Polskie pismo historyczno- krajoznawcze
na Białorusi

 

Zginęli, bo byli Polakami...

 

W dniu 10 marca tego roku w kościele Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Lidzie na Słobódce oraz na cmentarzu tejże parafii miały miejsce uroczystości związane z 60. rocznicą męczeńskiej śmierci 9 kapłanów z Lidy i okolic, zamordowanych przez Niemców. Odbyły się one z inicjatywy miejscowego proboszcza i dziekana ks. prałata Wincentego Lisowskiego i włączyła się w nie cała diecezja grodzieńska. Przybyli bowiem obaj biskupi z Grodna, około 70 kapłanów i bardzo liczni wierni. Uroczystościom przewodniczył biskup grodzieński Aleksander Kaszkiewicz. Przed Mszą Świętą koncelebrowaną, miała miejsce konferencja historyczna na temat okoliczności uwięzienia oraz śmierci kapłanów. Po Eucharystii udano się na cmentarz, na wspól­ny grób kapłanów, gdzie odśpiewano nieszpory żałobne, a przemówienie wygłosił biskup Antoni Dziemianko. Zgodnie z zarządzeniem biskupa Kaszkiewicza w II niedzielę Wielkiego Postu (16.03.) kapłani i wierni modlili się w całej diecezji za pomordowanych pasterzy Lidy i okolic.

Aresztowania w Lidzie i okolicach trzeba widzieć jako cząstkę akcji przeciwko Polakom, zainicjowanej przez główne organa władzy w Berlinie. Jak wiemy, Niemcy po wkroczeniu na te ziemie najpierw likwidowali komunistów, potem Żydów i jeszcze nie zakończyli ich eksterminacji, a już rozpoczęli kolejny etap terroru - ekstermi­nację inteligencji polskiej. Masowe aresztowania w dawnym województwie nowogródzkim, miały miejsce w dniach 26-29 czerwca 1942 r. Wśród aresztowanych było wielu księży katolickich z powiatu nowogródzkiego, baranowickiego, nieświeskiego, stołpeckiego. Trzynastu z nich rozstrzelano 13 lipca w Baranowiczach, ks. Michała Daleckiego, dziekana i proboszcza Nowogródka oraz ks. prób. Józefa Kuszyńskiego zWsielubia rozstrzelano w Nowogródku 31 lipca, a czterech w nieco innym czasie w innych miejscach. Razem więc zginęło tam 19 kapłanów.

Natomiast w Gebietskommissariacie Lida na przełomie czerwca i lipca 1942 r. aresztowano co najmniej 16 księży i umieszczono w wiezie­niu w Lidzie. Razem aresztowano około 100 osób. Co najmniej 7 księżom udało się schronić przed Niemcami, ale odtąd nie mogli już pra­cować w parafiach, musieli się ukrywać. Część z nich schroniła się w oddziałach partyzanckich, inni uciekli do Generalnego Okręgu Litwa lub Okręgu Białystok.

W dniu 29 czerwca, a więc w uroczystość świę­tych Apostołów Piotra i Pawła uwięziono kapła­nów z parafii Lidy Słobódki, ks. prob. Wincentego Łabana i ks. wikariusza Lucjana Mroczkowskiego. Z kościoła wezwano ich na żandarmerię i tam się udali po Mszy Świętej i zostali uwięzieni. Tego samego dnia uwięziono rektora kościoła pijarów ks. Mariana Czabanowskiego. Kilka dni później uwięziono ks. Stefana Śniegockiego, wikariusza z fary. Ponadto w wiezieniu lidzkim znaleźli się: ks. Aleksander Augustynowicz, proboszcz Niecieczy, Alfons Borowski, proboszcz z Lacka, Franciszek Cybulski, proboszcz z Trab, Stefan Dobrowolski, proboszcz z Bielicy, Józef Bujar, przełożony zakładu salezjanskiego z Kurhanu, Ildefons Bobicz, dziekan wiszniewskiego dekanatu i proboszcz Iwia, Ignacy Cyraski, dziekan i proboszcz z Wasiliszek, Jerzy Ożarowski, wikariusz z Lipniszek, Wincenty Strześniewski, proboszcz Juraciszek, Jan Wienożyndzis, proboszcz Pielasy, Piotr Milkiewicz, proboszcz Dud i inni.

