|
Gość Czeczeńca
Kiedy car świat podesłał pod stopy
Gdy król każdy tam czołga i klęka -
Jest lud dziki zdaleka Europy,
Co się carskiej potęgi nie lęka.
Co rok w Gruzyi car wojska swe traci,
A Gruzyjczyk mu niesie podarek;
Haracz strzałą zatrutą mu płaci,
W hołdzie - kule posyła z janczarek.
Bo w tym kraju zakrytym skałami,
Góral, wolność jak matkę miłuje,
I nie wierząc w stosunki z dworami,
Szablą tylko, nie piórem wojuje.
Niezbyt dawno - wieczorną raz dobą,
Śród skał Gruzyi, do chaty Czeczeńca,
Trzej synowie przywiedli ze sobą
Nieznanego, obcego młodzieńca.
Gość przybyły wybladłe miał lice,
Smutek z dumą wyglądał mu z czoła,
Ale duże, błękitne źrenice
Połyskały słodyczą anioła!
W chacie siedział Czeczeniec na ławie,
Patrząc w gościa, co przybył z synami,
Poglądało w przychodnia ciekawie
Młode dziewczę z czarnemi oczami.
I gospodarz przemówił do niego:
Cudzoziemcze, przybyły z daleka,
Bądź pozdrowion u progu mojego,
Pod mym dachem gościnność cię czeka.
Wolny góral, choć zdala od świata,
Mieszka w chacie jak orzeł na skale,
Lecz przychodnia przyjmuje jak brata,
Bo gościnność szanują górale.
Ja ci konia i strzelbę dam moją,
Starszy syn doda prochu i kuli,
Młodsi z życiem cię naszem oswoją,
A ma córka cię piosnką rozczuli.
Jakikolwiek cię zamiar przywodzi,
Jakikolwiek twój naród i wiara,
Bratem moim kto w progi me wchodzi,
Choćby nawet służalcem był cara.
Ogień wybiegł na lice młodzieńca,
Oczy duszy zabłysły obrazem,
I ściskając prawicę Czeczeńca,
Odpowiedział mu takim wyrazem:
Synem jestem krainy dalekiej,
Inny ród mój, obyczaj i wiara,
Lecz nas serca złączyły na wieki,
Bom i ja przysiągł zemstę na cara.
Car rujnuje mych ojców świątynie,
Krwi i łzie mej Ojczyzny urąga,
Mymi braćmi zaludnia pustynie,
Lub w kopalniach do taczek zaprząga.
Lecz co sroższą dziś żałość w nas nieci
Na co wolna oburza się dusza -
Matkom naszym wydziera ich dzieci,
I na katów się zmieniać przymusza.
I mnie ukaz oprawcy wyrzekli,
Gwałtem w mundur moskiewski ubrali,
Tysiąc mil tu w kajdanach przywlekli
I Czeczeńców zabijać kazali.
Lecz uszedłem z pod straży carowi!
Polak jestem, mą rozpacz wam głoszę,
I człek wolny - wolnemu ludowi
Moje ramię w ofierze przynoszę.
Przyjmcie dzięki za waszą uczynność,
Los wygnańca oceniać umiecie;
Oby taką znaleźli gościnność
Bracia moi - tułacze po świecie!
***
Odtąd Polak był bratem górali -
Z nimi trudy podzielał rolnicze,
Razem w górach gromili Moskali,
Razem w chatę znosili zdobycze.
Słynne z wdzięków i głosu Gruzyanki,
Codzien Polak ich piosnką się bawił,
Lecz nie wybrał w ich gronie kochanki,
Bo kochankę w ojczyźnie zostawił.
Pięknie delia czeczeńska utkana,
Piękne piórko mu spływa z kołpaka,
Lecz obcego nie przywdział turbana,
Bo strój obcy pohańbia Polaka.
K. Gaszyński