Polskie pismo historyczno- krajoznawcze
na Białorusi

 

VI Zjazd Lidzian

 

 

 

 

Notatka ze Zjazdu

 

Z wielu wydarzeń towarzyszących przebiegowi VI Zjazdu Lidzian wymienię tzw. "Spotkania lidzkie", które miały miejsce w muzycznym centrum "Panorama" i były oznaczone obecnością rozwieszonych w holu przedwojennych sztandarów różnorakich lidzkich organizacji. Trwały "Spotkania" niepomiernie długo - 6 godzin bez przerwy. A wspominam o nich nie z powodu ich czasowej objętości, a ze swoistej wyjątkowości tej uroczystości. Nie przypominam sobie, by jakaś inna uroczystość w Lidzie kiedykolwiek zgromadziła razem tak szerokie przedstawicielstwo różnych narodowości. Reprezentanci społecznych białoruskich organizacji, żydowskiej, litewskiej, tatarskiej, ukraińskiej i, wiadomo, polskich gorąco witali Uczestników Zjazdu, dzieląc się z nimi swymi radościami i kłopotami, oraz nieśli w darze drogim gościom najpiękniejsze owoce własnych kultur - utwory muzyczne, pieśni, tańce, wiersze. Wszystko to czynili z gorącym, otwartym sercem, a goście z sali odpowiadali na to samą serdecznością. Stwarzał się niepowtarzalny klimat życzliwości i czegoś jeszcze. Na scenie umieszczono godło wraz z udekorowanym w jej centrum obrazem Matki Bożej Ostrobramskiej, która nad tymi "Spotkaniami" wyraźnie czuwała.

Wymienię jeszcze jedno, pozostawiające niezapomniany ślad wydarzenie - odwiedzenie miejsca dobrze znanego dzięki utworowi Elizy Orzeszkowej "Nad Niemnem" - Bohatyrowicz. Miejsca pięknej miłości i bohaterskiego zrywu, a które do tego czasu promieniuje świetnością dawnej Rzeczpospolitej.

Całkowicie zgadzam się ze stwierdzeniem autora artykułu "Cnota Pamięci" zamieszczonego w czasopiśmie "Wspólnota Polska" (nr 5), pana Wojciecha Podgórskiego , który omawiając książkę Leokadii Komaiszko "Nawet ptaki wracają" (nawiasem mówiąc nazwa książki powstała z tytułu jej reportażu poświęconego I Zjazdowi Lidzian z 1992 r.), nazwał owe zjazdy "wydarzeniem bez precedensu". Pomimo tego, że wiele społecznej pracy wymaga organizacja takiego zjazdu, to jak pięknie powiedział jeden z jego organizatorów, po tym, jak w czasie jednego ze zjazdów odnalazły się dwie zaginione od czasów wojny siostry, tylko dla tej jednej chwili warto było tyle wysiłku w nie włożyć. A ileż podobnych chwil przeżyliśmy wspólnie?

 

Wiersz poświęcony emigrantom z Lidy

 

Te polne "Teczki" z lidzkich łąk,

Niech Wam przypomną o rozstaniu.

I wiatrów wiew i ptasząt śpiew,

O gorzkich chwilach rozstania.

 

Kiedy opuszczał każdy z Was,

Rodzinny kąt i własne mienie...

Odchodząc w świat, daleko stąd

Przez łzy jąkając - Do widzenia!

 

Rozwieje Was wędrowny wiatr,

Po ziemiach całej "Europy"-

Niech Bóg łaskawy da Wam szansę

I pokieruje Wasze stopy.

 

W rodzinny Kraj, do miłych strzech,

Z których mało co zostało...

Ale na twarzach widać śmiech

Choć dużo Was to kosztowało.

 

Żeby na Ziemi Lidzkiej być,

Żeby zobaczyć ziomków swoich-

Mieliście dużo trudnych dni,

I noce pełne niepokoju...

 

Więc niech napełnią serca Wam,

Te dni otuchą i natchnieniem,

My pozdrawiamy wszystkich Was

I przysyłamy swe życzenia.

 

Od naszych ziem, od skromnych chat,

Życzymy sił i długich lat!

Niech Bóg w opiece swej Was ma,

Na cudzej ziemi szczęście da!

 

I o spotkaniu piękne sny,

Rodzinnej Ziemi, ranne mgły.

Złociste zorze na błękicie

I najcenniejsze - Polskie życie!

 

Lucyna Boboryk, Lida, 22 maja 2000 r.

 

"Lidę opuszczałam w dość dramatycznych okolicznościach w 1943 r., mając zaledwie dwa lata, a Ziemię Lidzką we wręcz tragicznych w 1945 r.

Dotychczas pamiętam płacz kobiet, mężczyzn ocierających ukradkiem łzy, długi sznur wagonów kolejowych, turkot kół i bardzo długą podroż w nieznane. Nie uświadamiałam sobie wtedy grozy sytuacji, wyczuwałam tylko na­pięcie i niepokój otoczenia i nie zdawałam sobie sprawy, że ziemię ojczystą opuszczam na zawsze. Pewien etap życia skończył się definitywnie. Nigdy już nie zobaczyłam Ojca ani rodzinnego domu i nigdy nie byłam u siebie.

Mówi się, że nie należy przesadzać starych drzew, ale wiem na pewno, że młodych nie należy wyrywać z korzeniami, gdyż poczucie obcości, prowizor­ki i tymczasowości pozostaje na całe życie.

Tęsknota za ziemią ojczystą, którą żyli dorośli, ich marzenia o powrocie do domów, sąsiadów rozproszonych po świecie, a nawet do grobów bliskich udzie­lała się dzieciom. W miarę upływu czasu jednak wspomnienia się zacierały, tęs­knota za czymś nieokreślonym malała, a Lida stawała się tylko nazwą miejsco­wości wpisaną do dowodu osobistego.

Na pytanie, czy nie chciałabym kiedyś pojechać do rodzinnego miasta, odpowiadałam: po co? Nie mam tam rodziny, znajomych, a nawet nie wiem, gdzie szukać ich grobów,

Jednak im człowiek starszy, tym bardziej odczuwa potrzebę powrotu do swych korzeni.

Nie mam tam rodziny, znajomych, a nawet nie wiem, gdzie szukać ich grobów,

Jednak im człowiek starszy, tym bardziej odczuwa potrzebę powrotu do swych korzeni.

Po V Światowym Zjeździe Lidzian, kiedy słuchałam opowiadań jego uczestników, postanowiłam jechać na kolejny, choć przyznaję, miałam pewne wewnętrzne opory. Traktowałam to jako sentymentalną podróż starszej pani, która tym ra­zem już w pełni świadomie, chce przeżyć swoje "pożegnanie z Ojczyzną".

Chciałam jeszcze raz zobaczyć miejsca opłakiwane przez najbliższych, a które dla mnie były jak wyblakłe fotografie, oglądane z nieco nostalgicznym uśmiechem.

Już na dworcu w Białymstoku, czekając na autobus, przeżyłam zaskakujące mnie uczucie, gdy zauważyłam, że moi współpasażerowie nadal stanowią zżytą nie zniszczoną przez czas społeczność. Sprawiali wrażenie ludzi, którzy z wycieczki wracają do domu, a nie odwrotnie.

Skąd to uczucie, zrozumiałam dopiero po przyjeździe do Lidy...".

 

Tysiące Lidzian musieli opuścić domy, sąsiedzi, znajomych, mimo, że kochali swoje miasto, przecież Polska była rzeczą nadrzędną. Wyjeżdżając każdy z nich marzył o tym, że kiedyś wróci. Właśnie dlatego są organizowane Światowe Spotkania, żeby każdy Lidzianin mógł odwiedzić zatopione zielenią drzew najdroższe sercu miasto swego dzieciństwa, oddychać niezapomniane lidzkie powietrze i spotkać przyjaciół lat dziecinnych.

 

Powroty

Już nadchodzi czas spotkania,

do ziemi ojców nam pilno.