Aresztowanych umieszczono w więzieniu przy ul. Syrokomli. W drugiej połowie sierpnia 1942 r. gestapo zwolniło z więzienia dziekana z Wasiliszek ks. Ignacego Cyraskiego i pijara ks. Czabanowskiego. Przed Bożym Narodzeniem trzech księży: Mroczkowskiego, wikariusza ze Słobódki, Bujara, salezjanina z Kurhanu i Dobrowolskiego, proboszcza z Bielicy, przywieziono do szpitala w Lidzie. Do szpitala dostarczono na prośbę ks. Mroczkowskiego paramenty do Mszy św. i odtąd on potajemnie odpra­wiał Mszę św. i niósł posługę sakramentalną chorym.

W wieczór wigilijny dwaj kapłani z wiezienia: ks. Łaban i ks. Borowski oraz ks. Mroczkowski ze szpitala otrzymali zwolnienie do domu na wieczór wigilijny i święta Bożego Narodzenia. Nad ranem pierwszego dnia świąt odprawili oni Msze Święte w kościele na Słobódce w obecności tylko kilku wtajemniczonych osób i potem wrócili do więzienia bądź szpitala. Zwolnił ich naczelnik więzienia Bittner. Mówi się, że dano im okazję do ucieczki. Oni natomiast brali pod uwagę pozostałych w więzieniu kapłanów i świeckich, aby Niemcy nie zastosowali wobec nich odwetu.

W święto Matki Boskiej Gromnicznej (2.02.1943 r.) księży ze szpitala przewieziono znowu do więzienia. Podobno komisja gestapo z Baranowicz miała przyjechać i niektórzy mieli nadzie­ję na uwolnienie księży. Rzeczywiście zwolniono kilku księży: ks. Wienożyndzisa, prób. Pielasy, ks. dra Ildefonsa Bobicza, dziekana wiszniew­skiego i proboszcza parafii Iwie oraz paru jesz­cze księży.

W początkach marca zmarł w więzieniu salezjanin ks. Józef Bujar. Jego zwłoki potajemnie przeniesiono z więzienia i pogrzeba­no na cmentarzu parafii słobódzkiej.

Tymczasem los księży z więzienia znalazł roz­wiązanie w Środę Popielcową, 10 marca 1943 r. Oto fragment relacji na ten temat lekarki z Lidy, pani Marii Wismont:

"10 marca mieszkaniec sąsiedniej wsi wybrał się do Lidy. Kiedy był w lasku niedaleko koszar usłyszał warkot ciężarowego samochodu. Skoczył do krzaków, które rosły na skraju lasu - wolał niech przejadą, żeby z nimi się nie spotkać. O dziwo! sa­mochód stanął i to niedaleko. Najpierw wyskoczyli Niemcy, a potem komenda i zaczęli wysiadać księ­ża. Wszyscy uklękli, jeden wstał, modlił się i żegnał dół i księży, sam się przeżegnał. Padła komenda i huknęła salwa karabinowa. On tak się przestra­szył, że przylgnął do ziemi ze strachu i myślał, jakby najprędzej do domu uciec. Ta wiadomość upewniła nas, że wszyscy księża nie żyją. Wysłani mężczyźni odnaleźli mogiłę."

