|
Ziemia Lidzka z Romanem Aftanazym
Żołudek
Najpierw królewszczyzna, później dziedzictwo Sapiehów, w XVI w. Żołudek jako posag Hanny Sapieżanki, córki Iwana (zm. w 1580 ă.), dostał się jej mężowi Mikołajowi Frąckiewiczowi-Radzimińskiemu h. Brodzie, podkomorzemu witebskiemu i stolnikowi lidzkiemu. Aleksandra, córka Dawida Frąckiewicza-Radzimińskiego, poślubiła Michała Tyzenhauza (zm. w 1726 ă.), który od swego teścia za kwotę 5000 talarów odkupił połowę Żołudka. Transakcji tej nie chciała jednak uznać wdowa po Dawidzie, na skutek czego wynikł trwający do 1740 r. proces, zakończony korzystnym dla Tyzenhauzów wyrokiem. Syn Michała, Benedykt, starosta szmeltyński, nabył jeszcze od Radzimińskich i Żabów pozostałe części klucza żołudzkiego, jednocząc znów w ten sposób całość w jednym ręku. Po Benedykcie Tyzenhauzie, żonatym z Anną Biegańską, obok innych dóbr także i Żołudek odziedziczył syn Antoni (1733-1785), przyszły podskarbi nadworny litewski i znany działacz gospodarczy, który pochowany został w tamtejszym kościele. W 1835 ă., jako wiano córki Rudolfa Tyzenhauza, pułkownika artylerii wojsk napoleońskich i Genowefy Pusłowskiej, Hermancji, która poślubiła Seweryna hr. Uruskiego, na okres jednego pokolenia Żołudek dostał się Uruskim. Ich córka Maria (1853-1931), zamężna za Włodzimierzem ks. Czetwertyńskim (1837-1918), wniosła klucz żoludzki w dom mężowski. Ostatnim jego właścicielem był syn ks. Włodzimierza - Ludwik ks. Czetwertyński (ur. w 1877 r. - zm. 3.5.1941 w Oświęcimiu), żonaty z Różą ks. Radziwiłłówną (1884-1949).
Aż do drugiej wojny światowej klucz żołudzki zajmował powierzchnię szesnastu i pól tysiąca ha pól, lasów i łąk, przez które przepływały aż cztery znaczniejsze rzeki: Niemen, Szczara, Lebioda i Żołudczanka. Lasy żołudzkie wyposażone były w przemysłową suszarnię nasion, szkółki najcenniejszych drzew, wielki tartak parowy, położony nad Niemnem i własny port rzeczny. Stojące na wysokim poziomie dobra miały też gorzelnię, elektrownię i szpital.
Wśród starego, ogromnego parku wznosiły się zabudowania dworskie, pochodzące z różnych epok. Najstarszym był dawny zameczek mieszkalny Tyzenhauzów. Posiadał on skromne cechy neogotyku, ale pochodzić mógł z epoki jeszcze wcześniejszej. Był budowlą parterową o planie wydłużonego prostokąta, nakrytą gładkim wysokim dachem dwuspadowym.
Przy prawej szczytowej ścianie zameczku stała górująca nad całym budynkiem okrągła wieża z krenelażem i stożkowatym dachem, zwieńczonym blaszaną chorągiewką z herbami i cyframi Tyzenhauzów. Wejście do zameczku ujęte było w ramy neogotyckiego portalu. Wnętrze oświetlały okna zamknięte ostrym lukiem. Najprawdopodobniej z początków XIX w. pochodziły dwie stosunkowo niewielkie, klasycystyczne oficyny, zbudowane z kamienia polnego. Może miały one być zaczątkiem przyszłej, większej, utrzymanej w tym samym stylu rezydencji, której plany nie zostały realizowane. Do początków XX w. zarówno Tyzenhauzowie, jak Uruscy i Czetwertyńscy mieszkali więc w zameczku.