 

Dzwon to czy serc kołatanie

na dźwięk Dzisna i Wilno ?

 

Pilno mi do ruczaju,

gdzie dom na pagórku,

pilno do zim, do maju,

do dzieciństwa na podwórku.

 

Pilno mi do tej ziemi,

co jedyna na świecie,

błotna, bez kamieni,

gdzie w glinie bawią się dzieci.

 

Pilno mi tam, skąd duszy

skrzydła wzbiły się do lotu,

niech twój smutek mnie poruszy,

ziemio moja bez powrotu.

 

Pilno mi skąd pamięć i zachwyt,

skąd jest moje wygnanie,

czekam z drżeniem, aż świt

się przebudzi i na ganku stanie.

 

Ponad skrawkiem ziemi,

co zostaje po nas wiecznie,

duch rozsiewa skrzydeł cienie,

by powracać tam koniecznie.

 

Józef Romanowski, maj 2000 r.

 

Tradycyjnie uroczyście z chlebem i solą pod dźwięki muzyki ludowej witali gości licznie zgromadzeni Lidzcy Polacy. Każdego uczestnika czekał bogaty i ciekawy program.

 

"...W gościnność Lidzian nie wątpiłem. Zostaliśmy przyjęci serdecznie, po staropolsku,

chlebem i solą...".

(Andrzej Kopeć)

"...Tłum mieszkańców, orkiestra, dzieci witające chlebem i solą, wszystko to spowodowało ucisk w gardle. Momentalnie przestałam być turystką odwiedzającą nieznane miejsca, poczułam się jak wędrowiec, który po długiej i męczącej tułaczce wraca do domu.

Odczułam atmosferę, która otaczała mnie w dzieciństwie - charakterystycznej, kresowej gościnności, życzliwości, wręcz serdeczności..."

 

 

"Z wielu wydarzeń towarzyszących przebiegowi VI Zjazdu Lidzian wymienię tzw. "Spotkania lidzkie", które miały miejsce w muzycznym centrum "Panorama" i były oznaczone obecnością rozwieszonych w holu przedwojennych sztandarów różnorakich lidzkich organizacji. Trwały "Spotkania" niepomiernie długo - 6 godzin bez przerwy. A wspominam o nich nie z powodu ich czasowej objętości, a ze swoistej wyjątkowości tej uroczystości. Nie przypominam sobie, by jakaś inna uroczystość w Lidzie kiedykolwiek zgromadziła razem tak szerokie przedstawicielstwo różnych narodowości. Reprezentanci społecznych białoruskich organizacji, żydowskiej, litewskiej, tatarskiej, ukraińskiej i, wiadomo, polskich gorąco witali Uczestników Zjazdu, dzieląc się z nimi swymi radościami i kłopotami, oraz nieśli w darze drogim gościom najpiękniejsze owoce własnych kultur - utwory muzyczne, pieśni, tańce, wiersze. Wszystko to czynili z gorącym, otwartym sercem, a goście z sali odpowiadali na to Kali łaskasamą serdecznością. Stwarzał się niepowtarzalny klimat życzliwości i czegoś jeszcze. Na scenie umieszczono godło wraz z udekorowanym w jej centrum obrazem Matki Bożej Ostrobramskiej, która nad tymi "Spotkaniami" wyraźnie czuwała..."

"Lata mijają, a w Europie nie milkną hasła o przyjaźni, tolerancji, współpracy i porozumieniu. Najczęściej pozostają jednak werbalną albo papierową utopią.

Nam, uczestnikom VI Światowego zjazdu Lidzian zdarzyło się jednak przeżyć chwile, kiedy utopia nabrała realnych kształtów. Miało to miejsce podczas wspaniałego uroczystego wieczoru 22 maja w Centrum Muzycznym "Panorama". Najpierw wybrzmiały historyczne, patriotyczne słowa o tym, jak lata wojny rozpędziły lidzką społeczność, jaką cenę trzeba było zapłacić za polską tożsamość, ile łez wsiąknęło w tę ziemię. Potem jednak rozjaśniała się tonacja tego spotkania, które zamieniło się w manifestację godności i dumy mieszkańców Lidy. W mieście tym, jak się okazuje, jest miejsce dla każdego: Białorusina i Polaka, Tatara i Żyda, Rosjanina i Ukraińca. Choć modlimy się inaczej, wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Boga, i chwała Najwyższemu, że jest na mapie Europy miasto, w którym każdy może być sobą..."

Ciekawostką VII Zjazdu były "Spotkania Towarzyskie" zorganizowane w Pałacu Kultury, podczas których każdy uczestnik mógł podzielić się swoimi wspomnieniami z lat dziecinnych, opowiedzieć czym dla każdego jest dom rodzinny, o wrażeniach z poprzednich Zjazdów, o najważniejszej w życiu podróży - z Polski Kresowej do Polski Koronnej.

Uczestniki spotkania bawili się pod dźwięki muzyki najlepszych lidskich zespołów przedstawiających różne narodowości mieszkające w Lidzie: polski zespół "Kresowiacy", białoruski - "Kali łaska" i żydowski - "Szałom", śpiewano piosenki międzywojenne.

Uczestniki Zjazdów zawsze odwiedzają cmentarze w Niecieczy , Surkontach. Chcą zobaczyć miejsce, gdzie polegli za Polskę żołnierze Armii Krajowej okręgów "Nów" i "Wiano" 21.08.1944 r. pod Surkontami, złożyć tam kwiaty i zapalić znicze.

 

"...Przekonałam się też jak żywe są wspomnienia z nie tak znowu dawnej a tak bolesnej przeszłości. PolKresowiacyegli w czasie wojny nadal żyją w pamięci mieszkańców tych okolic, o czym świadczą cmentarze w Szczuczynie, Surkontach czy Niecieczy.

Wizyta w Niecieczy była dla mnie prawdziwym wstrząsem. Odczułam na włas­nej skórze, że czas jest pojęciem względnym, już w Cackach cofnął się o 55 lat..."

Stały tradycją spotkania w kołach zainteresowań: z harcerzami w szkole nr 16, z nauczycielami języka polskiego, absolwentami Gimnazjum im. Hetmana Karola Chodkiewicza...

 

"...Byłem instruktorem harcerskim, naturalnie, więc poszedłem na spotkanie z harcerkami. Miło było stwierdzić, że duch harcerski i metody wychowawcze są wszędzie takie same. Wspólnie śpiewane piosenki harcerskie miały tu jednak szczególną wagę..."

(Andrzej Kopeć)

W niedzielę w kościele Farnym odbywa się Msza św. w intencji Lidzian uczestniczących w Zjezdzie.

 

"...Dla nas dziełem Opatrzności Bożej wydał się fakt, że mieszkamy w hotelu położonym tuż przy kościele pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego. Tę zabytkową świątynię

ocaliła powojenna zabudowa, więc mniemać należy, że lidzką starówkę zniosły z powierzchni ziemi bombowe naloty, a Kościół ocalał na świadectwo że dzieło zniszczenia ominie cel, jeśli będzie taka wola Boża. W tym właśnie kościele mieliśmy okazje obserwować, jak smukłe zakonniczki z dziewczęcym temperamentem i Bożym zapałem przygotowują do I Komunii Świętej dziewczęta i chłopców od 10 do 16 (licząc na oko) lat, czekających na spotkanie z Chrystusem. Okazuje się, że nie sposób tych "komunistów"( tym sposobem wyraz ten wraca do znaczenia, jakie kryje się w łacińskim źródłosłowiu) przyprowadzić do ołtarza w jednej grupie tak wielu jest tych neokatechumenów. Swoje spotkanie z Eucharystią odbywają więc co niedziele w kolejnych turach..."