Jednym z tych mężczyzn był Mieczysław Pujdak, zakrystianin ze Słobódki, który w swojej relacji pi­sze: ,,... około godz. 17-ej nad piaszczystym dołem gestapo zamordowało dziewięciu kapłanów Polaków za to, że uczyli miłować Boga, bliźnich i Polskę. Oprawcy zasypali mogilny dół i udeptali butami podkutymi gwoźdźmi. W kilka dni po egzekucji kapłanów udałem się z grabarzem cmentarza parafii Słobódka Stefanem Krawczyńskim w celu odnalezienia miejsca kaźni w lesie za strzelnicą. Mieszkańcy ul. Koszarowej pouczali nas, jak odnaleźć miejsce stracenia i pogrzebania księży. Był to kwadrat piaszczysty o bokach około półtora metra. W pobliżu były dwie duże wspólne mogiły zamordowanych przez gestapo w końcu lutego lub na początku marca 1943 r. 5670 mieszkań lidzkiego getta (ludności żydowskiej)." (Relacja M. Pujdaka została wydrukowana w "Ziemi Lidzkiej" nr 8-9, 13 - red.)

Wkrótce powstał projekt potajemnego wydobycia ciał kapłanów i pochowania w znanym miejscu. Przygotowano trumny, na które deski dała dr Wismont. Najpierw - w nocy z soboty na Niedzielę Palmową - wydobyto ciała duszpasterzy z parafii w Lidzie Słobódce, księży Łabana i Mroczkówskiego. Złożono do trumien w sutannach, komżach i stułach. Pochowano w ogrodzie państwa Uchtów, mieszkających pod lasem na kolonii wsi Dajnowo. Pozostałe ciała wydobyto w kilka tygodni później, w nocy z soboty na Niedzielę Przewodnią. Pan Stanisław Budkiewicz, jeszcze żyjący uczestnik tych akcji, opowiadał o tym jakby to było wczoraj. Wydobycie tych siedmiu ciał i pochowanie zajęło im całą noc. Już słońce wschodziło, gdy skończyli. Z tych siedmiu, ks. Śniegockiego i jeszcze jednego kapłana, pochowano w ogrodzie państwa Uchtów obok ks. Łabana i Mroczkowskiego. Pozostałych pięciu złożono w trumnach w dole po bombie w lesie, jakieś ze 200 m. od domu Uchtów. Oczywiście dół ten wyrównano i po włożeniu trumien zasypano i zasiano łubin.

W obu akcjach potajemnego wydobywania ciał wzięli udział dwaj Uchtowie, ojciec i syn, czterej mężczyźni ze wsi Bielskie: Stanisław Budkiewicz, Józef Łapko, Stanisław Korejwo i Wawrzyniec Korejwo (z koniem i wozem) oraz Markiewicz z Lidy (prawdopodobnie Jerzy, prezes komitetu kościelnego ze Słobódki). Trzeba podkreślić, że wszyscy narażali swe życie, a najbardziej chyba rodzina Uchtów. W tym wszystkim wyrażał się ich wielki szacunek dla pomordowanych duszpasterzy.

Po roku 1960 ks. Kazimierz Szaniawski, pro­boszcz Białohrudy i Lidy Słobódki razem z panią Kozakiewicz zorganizował ekshumację (za po­zwoleniem władz) i przeniesienie szczątków pomordowanych kapłanów na cmentarz parafii Słobódka. Na wspólnej mogile postawiono betonowy pomnik, na którym umieszczono następu­jący napis: "S+p Księża Męczennicy zamordowani w Lidzie 10 marca 1943 roku. Requiescant in pace.

Łaban Wincenty proboszcz lidzki lat 45

Mroczkowski Lucjan wikary lidzki lat 34

Śniegocki Stefan wikary fary lidzkiej lat 29

Augustynowicz Aleksander proboszcz z Niecieczy lat 53

Dobrowolski Stefan proboszcz z Bielicy lat 44
Borowski Alfons proboszcz z Lacka lat 51
Cybulski Franciszek proboszcz z Trab lat 58
Ożarowski Jerzy proboszcz z Lipniszek lat 31
Strześniewski Wincenty proboszcz z Juraciszek lat 34".

