|
Z historii polskiego szkolnictwa ludowego w pow. Lidzkim
(okres zaboru moskiewskiego i okupacji niemieckiej)Zygmunt Szukiewicz
Zakaż uczenia dzieci w rodzinnym polskim jeżyku na obszarze dzisiejszych Ziem Wschodnich (zwanych przez moskali "Siewiero-Zapadnym Krajem"), wydany po uśmierzeniu styczniowego powstania przez zaborcę rosyjskiego, trwał w całej bezwzględności aż do roku 1905.
Cała falanga nauczycieli rosjan, sprowadzona z głębi Rosji, czuwała w szkołach tutejszych nad tem, zęby polskie dziecko nie usłyszało prawdy o przeszłości swego kraju, nie poznało ojczystej literatury i wyzbyło się rodzinnego języka. Dziecko nie mogło odezwać się po polsku w szkole ani na ulicy, gdyż za to było srogo karane.
Na wsi była stworzona dla celów rusyfikacji Kraju sieć szkół ludowych i cerkiewnych, w których wszystkich przedmiotów uczono w języku rosyjskim, nie wyłączając nawet nauki religii rzymsko-katolickiej. Jednocześnie uświadamiano dzieci, że "polaki na mołokie Polszu prochlebali" (Polacy Polskę przepili) i że każdy Polak to "miatieznik" (buntownik).
Jednak silna wiara ludu wiejskiego i przywiązanie do kościoła katolickiego, a z drugiej strony wpływ dworu - stale stały na przeszkodzie zruszczeniu młodzieży wiejskiej. Tam, gdzieś w plebani siadał wieczorem organista lub zakrystian z dziećmi wiejskiemi i uczył je po polsku, to samo robili we dworze panienka lub panicz, to znowu zjawiał się we wsi niewiadomo skąd wędrowny samouk nauczyciel i, chodząc od gospodarza do gospodarza, uczył jego dzieci w rodzinnym języku. Niejeden z tych pionerów walki o duszę dziecka polskiego srogo ucierpiał, odsiadując karę w moskiewskim więzieniu za tajne nauczanie, - jednak to nie odstraszało drugich i tym usilniej a ostrożniej pracowali dla dobra sprawy.
Bardzo dużo przyczyniło się do uświadomienia młodzieży bezpłatne rozdawnictwo polskich książeczek, przeznaczonych specjalnie dla ludu wiejskiego, dokonywane przez członków tajnej organizacji "Oświata" w Wilnie, która miała swoich przedstawicieli i na terenie powiatu Lidzkiego
Przenosząc się do osobistych wspomnień z tych czasów ograniczę się do opisu tajnej pracy oświatowej w północnej części powiatu Lidzkiego, a mianowicie w parafii Nackiej. Tutaj głównym ośrodkiem tej pracy były majątki: Nacza i Hołodówka. Naczę - majątek mego ojca - znało każde dziecko nawet z dalekich wsi, gdyż nieraz tam otrzymywało darmo polską książkę na własność. Ojciec mój, jako archeolog, pracował nad zbadaniem przeszłości Litwy i zbierał narzędzia i wyroby krzemienne a także i z kamienia, które w obfitości znajdowały się na polach sąsiednich wsi. Wielką pomoc w gromadzeniu tych okazów archeologicznych okazywali mu pastuszkowie wiejscy, którzy pasąc bydło, zbierali tak zwane przez nich "skałki", w niedzielę, idąc do kościoła, zachodzili po drodze do dworu nackiego i sprzedawali je "staremu panu". Oprócz wynagrodzenia pieniężnego, każdy taki pastuszek wiejski otrzymywał darmo jako dodatek książkę do czytania lub elementarz.
Od roku 1905, gdy rewolucja rosyjska dała Polakom pewne swobody i w Wilnie zaczęły wychodzić pisma periodyczne w języku polskim - nie trzeba było kryć się na wsi z książkami polskimi, i ilość rozdawanych książek wzrosła kilkakrotnie.
Wydawane specjalnie dla ludu w Wilnie tygodniki "Zorza", "Przyjaciel ludu", "Jutrzenka" i inne, cieszyły się na wsi wielkim popytem i rozchodziły się w dużej ilości na terenie parafii nackiej i sąsiednich, przyczem wieśniacy regularnie wnosili opłaty na prenumeratę tych pism i odmawiali się je otrzymywać darmo.