(Maria Suchocka)

 

"...Zobaczyłam znany mi z dzieciństwa kościół i gdy weszłam do środka, miałam wrażenie, że widzę tych samych ludzi, te same kobiety w kolorowych chustkach na głowach. Rozbrzmiewał ten sam piękny, polski śpiew, słyszany czasem we snach, wyrażający wszystko - tęsknotę i nadzieję, rozpacz i ukojenie, prośbę i spokój..."

Jedną z najbardziej ciekawych części programu Zjazdów są wycieczki do miejsc wpisanych w historię naszej kultury i literatury.

 

 

Lida - Trokiele - Gieraniony - Subotniki - Żemosław - Lipniszki

 

Wyjazd do miasteczek obecnej Ziemi Iwiejskiej, mającej bogatą i ciekawą historię umożliwił modlitwę u stóp Matki Boskiej Trokielskiej. Ten Obraz słynący wieloma cudami został

odnaleziony w popiołach po pożarze świątyni i umieszczony w ołtarzu nowo wybudowanego

kościoła. Kościół p.w. Nawiedzenia NMP, drewniany, zbudowany w 1809 r., zamknięty w 1968 r., zwrócony wiernym w 1985 r. Główne uroczystości ku czci MB Trokielskiej odbywają się 12-13 lipca.

 

Gieraniony. Znajduje się tu kościół katolicki p.w. św. Mikołaja, pierwotny fundacji wojewody wileńskiego i kanclerza litewskiego Albrechta Gasztołda, zbudowany w 1529 r., odbudowany po pożarze w 1779 r. w stylu barokowym kosztem Jana Probacza, nieprzerwanie czynny.

Zachowały się także resztki ruin zamku Gosztołdów oraz rozległe umocnienia ziemne, potężne wały i fosa. Zamek wzniesiono w 1 poł. XVI w. przez Albrechta Gasztołda, przez kilka lat, przed poślubieniem króla Zygmunta Augusta, mieszkała w nim Barbara Radziwiłłówna, wdowa po Stanisławie Gasztołdzie. Później zamek należał między innymi do Sapiehów i Kiszków. Nie odegrał jednak poważniejszej militarnej roli i już w k. XVII wieku był ruiną, a w XIX w. niemal całkowicie rozebrano mury, wykorzystując materiał do budowy różnych budynków w niedalekich Lipniszkach.

 

Subotniki. W 1904 r. na miejscu drewnianego kościoła i murowanej kaplicy wybudowano z inicjatywy i pod opieką Władysława Umiastowskiego nowy murowany kościół, w podziemiach którego znajdują się groby hrabiów Umiastowskich.

 

Żemosław. Miejscowe dobra, zwane niegdyś Kondraciszki, dość często zmieniały właścicieli, m.in. w XVII w. były własnością Żemłłów, od których wzięły swą obecną nazwę. W XVIII wieku był własnością Szczyttów, a w 1807 roku kupili go Umiastowscyi w ich ręku pozostał do 1922 r. W 1922 r. ostatnia właścicielka majątku, Janina Umiastowska, przekazała Żemosław Uniwersytetowi Wileńskiemu, zastrzegając sobie dożywocie.

Neoklasycystyczny pałac , wzorowany na pałacu w Łazienkach w Warszawie, został zbudowany w 2 poł. XIX w. (przed 1877 r.) przez Władysława i Janinę z Dunin-Rajeckich Umiastowskich. Pałac w Żemosławiu uznawany jest za najlepszą z kilka istniejących kopii pałacu łazienkowskiego i przypomina go zarówno od frontu jak i od elewacji ogrodowej.

Pałac otacza nieduży park, urządzony w 1883 r. przez francuskiego ogrodnika Jamme, sprowadzonego z majątku Tyszkiewiczów w Werkach pod Wilnem. W parku zachowała się altanka z 1885 r. z rzeźbą Matki Boskiej oraz kapliczka. Również zachowały się liczne zabudowania gospodarcze dawnego majątku: spichlerz, lodownia, stajnia, piwnica, młyn, gorzelnia i serowarnia.

 

Lipniszki. Znajduje się tu neogotycki kościół katolicki p.w. św. Kazimierza wybudowany w 1900 r.

 

 

Lida - Iszczołno - Szczuczyn - Różanka.

 

- niewielkie miasteczko, kościół i jedyny zachowany do dziś słoneczny zegar. Kościół katolicki p.w. św. Trójcy, Iszczołnopóźnobarokowy, fundacji Józefa i Marianny Wahlów, zbudowany w 1758 r., nieprzerwanie czynny. Obok kościoła jednokondygnacyjna dzwonnica z poł. XIX w.

 

Szczuczyn. W XVIII w. dobra szczuczyńskie były własnością rodziny Scipio del Campo. Na pocz. XIX w., przez małżeństwo z Marią Scipio del Campo właścicielem Szczuczyna stał się minister skarbu Królestwa Polskiego ks. Ksawery Drucki-Lubecki, inicjator budowy Kanału Augustowskiego. W ręku Druckich-Lubeckich majątek pozostał do 1939 r., a ostatnią właścicielką dóbr była ks. Maria Drucka-Lubecka, wdowa po Władysławie. Neoklasycystyczny pałac w Szczuczynie został wybudowany w k. XIX w. przez ks. Władysława Druckiego-Lubeckiego według projektu jakiegoś architekta wileńskiego. Pałac otacza park regularny z XIX w., założony przez Stanisława Bonifacego Jundziłła.

Kościół katolicki p.w. św. Teresy, popijarski, klasycystyczny, fundowany przez ks. Ksawerego Druckiego-Lubeckiego, zbudowany w 1829 r., odebrany pijarom w 1832 r., zwrócony zakonowi po I wojnie światowej, zamknięty w 1959 r., remontowany i zwrócony wiernym w 1988 r. i ponownie powierzony pijarom.

Przy klasztorze pijarów istniała niegdyś założona w 1669 r. znana szkoła, w której uczył się Kazimierz Narbutt(1738-1807), brat historyka- Teodora, pijar, filozof, autor pierwszego polskiego podręcznika logiki. W szczuczynskiej szkole nauczał inny znany pijar - przyrodnik Stanisław Bonifacy Jundziłł (1761-1847), późniejszy profesor Uniwersytetu Wileńskiego, autor znakomitych podręczników botaniki i zoologii. Znanymi absolwentami tej szkoły byli także późniejsi studenci Uniwersytetu Wileńskiego, przyjaciele Adama Mickiewicza, filomaci - Onufry Pietraszkiewicz (urodzony w Szczuczynie w 1793 r.) i Ignacy Domeyko. Zachował się budynek plebanii z 1829 r., do której przeniesiono szkołę pijarską, zamkniętą w 1832 r. w ramach represji po powstaniu listopadowym.

 

Rożanka. Kościół katolicki p.w. śś. Piotra i Pawła, zbudowany z cegły i kamienia polnego w 1674 r., przebudowany w r. 1827 w stylu neogotyckim wg projektu arch. Henryka Marconiego na zlecenie Ludwika Paca, nieprzerwanie czynny.

 

 

Lida - Grodno - Bohatyrowicze

 

"...Wymienię jeszcze jedno, pozostawiające niezapomniany ślad wydarzenie - odwiedzenie miejsca dobrze znanego dzięki utworowi Elizy Orzeszkowej "Nad Niemnem" - Bohatyrowicz. Miejsca pięknej miłości i bohaterskiego zrywu, a które do tego czasu promieniuje świetnością dawnej Rzeczpospolitej..."

"Grodno. Pierwsza wzmianka o Grod­nie, jako stolicy udzielnego Księ­stwa Grodzieńskiego, znajduje się w Kronice Hipacego i datuje się na rok 1128. Jest ono przedsta­wione jako znaczący ośrodek rze­miosła i handlu. Od 1346 roku Grodno wchodzi w skład Wielkiego Księstwa Litewskiego. Książa Witold ustanowią Grodno drugą stolicą księstwa i zbudował tu gotycki zamek.