Zginęli za to, "że uczyli miłować Boga, bliźnich, i Polskę", napisze po latach w swoich wspomnieniach o nich M. Pujdak, zakrystianin słobódzki w czasie wojny.

Pamięć o zamordowanych kapłanach jest żywa, mimo iż upłynęło już 60 lat. O tej pamięci świadczyli licznie zgromadzeni wierni i kapłani oraz obydwaj biskupi diecezji grodzienskiej na uroczystościach rocznicowych w Lidzie.

 

Kapłani z Lidy Słobódki

 

Parafię w Lidzie na Slobódce zaczęto organizować w 1933 r. Do tego celu został przeznaczo­ny przez Arcybiskupa Romual­da Jałbrzykowskiego ks. Stanisław Możejko, któ­remu w rok później dodał jeszcze wikariusza ks. Cezarego Trzeciaka. Ci dwaj kapłani włożyli dużo trudu w organizację parafii i budowę drew­nianego kościoła Niepokalanego Poczęcia NMP. Była to parafia szybko się rozwijająca, skoro w 1935 r. liczyła 6 817 wiernych, a w 1939 już 7 582. Od 1937 r. proboszczem tego ośrodka duszpasterskiego był ks. Wincenty Laban, a je­go wikariusz, ks. Lucjan Mroczkowski, zaczął tu pracę rok wcześniej. Obaj razem oddali swe życie w czasie okupacji niemieckiej.

Ks. Łaban urodził się w 1898 r. Do Semina­rium Duchownego wstąpił w Wilnie w 1922 r. Ks. Mieczysław Paszkiewicz napisał o nim, iż "był poważany przez kolegów i przełożonych ze względu na swą wielką pracowitość, sumien­ność w pracy naukowej i wewnętrznej, poboż­ność i pokorę". Wyświęcony został na kapłana w 1927 r. i w tymże roku został wikariuszem w Hermanowiczach w dekanacie głębockim. W 1931 r. został katechetą szkół w parafii Landwarów, a w roku następnym mianowany został proboszczem Ikaźni, skąd w 1937 r. przeszedł na probostwo w Lidzie Słobódce.

Ks. Mroczkowski urodził się w 1904 r. Do klas licealnych przy Seminarium Duchownym w Wil­nie wstąpił w 1925 r., a następnie kontynuował studia filozoficzne i teologiczne. Święcenia ka­płańskie otrzymał w czerwcu 1934 r. i został mianowany prefektem i wikariuszem w parafii Janów. Po dwóch latach pracy otrzymał nomina­cję na wikariusza w parafii Lida Słobódka. Rok pracował z ks. Wacławem Nurkowskim, a od 1937 r. - z ks. Łabanem. Praca obu kapłanów układała się dobrze. O ks. Łabanie mówi się, że dużo wysiłku włożył w orga­nizację parafii, w pracę duszpa­sterską, charytatywną i społecz­ną. Ks. Mroczkowski natomiast pracował z zapałem z dziatwą szkolną. Razem przeżyli wybuch wojny, bombardowania Lidy, zaję­cie jej przez wojska sowieckie i po­tem wywózki ludności na Wschód. W czasie okupacji niemieckiej terror hitlerowski jeszcze bardziej dał się we znaki. W lutym 1942 r. władze niemieckie kazały zamknąć w rejonie lidzkim kościoły. Zabro­niono odprawiać nabożeństwa przy udziale wiernych. Zrobiono prze­rwę na czas Świąt Wielkanocnych, potem znowu zabroniono nabo­żeństw i pod koniec czerwca po­zwolono wiernym gromadzić się w kościołach. W międzyczasie zabrano dzwony z kościołów.