W latach 1910-1912 nakładem p. Zygmunta Nagrodzkiego zostało wydanych kilkanaście książeczek dla ludu ("Ballady" Mickiewicza, "Antek" Konopnickiej, "Gedali" Orzeszkowej i.t.d.) zaopatrzonych w odpowiednie przedmowy przez Wandalina Szukiewicza. Te książeczki cieszyły się wielkim powodzeniem w okolicach Naczy i były rozdane w ilości kilkaset sztuk. I obecnie, po upływie dwudziestu kilku lat, spotykam u niektórych gospodarzy wiejskich te książeczki, przechowywane w wielkim poszanowaniu razem z książką do nabożeństwa.
Drugim ogniskiem szerzenia oświaty polskiej pośród ludu w tych stronach był majątek Hołodówka, własność p. Bronisława i Józefy Joczów. W Hołodówce stale była utrzymywana tajna szkółka wiejska i p.p. Joczowie uczestniczyli w rozdawnictwie polskich książek dla ludu i prenumeracie pism ludowych.
Praca na obu tych placówkach polskości rozwijała się nader pomyślnie i przynosiła pożądane owoce aż do wybuchu wojny światowej; kiedy zaś moskal we wrześniu 1915 roku opuścił teren powiatu lidzkiego i za nim wojska niemieckie przemaszerowały dalej, pozostawiając jedynie niemieckie zarządy miejscowe, - znowu zaczęła się wytężona praca nad oświatą ludu już w innych, pomyślniejszych warunkach.
Z inicjatywy p. Zenona Kuncewicza, ruchliwego działacza społecznego z terenu parafii Koleśnickiej i Ejszyskiej, oraz dzięki staraniom na miejscu Wandalina Szukiewicza, w jesieni 1915 roku został zorganizowany w Naczy parafialny Komitet dla niesienia pomocy uciekinierom i miejscowej głodującej ludności.
Po paru miesiącach owocnej pracy, Komitet przyjął na siebie również ciężkie zadanie - stworzenia na swoim terenie sieci polskich szkół ludowych, gdyż niemcy początkowo kwestią oświaty wcale się nie interesowali i pozostawiali ją na uboczu. Była pewność, że niemcy nie będą stawiali w tej sprawie przeszkód.
Wobec tak niespodzianie powstałych pomyślnych warunków, Komitet parafialny w Naczy na zebraniu swojem w dniu 9 stycznia 1916 r. wyłonił z pośród siebie Komitet Szkolny, powierzając zorganizowanie sieci szkolnej Wandalinowi Szukiewiczowi, jako prezesowi, i p.p. Józefie Joczowej, ks. Janowi Kuzmińskiemu, ks. Alfonsowi Zienkiewiczowi, Romualdowi Lubiańcowi, Feliksowi Sanowiczowi, Adolfowi Potejko, Antoniemu Bernatowiczowi i Kazimierzowi Jazukiewiczowi. Jednocześnie postanowiono dobrowolnie opodatkować się na rzecz szkolnictwa w wysokości 50 kopiejek od dziecka i po l kopiejce od dziesięciny posiadanego gruntu miesięcznie.
Komitet Szkolny w Naczy, po ustaleniu ilości dzieci w wieku szkolnym, postanowił otworzyć narazie na terenie parafii nackiej 14 szkól ludowych, przyjmując, wobec braku sil fachowych, na kierowników tych szkól miejscowych nauczycieli domowych - samouków.
Pierwszą szkolę otworzono w Naczy w dniu 10 stycznia 1916 roku, gdzie zaczęła uczyć p. Gabriela Dobkiewiczówna; jednak w dwa tygodnie później, wskutek dużego napływu dzieci do tej szkoły, utworzono drugi oddział i dodano drugą silę nauczycielską w osobie p. Stanisławy Świrskiej, przysłanej z Wilna przez Komisję Edukacyjną na prośbę prezesa Komitetu, Szukiewicza. Jednocześnie prawie zostały otwarte szkoły: w Dzikich Joczach (naucz. p. Aniela Joczówna), w Mickańcach (naucz. p. Bolesław Znamierowski), w Jurelach (naucz p. Antoni Lubianiec), w Powilańcach (naucz. p Jan Tarańczak). W okresie od 10.01 do 0l.08.1916 r. powstało na terenie parafii nackiej 16 szkól, do których uczęszczało 380 dzieci.