Król Stefan Batory zbudował w Grodnie renesansowy zamek, dokąd faktycznie przeniósł stolicę Rzeczpospolitej. W 1588 roku w Grodnie były: 2 zam­ki, 9 cerkwi, 3 kościoły, synago­ga, 31 ulic i 4 tysiące mieszka­ńców. W latach 1760-80 starosta grodzieński Antoni Tyzenhaus tworzy z grodu silny ośrodek go­spodarki i kultury. Powstały w tym czasie akademia medyczna, rolnicza, budowlana i inne szko­ły, 15 manufaktur. W latach 1794 i 1863 Grodno jest jednym z wa­żnych ośrodków powstań. Od roku 1795 wchodzi w skład Im­perium Rosyjskiego, a w latach 1920-1939 należy do Polski. W czasie II wojny światowej zginęła ponad połowa mieszkańców mia­sta.

Dziś Grodno jest stolicą jednego z sześciu województw Białoru­si i liczy ponad 300 tysięcy miesz­kańców. Działa tu uniwersytet, instytut medyczny i rolniczy, ka­tolickie wyższe seminarium du­chowne, instytuty Akademii Nauk, dwa muzea, dwa teatry, cztery kościoły i cztery cerkwie. Miasto położone jest nad brzega­mi .Niemna, dużo zieleni. Nad Grodnem króluje Góra Zamkowa i w tym miejscu zaczynało się Grodno. Niemen ciągnie się na przestrzeni 900 km, a na terenie Białorusi - 400 km. Najważniejsze zabytki: cerkiew Kołoża z XII wieku, Stary Zamek, gdzie odbywały się walki z Krzyżaka-mi w XIII i XIV w., Nowy Zamek, dom, w którym mieszkała i tworzyła Eliza Orzeszkowa, gdzie mie­ści się obecnie szkoła oraz mu­zeum ku jej czci, ogromne wrażenie robi przepiękny kościół Farny ufundo­wany przez Stefana Batorego, konsekrowany w r. 1667, obecnie bazylika katedralna p.w. św. Franciszka Ksawerego." Maria Polidoro

 

 

Lida - Wilno

 

 

 

Nie ważne, że historia kartę dziejów zmienia,

Ważne są zasługi tego pokolenia,

Które zostawiło dla potomnych w spuściźnie

Nigdy nie zatartą - pamięć o Ojczyźnie.

 

Dzięki możnym rodom, co w magnackim geście

Wznosiły budowle - aby trwały wiecznie ...

Jako przykład budowli, która oko cieszy

Jest przy Ostrej Bramie - kościół św. Teresy.

 

Fundowany przez Paca - twór polotu Tencalli,

Form subtelnością, kolorytem detali

Musi wzbudzać zachwyt - nawet konesera,

Harmonią efektów, która dech zapiera.

 

Od sklepienia nawy głównej - wypełnionej freskami,

Po kaplice: Matki Bożej i Pociejów z grobowcami.

Każdy szczegół wnętrza - przyciąga spojrzenia,

I na zawsze pozostawia niezatarte wrażenia.

 

Już fasada świątyni (choć kaplica ją przysłania)

Bogactwem formy oddaje architekta starania,

By nadać jej wygląd - dotąd niepraktykowany,

Od cokołu, przez marmurem okładane ściany ...

 

Wieńczy ją herb Paców - kunsztownie zdobiony.

Jest podziwu godzien - prosi o pokłony ...

I o zadumę nad dziejami tej dzielnicy

Na wpół polskiej i litewskiej księstwa stolicy.

 

Więc kimkolwiek jesteś - zawitaj w te strony !

A gdy hołd już złożysz - Królowej Korony,

Wstąp obok do świątyni, by nasycić oczy

Tym szczególnym pięknem - co Cię zauroczy.

 

Maj 1998 r.

 

 

Święta Anno !

 

Jest takie miasto, a w jego dzielnicy

Wciśnięta w gęstą zabudowę ulicy

Stoi perełka flamandzkiego gotyku

Przy wileńskim chodniku.

 

Z czerwonej cegły, gęsto żebrowana

Niby maskotka miastu darowana.

Strzeliste luki, palmowe sklepienie

- Małe objawienie.

 

Choć znawcy odkryli architekta błędy,

Choć strop się walił od ciężaru cegły,

To ktokolwiek ją ujrzy - tego zauroczy.

Tyle w niej mocy.

 

Pozwól Święta Anno, patronko świątyni,

By ci co Cię wielbią - mogli w każdej chwili,

Błądząc czasami, gdy księżyc na niebie,

Trafić do Ciebie.

 

A dla tych, którym droga zbyt daleką,

W bezsenne noce niech myślami tam lecą,

Mając Twój widok pod mokrą powieką,

I żal, że jesteś tak daleko.

 

Marzec 1998 r.

 

 

Z góry Trzykrzyskiej, kto na nią wstąpi,

U stóp mu się ściele Wilno,

Gdzie poprzez miasto, parki i wąwozy

Wilja z Wilenką płyną krętą linią.

 

Czasu Ci braknie, jeśliś wędrowcem,

Aby obejrzeć, co godne zwiedzenia,

Więc wstąp do świątyni na Antokolu,

Ona Ci zapewni szczególne wrażenia.

 

Przed trzema wiekami, potężną jak zamek

Hetmań Pac tę świątynię fundował -

Według ślubowania w podzięce za życie

Królowej pokoju darował.

 

A gdy zakończył życie doczesne,

To zgodnie z wolą którą uczynił,

Miejsce wiecznego dla siebie spoczynku,

Wybrał u progu świątyni.

 

"Hic jacet peccator" (tu leży grzesznik)

Ani tytułów, ani nazwiska -

Dochował ślubów, kościół zbudował,

Bo wiara była mu bliska.

 

Zwiedzając zatem wnętrza te cudne,

Jak on - bądź pokorny i cichy,

Mając na względzie kruchość istnienia,

Jak i miernotę pychy.

 

Niechaj biel stiuków i rzeźb scenicznych,

Mnogość detali wystroju bogata,

Będzie przykładem Jej łaski i troski -

Skoro przetrwała zawieruchy świata.

 

Marzec 1998 roku

 

Lida - Nowogródek - Świteź - Zaosie - Mir - Nieśwież

 

Kościół farny p.w. Przemienienia Pańskiego, barokowy, zbu­dowany w 1. 1719-23 w miejscu dawniejszego kościoła z k. XIV w., fundowanego przez wielkiego księcia Witolda. Do nowej świątyni włączono też dwie starsze kaplice dawnego kościoła - kaplicę p.w. Bożego Ciała i kaplicę p.w. Aniołów Stróżów. W XVIII w. świątynia była miejscem odbywania lokalnych sej­mików. W lutym 1799 r. w kościele został ochrzczony Adam Mickiewicz. W 1857 r., ze względu na stan bliski ruinie, kościół został zamknięty. Odbudowę rozpoczęto dopiero w 1906 r., a za­kończono po I wojnie światowej. Od tego czasu jest nieprzerwa nie czynny. W zewnętrz­ną ścianę kościoła wmurowana jest tablica informująca o zaślu­binach króla Władysława Jagiełły z Sońką, ks. Holszańską, jakie miały miejsce w nowogródzkiej farze w 1422 r. W bocznej kaplicy znajduje się uwieczniony przez Mickiewicza w inwokacji do Pana Tadeusza cudowny obraz MB Nowogródzkiej, który jest XVIII-wieczną kopią obrazu znajdującego się niegdyś w nowogródzkim kościele jezu­ itów. W kościele jest także inny cenny obraz, przedstawiający św. Michała Archanioła, patrona miasta, przeniesiony tu ze zni­ szczonego kościoła dominikanów. Obok kościoła kamień ku czci 11 sióstr nazaretanek zamordowanych przez hitlerowców l sierpnia 1943 r. Sarkofag z ich szczątkami znajduje się w bocznej kaplicy kościoła.