W uroczystość św. Apostołów Piotra i Pawła zebrało się w kościele na Słobódce bardzo dużo ludzi. Ks. Łaban przygotowywał się do Mszy św. Wtedy przyszedł żandarm niemiecki i oznajmił, że obaj księża mają stawić się w żandarmerii. Pozwolono jeszcze ks. Łabanowi odprawić szyb­ko Mszę św., pod koniec której ogłosił wiernym, że "władze wzywają do żandarmerii obu księży, lecz mają oni nadzieję powrócić". Niestety, nie wrócili.

 

Ks. Aleksander Augustynowicz (1890-1943)

 

Wśród kapłanów rozstrzelanych w Lidzie był ks. Aleksander Augustynowicz, pro­boszcz parafii Nieciecz. Urodził się 20 maja 1890 r. w zaścianku Sieliszcze w po­wiecie święciańskim (parafia Łyntupy). Rodzice jego, Kazimierz i Urszula, prowa­dzili gospodarstwo wiejskie. Nie wiemy, gdzie uczył się młody Aleksander. Wiado­mo, że w 1908 r. złożył egzamin na "ucznia aptekarskiego" przed komisją Moskiewskiego Okręgu Naukowego. Świadectwo z takiego egzaminu uprawniało do ubiega­nia się o przyjęcie do Seminarium Du­chownego. Starania o przyjęcie do Semi­narium w Wilnie najpierw nie dały rezultatu z powodu braku miejsc. Dopiero w 1909 r. rozpoczął naukę w Wileńskim Seminarium Duchownym i ukończył je w 1913 r. Pierwszą placówką jego pracy były Lipniszki, gdzie pracował jako wikariusz do 1918 r. W tym roku został mianowany proboszczem wskrzeszanej parafii w Bienicy koło Mołodeczna. Byt tu niegdyś klasztor bernardy­nów przy kościele Trójcy Świętej, fundacji Michała Kociełła z 1701 r. Klasztor bernardynów w Bienicy został zamknięty przez władze carskie w 1851 r., a parafia zlikwi­dowana w 1866. Przed kasatą w 1865 r. parafia liczyła 1094 wiernych. Ucisk carski i siłowe nawracanie na prawosławie było tak silne na tych terenach, że przy Kościele wytrwało zaledwie około 300 osób.

Ks. Augustynowicz swoim taktem i gorli­wością zjednał wielu do powrotu do katoli­cyzmu. Przyczynił się też do wskrzeszenia sąsiedniej parafii w odległym o 8 km Łosku. Tu też po Powstaniu Styczniowym ta para­fia z XV w., licząca ponad 1000 wiernych, została zlikwidowana, a kościół spalony.

Pomagał teraz w budowie drewnianego kościoła i co niedzielę dojeżdżał odprawiać tam Mszę św. Kościół został poświęcony w 1924 r. Był więc administratorem i tej parafii. W 1925 r. został zamianowany pro­boszczem dużej parafii Dołhinów w deka­nacie wilejskim. Liczyła ona ponad 6000 wiernych i graniczyła z Republiką Białoru­ską. Pracował tu jeden. W 1931 r. Arcybi­skup Romuald Jałbrzykowski przeniósł go na proboszcza parafii Nieciecz w dekana­cie lidzkim. Wszędzie pracował bardzo gor­liwie. Uważał się za Białorusina i był zwo­lennikiem Białoruskiej Chrześcijańskiej De­mokracji, przynajmniej w czasach rządów biskupa Jerzego Matulewicza. Należał do "piętnastki", która wystosowała memoriał w sprawach białoruskich do konferencji Episkopatu Polski w 1925 r. Trudno powie­dzieć, czy był sympatykiem ruchu białoru­skiego do końca swego życia.

W czasie okupacji niemieckiej w połowie 1942 r. został aresztowany razem z kilku­nastoma kapłanami z okolic Lidy.

 

Ks. Alfons Borowski (1892-1943)

 

Do kapłanów rozstrzelanych przez Niemców w Lidzie należy ks. Alfons Borowski, proboszcz parafii Lack w dekana­cie Wasiliszki, a wcześniej proboszcz i bu­downiczy kościoła w Tryczówce.

