji w Polsce. Zauważyłem, że oficerowie wywiadu w II Korpusie bardzo wysoko go cenią.
W Polsce nasza konspiracyjna działalność polegała na zbieraniu materiałów dotyczących gospodarki, służby bezpieczeństwa, organizacji młodzieżowych, stanu oddziałów leśnych. Materiały przekazywaliśmy do II Korpusu. Dlatego nie uważam, że byliśmy szpiegami - przecież wszystkie wiadomości przesyłaliśmy do polskiej jednostki.
Jednym z głównych zarzutów podczas naszego procesu, było przygotowywanie zamachów na funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Rzeczywiście przewidywaliśmy w przyszłości rozprawy z osobami z MBP, ale na razie nie mieliśmy do tego żadnych technicznych możliwości.
Niedługo przed aresztowaniem Pilecki i ja dostaliśmy z II Korpusu wyraźny rozkaz wyjazdu z kraju, były jakieś sygnały, że grozi nam niebezpieczeństwo. Rozmawiałem wtedy z Piłeckim i on postawił sprawę tak: co oni wiedzą o sytuacji, czytają tylko raporty. I postanowił nie słuchać rozkazu - został w kraju. Wobec tego, ja też zostałem.Przesłuchania
Próba wiezienia stalinowskiego okazała się trudniejsza niż próba Oświęcimia. Śledczy MBP zanotowali zeznania Witolda Pileckiego:
- Płużanski Tadeusz dostarczał mi informacje z Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego, z dziedziny gospodarczej i inne.
- Szturm de Sztrem przekazał mi kilkadziesiąt egzemplarzy nielegalnych broszur pt. "Powstanie Sierpniowe". Przypuszczam, że Szturm de Sztrem wiedział, że materiały organizacyjne, które od niego otrzymuję, przesyłam za granicę do II Korpusu jako materiały informacyjne.
- Poza podaną skrytką na ul. Woronicza u Szelągowskiej Marii i na Bielanach u Kołaczkowskiego, mam jeszcze skrytkę na ul. Skrzetuskiego 20 m 1, tam gdzie mieszkałem. W pokoju, gdzie mieszkałem, pod podłogą koło okna leży pistolet Vis w skórzanym futerale i tamże naboje w szklanym słoiku do tego pistoletu.
- Sieradzki Makary pokazał mi w Dzienniku Ustaw RP dekret o dodatku uposażeniowym dla wojska biorącego udział w walkach z oddziałami leśnymi i oświadczył, że jest to "kainowe" zarządzenie. Ja przeczytałem ten dekret i wykorzystałem go jako materiał wywiadowczy, gdyż przed odpisaniem tego dekretu ułożyłem wstęp odpowiednio naświetlający charakter dekretu o dodatku uposażeniowym, dając mu nazwę dekretu "kainowego".
Według córki Witolda Pileckiego więźniowie, którzy zetknęli się z jej ojcem, opowiadali, że był straszliwie torturowany. Że miał zerwane wszystkie paznokcie. Eleonora Ostrowska twierdzi, że w czasie procesu Pilecki zakrywał dłonie rękawami, jakby chciał ukryć ślady tych zerwanych paznokci.
Zapytałem Tadeusza Płużańskiego, czy podczas procesu zauważył u Pileckiego ślady pobicia. Płużanski twierdzi, że ich nie dostrzegł. Ale - jak mówiono później w więzieniu - Pileckiemu już po wyroku urządzono nowe śledztwo, w czasie którego był torturowany.