Kościół katolicki p.w. św.. Michała, podominikański, baroko­ wy. Klasztor dominikanów był fundowany przez wojewodę wi­ leńskiego Krzysztofa Chodkiewicza w 1624 r. i był początkowo drewniany. Obecny kościół został zbudowany przez dominika­nów w 1724 r. i był remontowany po pożarach w 1751 i 1831 r. W 1. 1751-1831 dominikanie prowadzili przy klasztorze szkołę, do której w 1. 1807-1815 uczęszczał Adam Mickiewicz. Jej ucz­ niem był także Jan Czeczot, który tu zaprzyjaźnił się z Mickiewi­ czem. Władze carskie zamknęły szkołę w 1832 r., w 1853 r. ska­ sowano klasztor, a kościół został przebudowany. Po II wojnie światowej kościół zamknięto w 1948 r., wykorzystywano go jako skład mebli, a w 1976 r. częściowo strawił go pożar. Później świątynia była w stanie permanentnego remontu, a w 1993 r. zwrócono ją wiernym. się sklepienia gwiaździste. W kościele znajduje się marmurowa tablica z popiersiem Adama Mickiewicza, wmurowana w stulecie urodzin poety.

 

Kościół i klasztor franciszkanów, budowle barokowe, fundacji podstolego nowogródzkiego Tomasza Woyniłłowicza, zbudowa­ ne w 1714 r. (wg innych danych - w 1780 r.). W 1831 r. klasztor został skasowany, a w 1846 r. kościół p.w. św. Antoniego prze­budowano w stylu rosyjsko-bizantyjskim na sobór prawosławny p.w. św. Mikołaja.

Ruiny zamku książąt litewskich na Górze Zamkowej. Pierw­ sze ziemno-drewniane budowle obronne, siedzibę kniaziów ru­ skich, wzniesiono tu w XI w. Zostały one zniszczone podczas jednego z ataków tatarskich. W XIII w. odnowił je książę litew­ ski Erdziwiłł. W 1252 r. na zamku nowogródzkim książę Men dog koronował się na jedynego w dziejach króla Litwy, a Nowo­ gródek pełnił wówczas funkcję litewskiej stolicy, później zaś był stolicą księstwa nowogródzkiego. W 2 pół. XIII w. nowogrodzki zamek był kilkakrotnie atakowany przez książąt ruskich i sprzy­ mierzonych z nimi Tatarów. Główną obronną budowlą zamkową była wówczas wzniesiona ok. pół. XIII w. pięciokondygnacyjna wieża-brama z kamieni polnych. Została ona zniszczona podczas jednego z ataków krzyżackich, które kilkakrotnie powtarzały się w XIV w. W 1394 r. podczas kolejnego ataku krzyżackiego obrońcy zamku spalili go, a sami uszli w lasy. Na przeł. XIV i XV w. z inicjatywy wielkiego księcia Witolda zamek odbudo­ wano już jako budowlę murowaną, wznosząc m.in. nową wieżę bramną z cegły oraz trzy inne trójkondygnacyjne wieże. Na przeł. XV i XVI w. zbudowano dwie dalsze wieże. W sumie więc, w XVI w. zamek miał siedem wież połączonych murami obwodowymi. W 1706 r. zamek został zniszczony i wysadzony w powietrze przez Szwedów. Do naszych czasów zachowały się ruiny dwóch wież: Szczytowej (Centralnej) i Kościelnej oraz wały ziemne i głęboka fosa otaczająca zamek.

 

Dom (dworek) Adama Mickiewicza. Dom zbudowany w 2 poł. XIX w. na miejscu spalonego XVIII-wiecznego dworku Mickiewiczów, w podobnej postaci. Był własnością sędziego Mikołaja Mickiewiczy, ojca poety. Po II wojnie światowej mieściło się tu muzeum Adama Mickiewicza, które po gruntownym remoncie wykonanym przez polskie przedsiębiorstwo Exbud w latach 1989-1990 zostało ponownie otwarte w 1992 r. Obok dworku znajdują się zrekonstruowane i podobnie jak dworek kryte wysokimi gontowymi dachami: oficyna, lamus, altana i studnia z kołowrotem. Przed dworkiem popiersie poety.

 

Zaosie. Zrekonstruowany zespół dworski w dawnym folwarku Mickiewiczów, gdzie urodził się Adam Mickiewicz, co upamiętnia obelisk i kamień z wyrytą datą urodzin poety. Obelisk został ustawiony w 1927 r. przez jednostkę wojskową z Baranowicz, odnowiono go w roku 1955. Drewniane zbudowania folwarku zostały zniszczone podczas I wojny światowej. W 1996 r., w związku ze zbliżającą się 200-rocznicą urodzin poety zrekonstruowano je wg starych planów i rysunków.

 

Mir. Zespół zamkowo-parkowy. Zamek, jeden z największych i najlepiej zachowanych na Białorusi, został zbudowany w 1. 1506-10 przez Jerzego Illinicza, marszałka litewskiego, namiest­ nika lidzkiego, starostę brzeskiego i kowieńskiego. Od 1568 r. ogromne dobra mirskie należały do Radziwiłłów, a w 1589 r. zostały włączone do ordynacji nieświeskiej. Od tego czasu Ra­dziwiłłowie nieświescy zaczęli używać tytułu "hrabiów na Mi­ rze". Po śmierci ks. Dominika Radziwiłła w 1813 r. Mir został odłączony od ordynacji nieświeskiej i jako wiano dostał się jego córce Stefanii, która poślubiła ks. Ludwika de Sayn-Wittgenstei na. W 2 pół. XIX w., z kolei jako wiano córki Wittgensteinów Marii, Mir stał się własnością książąt Hohenlohe-Schillingsfurst. Od nich w 1895 r. kupili Mir książęta Światopełk-Mirscy, pocho­ dzący ze zrusyfikowanej gałęzi tej rodziny. W ich ręku zamek i dobra pozostawały do II wojny światowej.

Radzi­ wiłłowie, mając w pobliżu rezydencję nieświeską, w zasadzie nigdy na stałe nie mieszkali w zamku. Od 1775 r. często bywał tu jednak ks. Karol Stanisław Radziwiłł "Panie Kochanku", który urządzał polowania w okolicznych lasach, a w samym zamku - słynne festyny. We wrześniu 1785 r. Radziwiłł podejmował w Mirze, z właściwą sobie wystawnością, powracającego z Nie­ świeża króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Poważnym uszkodzeniom zamek uległ podczas walk w 1794 r., kiedy to wojska rosyjskie osaczyły tu oddział polski i zdobyły twierdzę szturmem. Kolejne zniszczenia zamku nastąpiły podczas wojen napoleońskich. W dniach 9-10 lipca 1812 r. straż przednia kawa­ lerii marszałka Davout składająca się z 3-tysięcznego oddziału polskiej jazdy pod dowództwem gen. Rożnieckiego, starła się pod Mirem ze strażą tylną rosyjskiej armii Bagrationa, składają­cej z ponad 10-tysiecznego oddziału kozaków pod dowództwem atamana Płatowa. W zaciętej potyczce Polacy stracili ok. 300 zabitych, straty nieprzyjaciela były znacznie większe. Zmuszony do wycofania Płatów częściowo wysadził zamek w powietrze. Po odstąpieniu wojsk rosyjskich w zamku założył swą główną kwa­terę król Westfalii - Hieronim Bonaparte. Podczas odwrotu armii napoleońskiej, 10-11 listopada 1812 r. pod murami Mira doszło do kolejnej bitwy, w której admirał Cziczagow rozbił Francuzów, a zamek kazał spalić. Od tego czasu, przez kilkadziesiąt lat bu­ dowla pozostawała opuszczona w stanie częściowej ruiny. W 2 pół. XIX w. podjęto pierwsze prace restauracyjne. W okre­ sie międzywojennym, znany z ekstrawagancji właściciel Mira ks. Michał Światopełk-Mirski podjął odbudowę zamku, a w odno­ wionej jego części założył muzeum osobliwości. Po II wojnie światowej zamek był opuszczony i ponownie popadł w ruinę.