Dzięki nawiązaniu kontaktu przez prezesa Wandalina Szukiewicza za pośrednictwem p. Kazimierza Dmochowskiego i Emmv Dmochowskiej (Jeleńskiej) z Komisją Edukacyjną w Wilnie, szkolnictwo tutejsze było bardzo wydatnie popierane przez tę Komisję. Pomoc wyraziła się w zaopatrzeniu szkół w odpowiednie podręczniki, o dostarczeniu bardziej fachowo przygotowanych nauczycieli (przeszkolonych naprędce w zorganizowanym kursie dla nauczycieli ludowych) i w jednorazowych zapomogach pieniężnych. Już w końcu 1916 r. większość szkól parafii nackiej posiadała nauczycieli, przysłanych z Wilna przez Komisję Edukacyjną i praca rozwijała się pomyślnie.
W następnym 1917 roku ilość szkol ludowych zwiększyła się do liczby 18 z 403 uczącymi się dziećmi, co stanowi chwalebną kartę w historii tego zakątka i daje świadectwo, jak nawet w ciężkich, głodowych latach wojny, przy minimalnych środkach, dzięki zabiegom garstki energicznych ludzi, udało się stworzyć normalną sieć szkół, zaspokajającą potrzeby miejscowej ludności.
Rozejrzyjmy się w warunkach, w jakich się znajdowały szkoły, zakładane przez Komitet Szkolny w Naczy. Lokal musiała dać bezpłatnie wieś, w której szkolę otwierano. Inwentarz szkolny jak: stoły, ławki i t d., dostarczali sami rodzice w miarę możności, część zaś dostarczał Komitet Szkolny. Zakup podręczników i zeszytów oraz oplata nauczycieli ciążyła bezpośrednio na Komitecie, który zbierał wyznaczone na ten cel składki miesięczne. Zawsze jednak Komitet Szkolny rozporządzał bardzo nikłemi sumami w stosunku do istniejących potrzeb, i pomoc Komisji Edukacyjnej często stawała się konieczną.
Kiedy był dotkliwy brak podręczników, a Kasa Komitetu Szkolnego świeciła pustkami, wysyłano zaufaną osobę do Wilna do Komisji Edukacyjnej, która udzielała pomocy. Wędrowały więc z Wilna do Naczy końmi via Ejszyszki setki elementarzy i innych podręczników, a często i kilkadziesiąt rubli na niezbędne wydatki szkolne na miejscu.
Ale i Komisja Edukacyjna nie zawsze miała możność udzielenia pomocy. Najgorzej było w końcu 1917 i w 1918 roku, kiedy i tam okazał się brak zasobów pieniężnych i trzeba było wysiłków ze strony Komitetu Szkolnego, zęby nie dopuście do upadku już istniejących szkól.
Tak rozpoczęta akcja szkolna w okolicach Naczy pomyślnie się rozwijała, pomimo ciężkich materialnych warunków, aż do końca 1918 r., kiedy nadeszła burza wojenna 1919-1920 r. doszczętnie zniszczyła trzyletnią pracę Komitetu Szkolnego w Naczy.
Imiona pierwszych pionerów miejscowego szkolnictwa ludowego: Wandalina Szukiewicze, Kazimierza Dmochowskiego i Emmy Jeleńskiej są do dnia dzisiejszego ze czcią wspominane w okolicach Naczy.*
Pozostał zatem ślad, którego, żadna wojna nie jest w stanie zniszczyć, w postaci kilkuset dzisiaj już dorosłych ludzi, którzy przeszli początkową naukę w szkołach nackich w okresie okupacji niemieckiej i niejeden z nich, dzięki miłości do ojczystego kraju i nauki, wpojonej przez nauczyciela ludowego, pracował nad sobą dalej i stał się z czasem pełnowartościowym obywatelem odrodzonej Ojczyzny.
*) Pisałem na podstawie posiadanych protokołów posiedzeń Komitetu Szkolnego w Naczy i korespondencji Wandalina Szukiewicza z Emmą Jeleńską i Kazimierzem Dmochowskim.