Urodził się on 18.12.1892 r. w Gieniuszach w parafii Sokółka. Uczył się naj­pierw w rodzinnych stronach. Szkołę śred­nią prawdopodobnie ukończył w Sokółce. Następnie w 1913 r. wstąpił do Seminarium Duchownego w Wilnie, które ukończył w 1919 r. i przyjął święcenia kapłańskie z rąk bi­skupa wileńskie­go Jerzego Matulewicza. Pierwszą placowką jego pracy był Zabłudów. Tu wikariuszował przy ks. Stanisławie Nawrockim, który będąc przez jakiś czas senatorem Rzeczypospolitej, prze­bywał przeważnie poza parafią. W 1926 r. ks. Borowski został proboszczem parafii Obórek-Hruzdowo koło Mołodeczna. Była to stara parafia (z XV w.), ale licząca zale­dwie ponad 700 wiernych. W1929 r. Komi­tet Budowy Kościoła z Tryczówki zwrócił się do niego z prośbą, by zgodził się zo­stać proboszczem u nich. Po wyrażeniu zgody Arcybiskup Romuald Jałbrzykowski zamianował ks. Borowskiego proboszczem nowo założonej parafii w Tryczówce. Para­fianie znali go z czasów, gdy był wikariu­szem w Zabłudowie.

Przed nowym proboszczem w Tryczów­ce ważnym zadaniem była budowa kościo­ła parafialnego. Parafia była świeżo erygowana, bo w 1928 r. Ks. Borowski szybko zjednał sobie ludzi wielką życzliwością i szacunkiem dla swoich parafian. "Widzia­no w nim nie tylko księdza, ale i ojca i przy­jaciela" - powie po latach jeden z parafian, Aleksander Bazyluk. Przygotowania do budowy kościoła rozpoczął nowy Ks. Pro­boszcz zaraz po swoim przybyciu do para­fii. Rozpoczęto budowę w 1930 r. Ze wzglę­du na skromność środków i niezamożność parafian kościół budowano z pustaków. Trzeba pamiętać, że były to lata wielkiego kryzysu światowego. Wielkie jednak było zaangażowanie i ofiarność parafian. Przy mądrym kierownictwie ks. Borowskiego, już w roku następnym kościół był gotowy. Dnia 18.10.1931 r. Arcybiskup Romuald Jałbrzykowski w czasie pierwszej w Try­czówce wizytacji pasterskiej dokonał uro­czystej konsekracji kościoła. Nie oznaczało to, że kościół był już należycie wykoń­czony i wyposażony. Prace trwały nadal. Ks. Borowski pracował w tej parafii do 1936 r. Gdy w tym roku odjeżdżał na probostwo do Lacka w dekanacie Wasiliszki, parafianie tryczowscy żegnali go z płaczem i wielkim żalem.

Parafia Lack była dużym ośrodkiem dusz­pasterskim w powiecie szczuczyńskim, mię­dzy Grodnem i Lida. Liczyła prawie 5000 wiernych. Tu ks. Borowski pracował jeden. Dopiero w czasie wojny dostał wikariusza, najpierw w osobie ks. Piotra Siczka, a po­tem - ks. Mroczkowskiego, pasjonisty, któ­rego losy wojny rzuciły tu z Przasnysza.

W połowie 1942 r. ks. Borowski został aresztowany przez gestapo i razem z kil­kunastu kapłanami z dekanatów: lidzkiego, raduńskiego, wasiliskiego i wiszniewskiego znalazł się w więzieniu w Lidzie. Wierni z kilkunastu parafii zostali wówczas pozbawieni kapłanów.

 

Ks. Tadeusz Krahel

(Od redakcji: powyższy artykuł został ułożony z tekstów ks. prof. T. Krahela, wydrukowanych w piśmie archidiecezji białostockiej "Miłosierdzie")

 

??????.???????