W 1969 r. przeprowadzono częściową konserwację budowli a od 1991 r. trwa restauracja zabytku. W jednej z sal zamku urządzo­ no niewielką ekspozycję muzealną. W 1994 r. zamek w Mirze został uznany za obiekt Światowego Dziedzictwa Kultury.

 

Kościół katolicki p.w. św. Mikołaja, gotycko-renesansowy, fun­ dacji ks. Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła "Sierotki", zbudowany w 1. 1599-1605, przebudowany w 1710 r. W XVII w. przy ko­ ściele istniała szkoła i szpital św. Eskulapa, fundowane przez ks. Radziwiłła "Sierotkę". W 1865 r. kościół przebudowany był na cerkiew, po I wojnie światowej zwrócony katolikom, po II woj­nie światowej zamknięty i zrujnowany, zwrócony wiernym w 1990 r.

 

Cerkiew prawosławna p.w. Św. Trójcy, fundowana ok. 1700 r. przez kanclerza litewskiego ks. Karola Stanisława Radziwiłła jako unicka cerkiew klasztoru bazylianów, po kasacie unii w 1839 r. zamieniona na prawosławną, po pożarze w 1865 r. przebudowana w stylu rosyjsko-bizantyjskim.

 

Nieśwież. Zespół zamkowo-pałacowy, dawna rezydencja i ośrodek ogromnych dóbr Radziwiłłów. Do­bra nieświeskie znalazły się w ręku Radziwiłłów w 1533 r., kiedy to na mocy ugody rodzinnej otrzymali je Mikołaj i Jan Radziwił­łowie, synowie Anny i Jana Mikołaja Radziwiłłów. Pierwszym z rodu Radziwiłłów, który osiedlił się w Nieświeżu na stałe, był Mikołaj zwany "Czarnym" (1515-1565), był za­ łożycielem potęgi rodu. Skupił on w swoim ręku najważniejsze urzędy, m.in. marszałka wielkiego litewskiego, kanclerza wiel­ kiego litewskiego, wojewody wileńskiego i był w owym czasie najważniejszą po królu osobą w Wielkim Księstwie Litewskim. Jako zwolennik reformacji Radziwiłł założył w Nieświeżu w 1562 r. słynną drukarnię, w której wyszedł m.in. Katechizm Szymona Budnego w języku białoruskim i słynna Biblia Nieświeska. Pra­ cowali w niej m.in. słynni drukarze - Szymon Budny i Tomasz Makowski - autor wydanej w 1613 r. pierwszej mapy Wielkiego Księstwa Litewskiego z opisem i graficznym przedstawieniem sylwetek najważniejszych miast i zamków. Wielką rezydencję w Nieświeżu założył jednak dopiero syn Mikołaja - Mikołaj Krzysztof, zwany "Sierotką" (1549-1616), marszałek nadwor­ ny litewski, kasztelan i wojewoda trocki oraz wileński. Budowę nowego ogromnego zamku bastionowego rozpoczęto z jego ini­ cjatywy w 1583 r. na pd.-zach. od miasta na miejscu drewnianego zamku z 1533 r., w którym rezydował jego ojciec. . Radziwiłł "Sierotka", powróciwszy na łono kościoła katolickiego, ufundował w Nieświeżu także kościół i kolegium jezuickie, oraz klasztory bernardynów i benedyktynek.

Kolejnym władcą rezydencji był Karol Stanisław "Panie Kochanku", który w roku 1785 wystawnie gościł w Nieświeżu króla Stanisława Augusta Poniatowskiego udającego się na sejm do Grodna. W 1914 r. właścicielem Nieświeża został ks. Albrecht Radziwiłł, uczestnik wojny w 1920 r. jako porucznik pułku ułanów. Z jego inicjatywy w październiku 1926 r. odbył się tu słynny "zjazd nieświeski" z udziałem marszałka Piłsudskiego i kresowych ziemian, zakończony zawarciem tzw. Porozumienia nieświeskiego. W 1939 r. nieświeski zamek został zajęty przez Armię Czerwoną, szczęśliwie unikając splądrowania. Bezcenne zbiory uległy rozproszeniu i zostały wywiezione stąd m.in. do Mińska i w głąb Rosji. Po wojnie w zamku umieszczono szpital, a obecnie mieści się sanatorium.

 

Kościół i klasztor benedyktynek, barokowe fundacji ks. Mi­ kołaja Krzysztofa Radziwiłła "Sierotki", zbudowane w 1. 1590- 96 prawdopodobnie wg projektu pracującego dla Radziwiłłów jezuickiego architekta Giovanniego Marii Bernardoniego, prze­ budowane w XVII, XVIII i XIX w. W 1866 r. kościół przekazano cerkwi prawosławnej, a klasztor zamknięto i w 1878 r. zamienio­ no na koszary. Po I wojnie światowej w budynkach klasztornych mieściło się seminarium nauczycielskie, liceum pedagogiczne mieści się tu także obecnie.

 

Kościół katolicki p.w. Bożego Ciała, pojezuicki, fundacji ks. Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła - "Sierotki", zbudowany w 1. 1584-93 wg projektu włoskiego jezuity Giovanniego Marii Ber- nardoniego na wzór rzymskiego kościoła II Gesu, był pierwszą na ziemiach Rzeczypospolitej budowlą w stylu barokowym. Po zni­ szczeniach w pół. XVII w. kościół odbudował arch. A. Kruger, ostateczny zaś wystrój świątynia otrzymała po przebudowie w XVIII w. za czasów ks. Michała Kazimierza Radziwiłła - "Rybeńki". W 1. 1622-24 kaznodzieją i spowiednikiem w ko­ ściele, a także misjonarzem w najbliższej okolicy, był późniejszy męczennik i święty - jezuita Andrzej Bobola. Po skasowaniu klasztoru jezuitów w 1773 r. kościół stał się parafialnym i był nieprzerwanie czynny. Obecnie jest to jedna z najcenniejszych budowli sakralnych na terenie Białorusi. . Pod kościołem znajduje się krypta, w której pochowano ponad 102 członków rodu Radziwiłłów. Wszyscy Radziwiłłowie spoczywa­ ją w identycznych trumnach z brzozowych desek, opieczętowa­ nych plombami z radziwiłłowskim herbem.

 

 

Lida - Słonim - Rożana - Kosów Poleski - Zyrowice

 

Słonim. Kościół katolicki p.w. św. Andrzeja, na dawnym przedmieściu Zamoście, zbudowany w 1775 r., odbudowany po zniszczeniach w okresie I wojny światowej, po II wojnie światowej zamknięty, zdewastowany, zwrócony wiernym w 1991 r., odrestaurowany w latach 1991-1993.

 

Kościół i klasztor bernardynek, fundowane przez Aleksandra Judyckiego i Konstancję z Judyckich Sielatycką w 1645 r., początkowo drewniane, zniszczone przez pożary, na miejscu którego został zbudowany barokowy kościół p.w. Niepokalanego Poczęcia NMP. W okresie międzywojennym mieścił się tu klasztor niepokalanek i żeńskie gimnazjum. Po II wojnie światowej w budynkach klasztornych umieszczono szpital miejski. Obecnie część pomieszczeń klasztoru ponownie zajmują opiekujące się kościołem niepokalanki.

 

Kościół i klasztor bernardynów. Fundowane w 1630 r. przez sekretarza królewskiego Andrzeja Radwana i jego żonę Katarzynę, pierwotnie drewniane. Wczesnobarokowy kościół p.w. św. Trójcy został zbudowany w 1639-45 latach i był włączony wówczas w system miejskich umocnień obronnych. Przebudowany w 1864 r. na cerkiew, w okresie międzywojennym zwrócony katolikom, po II wojnie światowej świątynia ponownie oddana prawosławnym i czynna do dziś jako cerkiew p.w. św. Trójcy.

Po kasacji klasztoru bernardynów w 1864 r. władze carskie umieściły w budynkach magazyny, w okresie międzywojennym mieściło się tu starostwo, obecnie jest tu internat szkoły medycznej.

 

Różana. Zespół pałacowy w dawnej rezydencji Sapiehów. Na początku XVII w. na pogórku górującym nad miasteczkiem kanclerz Wielkiego Księstwa Litewskigo Lew Sapieha wzniósł pałac (zamek), w którym przyjmował m. in. Królewicza Władysława Wazę idącego w 1617 r. na Moskwę. Również kanclerz Aleksander Sapieha w r. 1784 przyjmował tu króla Stanisława Augusta Poniatowskiego udającego się na sejm do Grodna. Aleksander Sapieha przeznaczył jedno ze skrzydeł swej rezydencji na teatr, założył też w Różanie i innych swych dobrach kilka fabryk włókienniczych. Syn Aleksandra, Franciszek Sapieha, odziedziczywszy różanę w 1793 r. z niewiadomych przyczyn przeniósł swą siedzibę do Dereczyna, część wspaniałej rezydencji w Różanie przeznaczając na skład zboża i przędzalnię wełny. Od tego czasu zaczął się powolny upadek różańskiej siedziby. W 1831 r. władze carskie za udział w powstaniu listopadowym skonfiskowały dobra różańskie ich ówczesnemu właścicielowi. Główny korpus pałacu przerobiono na fabrykę włókienniczą, a pozostała część rezydencji powoli uległa zniszczeniu. W 1914 r. pałac został spalony, w 1930 r. częściowo restaurowany, ponownie zniszczony podczas wojny w 1944 r. i od tego czasu rezydencja pozostaje w ruinie.

 

Kościół katolicki p.w. św. Trójcy, późnorenesansowy, fundacji Lwa Sapiehy, wybudowany w 1617 r., przebudowany w 1779 r. w stylu wczesnego klasycyzmu wg projektu arch. Jana Samuela Beckera, odnawiany w latach 1850 i 1891, nieprzerwanie czynny.

 

Cerkiew i klasztor bazylianów, barokowe, wzniesione w 2 poł. XVIII w. Cerkiew p.w. śś. Piotra i Pawła, fundacji Krystyny z Sapiehów Massalskiej, zbudowana w latach 1762-79, w XIX w. zamieniona na prawosławną.

Korpus klasztorny fundacji kanclerza litewskigo Aleksandra Sapiehy, został wzniesiony w latach 1784-88. Obecnie w budynku mieści się poliklinika.

 

Kosów Poleski. Pałac Pusłowskich. Właścicielami rozległych dóbr kosow skich były niegdyś najbogatsze i najświetniejsze rody Rzeczypo­ spolitej. Od k. XV w. dobra te należały kolejno do Chreptowi czów, Sanguszków, Sapiehów, Flemingów i Czartoryskich. W l pół. XIX w. ich właścicielami stali się Pusłowscy, którzy naprzeł. XIX i XX w. sprzedali majątek w ręce rosyjskie, a po I wojnie światowej uległ on parcelacji. Wspaniały neogotycki pałac w Ko sowie został zbudowany w 1838 r. przez hr. Władysław Marconi. Budowla utrzymana w stylu zamków angielskich usytuowana została na skraju stromego wzgórza o spłaszczonym wierzchołku. U podnóża wzgórza na którym stoi pałac znajduje się miejsce po dawnym folwarku Mereczow- szczyzna, gdzie stał dwór, w którym urodził się Tadeusz Ko­ ściuszko (1746-1817). Folwark należał do dóbr kosowskich, które w l pół. XVIII w. były własnością Sapiehów. W 1733 r. tytułem zastawu objął je miecznik brzeski, Ludwik Kościuszko, ojciec Tadeusza. Tadeusz Kościuszko mieszkał tu wraz z rodzi­ cami w 1. 1746- 55, a następnie (już tylko z matką, Teklą z Ra tomskich; ojciec zmarł w 1758 r.) - w 1. 1760-64 po powrocie z nauki w kolegium w Lubieszowie. W 1764 r. ówcześni właści­ ciele dóbr kosowskich Flemingowie wykupili Mereczowszczyznę, a Tekla Kościuszkowa wraz z Tadeuszem przeniosła się do rodowego majątku Kościuszków - Siechnowicz. Drewniany dwór z pocz. XVIII w., w którym urodził się nasz bohater naro­ dowy, i w którym w okresie międzywojennym znajdowało się jego muzeum, został spalony w 1942 r. przez radzieckich party­zantów, a otaczające dwór stare drzewa zostały wycięte. Obecnie w miejscu dworu, nad brzegiem stawu, znajduje się pozbawiona zadrzewień łąka, na której w 1987 r. ustawiono otoczony ogro­ dzeniem kamień z tablicą i napisem w języku rosyjskim: " W domu stojącym na tym miejscu urodził się T. Kościuszko wybitny działacz polityczny Polski". Istnieją projekty rekonstruk­cji dworu Kościuszków i urządzenia w nim muzeum.

 

 

Wrażenia

 

"Na Zjazd Lidzian wybrałem się po raz pierwszy. Urodziłem się w Wilnie, z Lidy pochodzi moja żona Jadwiga. Nasza podróż miała dwa wątki: lidzki oraz 2 dniowy wyjazd na wschód, aż do Połocka, w poszukiwaniu naszych korzeni... Zobaczyłem Białoruś zupełnie inną niż ją sobie przedtem wyobrażałem. Wszyscy spotkani ludzie byli nam bardzo życzliwi. Ulice spokojne, nie widziałem żadnego pijanego człowieka, żadnych awantur, o co w Polsce nie trudno. Miłym zaskoczeniem było dobre współżycie wielu narodowości i religii. Polacy, Białorusini, Litwini, Żydzi i Tatarzy - wszyscy witali nas serdecznie w swojej ukochanej Lidzie i zapraszali na przyszłość. Słowa

Wa imia Ojca i Syna, to nasza malitwa

Tak jak Trójca nam jadyny Polsza, Ruś i Litwa

recytowane przez Irenę Kołyszko miały tu szczególne znaczenie.

Jestem bardzo wdzięczny Towarzystwu Kultury Polskiej Ziemi Lidzkiej za zorganizowanie zjazdu, dzięki któremu mogłem doznać tylu wspaniałych przeżyć i pomodlić się w miejscu wiecznego spoczynku swych Przodków. Jeśli Bóg pozwoli na następny Zjazd Lidzian przyjadę na pewno."

(Andrzej Kopeć)

 

"...Całkowicie zgadzam się ze stwierdzeniem autora artykułu "Cnota Pamięci" zamieszczonego w czasopiśmie "Wspólnota Polska" (nr 5), pana Wojciecha Podgórskiego , który omawiając książkę Leokadii Komaiszko "Nawet ptaki wracają" (nawiasem mówiąc nazwa książki powstała z tytułu jej reportażu poświęconego I Zjazdowi Lidzian z 1992 r.), nazwał owe zjazdy "wydarzeniem bez precedensu". Pomimo tego, że wiele społecznej pracy wymaga organizacja takiego zjazdu, to jak pięknie powiedział jeden z jego organizatorów, po tym, jak w czasie jednego ze zjazdów odnalazły się dwie zaginione od czasów wojny rodzone siostry, tylko dla tej jednej chwili warto było tyle wysiłku w nie włożyć. A ileż podobnych chwil przeżyliśmy wspólnie?"

 

"...Miasto stało się bliskie, a przeszłość przestała być abstrakcją. Zobaczyłam dom, który zbudował mój Ojciec, magistrat, w którym pracował, kościół, w którym Rodzice brali ślub, a ja byłam chrzczona, a nawet szpital, w którym przyszłam na świat.

Każdy dzień dostarczał wrażeń, których nie sposób opisać... Ujrzałam te same drewniane domki, zagajniki podchodzące pod zabudowania, i zobaczyłam młodych rodziców, siebie jako małą dziewczynkę, prowadzaną za rękę po lesie, pijącą soczek brzozowy, czy jedzącą orzechy leszczynowe.

