|
Warszawskie święto lidzian
W nr 5(40) za grudzień 1999 nasza gazeta w artykule "Lidzki pomnik w Warszawie" informowała czytelników o odsłonięciu 10.10.1999 r. w Warszawie na Placu Konfederacji kamiennego głazu poświęconego żołnierzom 77 pp Wojska Polskiego i 77 pp Okręgu Nowogródzkiego Armii Krajowej oraz mieszkańcom ziemi lidzkiej, poległym i zamordowanym przez okupantów w latach 1939-1945 w hołdzie i ku pamięci następnych pokoleń Polaków.
W tym roku, 10 września była obchodzona pierwsza rocznica tej uroczystości, a następne będą obchodzone każdego roku w drugą niedziele miesiąca września. Uroczystość była wspaniała, szczególnie dla nas lidzian. Do Warszawy zjechali się na nią kombatanci akowcy 77 pp z całej Polski i 19 osobowa delegacja z Białorusi, w tym również z Lidy. Przybyli także liczni lidzianie zamieszkali w Warszawie i okolicach podwarszawskich. Uroczystość rozpoczęła się mszą św. w kościele św. Tadeusza, naprzeciw którego jest ulokowany niewielki Plac Konfederacji i pomnik. W kościele przed ołtarzem po prawej stronie stanęły poczty sztandarowe kombatantów, po lewej - harcerskie. Podczas mszy św. śpiewał chór żołnierzy Armii Krajowej. Po nabożeństwie wszyscy skierowali się na Plac Konfederacji, gdzie w tym czasie zaciągnęli wartę honorową żołnierze Reprezentacyjnej Jednostki WP wraz z harcerzami. Wspaniałe przemówienie wygłosił burmistrz gminy Bielany, który m. in. powiedział: " A pośród lat echami wojna brzmi - śpiewał poeta-bard Bułat Okudżawa o tamtych latach naznaczonych krwią i cierpieniem. I choć z obiektywnego punkty widzenia, to tylko pięć lat, ledwie jedna piętnasta przeciętnego życia, to jednak był to czas, który na trwałe wrył się w naszą pamięć. Szczególnie w Waszą: mieszkańcy Ziemi Lidzkiej.
Cóż jest takiego w wojnie, w wojnach, że ludność przez wieki nie traci o nich pamięci, że tkwią one w świadomości pokoleń?
Bohaterskie, niezwyczajne czyny - tak! Zdradzieckie, podstępne napaści - tak! Śmierć niewinnie mordowanych - tak! Żal za stratą najbliższych - tak! Niewyrażalna gorycz porażki - tak! Radość, którą niesie zwycięstwo - tak!
Niemal to wszystko zawarte jest w kamieniu, przed którym dziś stajemy. Niemal..., ale... wojna, którą zakończyli wielcy politycy świata, dla Was trwała nadal. Wy, choć zwycięzcy, nadal byliście wrogami. Wrogami systemu, który po tych straszliwych pięciu latach znów dzielił świat, znów prowokował i wywoływał wojny.
Was nie bronił nikt, żadna zwycięska armia. Rzuceni w azjatyckie stepy tysiącami ginęliście z głodu, mrozu i wycieńczenia. Po latach, cudem wrócili nieliczni. Jednemu z nich, jego staraniom i ofiarności zawdzięczamy ten kamienny obelisk. Pan Witold Krupowicz - wtedy nazywał się SŁ 243 - zakończył wojnę nie po 5, a po 16 latach, kiedy wrócił do Polski. Żonę przypadkowo spotkał na przystanku tramwajowym w Warszawie, czuł się jakby rozstali się wczoraj. Ileż łez, udręki i cierpień zawarło się w tym od "wczoraj" do "dzisiaj"!
Ten kamień, dar więźnia z łagrów, przypomina tamten zły czas. I pośród lat, gdy Was i nas już nie będzie, nadal echami będzie brzmieć."
Wśród uczestników był i fundator tego pomnika Witold Krupowicz, korzeniami pochodzący z Giesztowtów za Krupowem niedaleko Lidy.
Po przemówieniach nastąpił apel poległych, w którym zostało wymienionych wiele z miejscowości naszych terenów, gdzie akowcy w latach wojny stoczyli większe bitwy i potyczki oraz miejscowości, gdzie mieszkancy ziemi lidzkiej w ofierze Ojczyzny złożyli swe życie daleko od swego kraju. Potem nastąpiła salwa honorowa. Uroczystość zakończyła się wystąpieniem Chóru Żołnierzy Armii Krajowej pod dyrygenturą p. Fiszera. Chór wykonał wiele piosenek wojskowych i narodowych.
Stanisław Uszakiewicz