W końcu zameczek okazał się jednak zbyt ciasny. Tuż przed pierwszą wojną światową Czetwertyńscy wznieśli w Żołudku nowy, tym razem okazały, przestronny pałac, utrzymany w stylu "francuskim" z elementami "saskiego rokoka". Projektu dostarczył w 1907 r. Władysław Marconi. Nowy pałac był budowlą trzynastoosiową, dwukondygnacyjną, z dłuższymi elewacjami niemal identycznymi. Występowały w nich trzy ryzality: środkowy, trójosiowy o zaokrąglonych narożach, znacznie w stosunku do bryły budynku podwyższony, oraz dwa skrajne, jednoosiowe. Od strony podjazdu przy ryzalicie środkowym znajdował się portyk o dwóch parach kolumienek, dźwigających otoczony balustradą balkon. Od ogrodu nie było portyku, a jego miejsce zajmował obszerny taras, łączący się z dwoma innymi, zamkniętymi ścianami ryzalitów. Pałac nakrywał łamany dach mansardowy, w dolnych połaciach przebity małymi okrągłymi lukarnami. Nad owalnymi oknami najwyższej kondygnacji środkowych ryzalitów miały być umieszczone kamienne rzeźby z wyobrażeniem panoplii i herbów, które z powodu wybuchu wojny nie zostały wykonane. Dekoracje obu elewacji były stosunkowo skromne i ograniczały się do gładkich obramień okien, wieńców girlandowych w niektórych płaszczyznach międzyokiennych oraz rozczłonkowania ryzalitów za pomocą lizen i boniowania. W czasie pierwszej wojny światowej pałac w Żołudku był wielokrotnie plądrowany przez różne armie, stracił więc wówczas prawie całe swe wewnętrzne urządzenie, kompletowane przez kilka pokoleń w poprzedniej siedzibie. Jakiś czas służył też władzom niemieckim jako szpital wojskowy. Zimą 1918 r. poważnie uszkodzone zostały przewody centralnego ogrzewania, umieszczone wewnątrz murów. Po 1920 r. wszelkie nakłady finansowe przeznaczone były w pierwszej kolejności na odbudowę gospodarstwa. Pałac, w którym zachowały się niektóre wzorzyste posadzki i stiuki, odnowiony został jedynie częściowo. Do wybuchu drugiej wojny stał jednak prawie niezamieszkany. W jego salonach urządzano jedynie większe przyjęcia oraz bale letnie dla młodzieży. Na swą międzywojenną rezydencję wybrali Czetwertyńscy jedną z piętrowych klasycystycznych oficyn. Była ona zaledwie trójosiową na planie zbliżonym do kwadratu. Pośrodku miała szeroką i głęboką, idącą przez obie kondygnacje, półkoliście sklepioną niszę. Jej dolna część stanowiła otwarty na dziedziniec przedsionek, górna zaś, wsparta na dwóch kolumnach, tworzyła balkon. W oficynie zgromadzono resztki ocalałych mebli i nieliczne dzieła sztuki. Przechowywano tam również serwis porcelanowy, którego wszystkie sztuki dekorowane były Pogonią Czetwertyńskich i Trąbami Radziwiłłów. Ocalała też część złotego herbowego nakrycia stołowego. Wszystko to przepadło we wrześniu 1939 r. Ogólny zachwyt wzbudzał w Żołudku park krajobrazowy o powierzchni kilkunastu ha, założony w drugiej połowie XVIII w. i następnie pieczołowicie utrzymany. Największą jego ozdobą były aleje lipowe. Na skutek specjalnego, sztucznego wygięcia gałęzi drzew, aleje te przypominały tunele, do których w skwarne dnie nie przenikały promienie słoneczne. Lipy żoludzkie miały też nie spotykaną gdzie indziej wysokość i rozłożystość konarów. W głębi parku stała ławka wykuta w jednym granitowym głazie, z wyrytą na niej data 1823.
4 We wrześniu 1939 r. ks. Ludwik z żoną zostali aresztowani i wywiezieni z Żołudka na 7 miesięcy. Na skutek interwencji króla włoskiego Wiktora Emanuela zostali zwolnieni i przebywali odtąd u brata ks. Ludwika w Suchowoli. Następnie ks. Ludwik został ponownie przez Niemców aresztowany i umieszczony w Oświęcimiu, gdzie umarł.