Zmarli ożyli. Ujrzałam Ojca, Stryja, Wujka, liczne grupy młodych ludzi w mundurach polskich, podziwianych w dzieciństwie, obecnie śpiących snem wiecznym na cmentarzu w Niecieczy. Stanęły mi przed oczyma Ich pogrzeby, wręcz na nowo usłyszałam odgłos salwy honorowej oddawanej Im przez ży­wych...

Wdzięczna jestem TKPZL, że organizuje te zjazdy. Wiem na pewno, że będę w nich uczestniczyła jak długo mi zdrowie pozwoli, i to nie tylko ze względu na atrakcyjny program. W końcu podobnie jak ja, wielu uczestników tylko w ten sposób może odwiedzić rodzinne strony.

Te zjazdy dają nam coś, czego nie sposób przecenić, poczucie, że nie ma granic i kordonów między teraźniejszością a przeszłością, że nawet w naj­trudniejszych warunkach można zachować poczucie tożsamości, miłość do Ojczyzny a również uczą tak ważnej rzeczy jak tolerancja, szacunek dla innych nacji, umiejętności współżycia w międzynarodowym tyglu.

Szczery zachwyt, jak zauważyłam, nie tylko mój wywołały występy wspaniałych białoruskich zespołów. Koncerty zespołów polonijnych, zarówno dziecięce jak młodzieżowe oraz zespołów białoruskich udowodniły na nowo słuszność słów naszego wieszcza, że "pieśń gminna" to prawdziwa "arka przy­mierza między dawnymi a nowszymi laty".

Dlatego powinniśmy przywozić na zjazdy dzieci i wnuki, pokazywać łm, żĺ Ojczyzna przodków to nie koszmarek z "Bożej podszewki", ale kraj o bogatej tradycji i kulturze, która nadal kwitnie i wspaniale się rozwija.

Wyrażam głęboki podziw dla organizatorów Zjazdu i jeszcze głębszą wdzięczność za niezapomniane przeżycia, których Oni przecież dostarczyli."

 

 

Nad jeziorem Adama.

Helenie Ozonkowej

Co było?

Co jest?

Gdzie zanurzam się myślą?

Dokąd wzrokiem szybuję?

 

Świteź pluszcze u nóg mych,

Jak kot wdzięcznie się łasi.

Rzeźb galeria kornaków

Na wernisaż zaprasza.

 

Treli ptasich nie zliczyć,

W nutach dźwięków nie spisać.

A bór trwa pokłoniony

Złotym piaskiem. Świteź!

 

Gdzie wieszcz Adam?

Gdzie jego zakochana Maryla?

Świteź jego i moja,

Tylko wieszczowi niczyja.

 

Tylko słońce to samo,

I zachwyt topieli.

Zieleń boru głęboka,

Jak westchnienie błękitu.

 

Maria Suchocka

 

 

Aleksandrowi Kołyszce

 

Zapłakać nad minionym,

Łzy utopić w Świtezi.

Odrzuconych kochanków

Umiłować na nowo.

 

Porozpuszczać warkocze,

Śmiech perlisty rozsypać.

Kibić gibką, jak brzozę,

W toń jeziora zanurzyć.

 

Niech trwa chwila,

Jak żadna - rozświetlona zachwytem.

Nim przepadnie na zawsze

W rozpędzonym niebycie.

Maria Suchocka

 

 

Widzenie poety

 

Jesienny Paryż w zielonkawym blasku latarń...

Za dostojnym szeregiem ozdobionych olbrzymich okien.

Płynie lekko falując beztrosko Sekwana,

A w bibliotece Arsenału jak na wielkiej defiladzie stoją na półkach książki.

 

Pod pieczą i badawczym wzrokiem poety Adama

W chłodnych murach gmachu.

Ostatni kawałek opału do kominka leci

I dzieje się jakoś przytulniej i raźniej na duszy

W gnuśnym tym świecie.

 

Wysłużona fajka trzymana zgrabnie przez właściciela

Dymi, nie przestaje,

A myśl ulatuje w "kraj lat dziecinnych",

W nadniemeńskie, nowogródzkie strony.

 

Oto, jak na jawie, widzi Górę Zamkową,

Na ślizgawce słyszy szczęśliwe dziecięce głosy.

A obok cicho szaragi płyną z zaścianka,

Koni w galopie słychać głośne parskanie,

Które pędząc wyczyniają harel,

I spod kopyt lecą strzępy śniegu w sanie...

 

Z pagórków rwące potoki płyną spod śniegu,

W polu, na ulicach, w ogrodach-

Słychać wszędzie "żurczenie"-

Żywą mowę strumyków przy małych przeszkodach.

 

A zmyślnie pacholę z pośpiechem wbiega na podwórze.

I niezręcznie wlecze wydobytą zabawkę,-

Stawia na kółkach;

Z energią i przejęciem ciągnie z terkotem

Najmilszą swoją Kałamaszkę.

 

...Za groblą na wzgórzu w majowym słońcu

Dojrzeć można parę silnych wołów,

Zaprzężonych do pługa.

A obok idącego i raz po raz pokrzykującego

Na leniwych zwierząt oracza...

 

Zajączek przestraszony, z drzemki obudzony

Przez miedze i poletka jak spętany skacze,

A młódka dla ukochanego spieszy donieść przez zagony

Torebkę ze skąpym jadłem i studzienną wodę w dzbanku,

Której jest spragniony.

 

...Lato w pełni. Dookoła bajeczna okolica.

Wszędzie krajobraz niezrównany swojski, sercu bliski.

(W który chłopiec Adam wrastał z mlekiem matki od kołyski)

 

Za mokradłem z kępą olszyn pod Łysą Górą,

Na której szumią korony dostojnych sosen,

Z wczesną rosą, z chwackim skrętem ramion

Chłopi z okolicznych wiosek w białych koszulach

Łąkę wonną koszą.

 

A ze dwa pacierze dalej

Gęste kłęby z rzeki płyną nisko

Podziwiając to niesamowite zjawisko.

Można mieć złudzenie, że woda się pali.

Jesień...

Na rozstajnych drogach stoi krzyż samotny ogrodzony

Nieznaną ręką kwitami ozdobiony.

Przy gościńcu stoi cerkiew unitów z uszkodzonym dachem,

Do której miejscowi wierni zaglądali pomodlić się czasem.

Te mury są świadkami zgorszenia-

Obciążają sumienie władców wywiezionym ikonostasem.

Nieme sklepienia poczerniały, zgasły- przeraża pustka

Z powodu zabranych wotów, ozdób i ikon świętych-

Świątynia, jak inne, podzieliła losy Kraju i ziem zagarniętych.

 

Myśl poety widzeniem błyskawicy

Powraca do domu rodzinnego, do swych lat najmłodszych,

Gdzie w domowym zwierzyńcu, bardziej dla uciech dziatwy

Niż rodziców tkliwego upodobania, znajdował się:

Oswojony ale swawolny wilczek,

Przebiegły, wszędobylski lisek,

Który z niezrównaną lekkością kicał

I każdego świadka swym wdnękiem zachwycał.

 

Stróżował też mądry kruk znany ze swego czuwania,

Który nie dawał się złapać każdemu dziecięciu.

Zbawiony hałasem kruk pobudzał zwierząt po rachunki,

I przednio znał rachunki-

Potrafił wykrakać nawet do dziesięciu...

 

Nagle z piersi poety wyrwało się głębokie westchnienie,

Będąc pod wrażeniem o swoich dziecięcych latach myślenia.

 

***

 

Każdy emigrant czy obieżyświat

Spragniony jest i chce widzieć swoje kąty rodzinne,

Bliskich sobie ludzi.

I nadchodzi taka chwila,

Która głębokim myśleniem

Ojczysty czas wspomnień pobudzi.

 

 

??????.???????