Przed rokiem Główna Komisja Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu przesłuchiwała Makarego Sieradzkiego, który występował jako oskarżony w procesie Pileckiego. Mieczysław Sosiński, naczelnik wydziału w Komisji, twierdzi, że wyraźnie pytał Sieradzkiego, czy Pilecki nosił ślady pobicia. Sieradzki miał odpowiedzieć, że nie.Prawie zdarzył się cud
Maria Pilecka, żona Witolda, wspomina: - Byłam na rozprawie. Niewiele pamiętam. Byłam w rozpaczy. Na procesie ostatni raz pożegnałam się z mężem. Już po wyroku mogłam chwilkę z nim porozmawiać. Powiedziałam, że zrobię wszystko, żeby go uratować. I prawie zdarzył się cud. Poszłam do tego głównego budynku, gdzie były wojskowe sądy. A tam wszędzie warty. I ja przeszłam obok wszystkich, nikt mnie nie zatrzymał. Dotarłam do prokuratora, stanęłam oko w oko. I wtedy cud się skończył. Prokurator powiedział, że mój mąż to wrzód, który trzeba wyciąć.Listy Cyrankiewicza
Eleonora Ostrowska twierdzi, że podczas rozprawy sądowej przeciwko Pileckiemu odczytano pismo Cyrankiewicza do sądu.
- Słyszałam to - twierdzi Eleonora Ostrowska. - Cyrankiewicz stwierdzał, że rzeczywiście Pilecki był w obozie, ale jednocześnie określał go jako wroga ludu. I stwierdzał, że przewinienia Pileckiego są tak wielkie, że sąd nie powinien łagodzić kary ze względu na jego pobyt w Oświęcimiu.
W aktach sądowych, nie ma kopii listu. W protokole z rozprawy nie ma adnotacji, aby w sadzie odczytywano list Cyrankiewicza.
Zofia Optułowicz opowiada, że w latach osiemdziesiątych zwróciła się do Cyrankiewicza, by pomógł jej odnaleźć grób ojca. Cyrankiewicz wstał na jej powitanie i powiedział: dawno pani nie widziałem. Odparła, że bierze ją chyba za kogoś innego; jest córką Pileckiego. Zapylał - kto to jest?Walka w imię nieprzejednanej nienawiści
Sąd skazał Witolda Pileckiego na karę śmierci. Stracono go w więzieniu mokotowskim w Warszawie 25 maja 1948 r.
W uzasadnieniu wyroku napisano:
"Od zarania odzyskania niepodległości reakcyjne podziemie i inspirujące je zagraniczne ośrodki dyspozycyjne, działające pod kierownictwem obcego imperializmu, prowadziły walkę z Polską Ludową i Jej osiągnięciami we wszystkich dziedzinach życia.
Walka ta prowadzona w imię nieprzejednanej nienawiści do obozu demokratycznego i kierowanego przez ten obóz podczas okupacji ruchu robotniczego była prowadzona zgodnie ze wskazówkami kół imperialistycznych, dążących do osłabienia Państwa Polskiego.
Działalność kierowanej przez osk. Pileckiego ekipy szpiegowsko-dywersyjnej polegała w pierwszym rzędzie na prowadzeniu wszechstronnego wywiadu, tj. gromadzeniu i przekazywaniu za granice wszelkich wiadomości z życia wewnętrznego kraju, na prowadzeniu oszczerczej i rozkładającej propagandy, na przygotowywaniu nielicznych, lecz dobrze obmyślanych aktów terroru i gwałtownych zamachów na osobach zajmujących kierownicze stanowiska w organach bezpieczeństwa publicznego i czołowej demokratycznej partii politycznej, a wreszcie na zawiązaniu ścisłej współpracy z innymi ugrupowaniami podziemnymi, u których osk. Pilecki znalazł wybitną pomoc w realizacji jego zbrodniczych działań".
W aktach sprawy zachowała się zalakowana koperta. W środku opinia sędziów (przewodniczący: Jan Hryckowiak, sędzia Józef Badecki, ławnik Stefan Nowacki) - na wypadek prośby o łaskę. Sędziowie uznali, że karę śmierci na pewno powinni ponieść Witold Pilecki i Tadeusz Płużański. W przypadku łączniczki Pileckiego Marii Szelągowskiej uznali, że tylko jej płeć może być okolicznością łagodzącą.
Wyrok pozbawiał Witolda Pileckiego praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze.