|
S/S "Lida"
Był statkiem do przewozu ładunków masowych, zbudowany w Newcastle on Tyne (W. Brytania) w 1938 r. o nośności 2110 ton napędzany maszyną tłokową z turbiną na parę odlotową o mocy 1100 KM , prędkość 10 węzłów, 26 osób załogi.
Stan Polskiej Marynarki Handlowej w dniach poprzedzających wybuch II wojny światowej był skromny. Dlatego też nadanie jednemu ze statków nazwy "Lida" należy uznać za nobilitację i dowód uznania dla naszego miasta. Jedynie trzy statki PMH nosiły wówczas nazwy miast wschodnich obszarów Rzeczypospolitej. Były to s/s Lwów, s/s Wilno i s/s Lida.
W chwili wybuchu wojny statki PMH zgodnie z wytycznymi planu ewakuacyjnego opracowanego wiosną 1939 r. znalazły się w większości poza Bałtykiem. W dniu 27.08.1939 r. "Lida" i kilka innych frachtowców oraz transatlantyk "Kościuszko" otrzymało nakaz wyjścia z Gdyni i podążenia na zachód. Z uwagi na rozładunek "Lida" opuściła Gdynię dn. 29 sierpnia jako przedostatni statek. Tajną depeszę nakazującą statkom wykonywać tylko polecenia szyfrowe lub polskich placówek zagranicznych otrzymały wszystkie polskie statki dnia 30 sierpnia.
Kapitan Maciejewski skierował statek na Sund. W dniu 31 sierpnia "Lida" weszła do Göteborga. Tu polski poseł ze Sztokholmu powtórzył polecenie "iść na północ, a potem na zachód" i jeszcze tego dnia "Lida" opuściła Göteborg.
W dniu 1 września otrzymano informację o napaści Niemiec na Polskę. W dniu 4 września "Lida" zawinęła do portu Lerwick na Szetlandach.
Rozpoczęły się rejsy polskich statków w służbie aliantów. Brały one udział w "Bitwie o Atlantyk", konwojach, inwazji.
Kapitulacja Francji w dniu 17 czerwca 1940 r., w którym rząd francuski marszałka Petaina prosił Niemców o zawieszenie broni, spowodowała nadejście najcięższych prób dla polskich statków. Wiele z nich znajdowało się wówczas w portach francuskich oraz zamorskich portach francuskich. Wielu oficerów i marynarzy polskich statków biorących udział w wykonywaniu zadań ewakuacyjnych, ratowaniu Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego oraz oddziałów polskich jak i osób cywilnych otrzymało wysokie odznaczenia. Uległość rządu Vichy wobec Niemców i gorliwe spełnianie niemieckich zarządzeń wywołało obawę Anglików by posłuszni rządom Vichy dowódcy francuskich sił morskich nie wydali swych okrętów Niemcom. Wieka Brytania osamotniona wówczas - jeśli nie liczyć emigracyjnych sił zbrojnych państw podbitych przez Niemcy: Polski, Norwegii, Holandii i Belgii - zdobyła się na drastyczne posunięcie. Przed francuską bazą morską Mers-el-Kebir, gdzie stacjonowała większość francuskiej floty wojennej, pojawiła się silna eskadra brytyjska z żądaniem dalszej walki przeciw Niemcom lub demilitaryzacji w porcie brytyjskim lub porcie francuskich Indii zachodnich. Ultimatum brytyjskie zostało odrzucone, wówczas okręty otworzyły ogień zadając flocie francuskiej ciężką klęskę.
W odwecie samoloty francuskie zbombardowały Giblartar i rząd Vichy zerwał stosunki z Wielką Brytanią. Rozpoczęło się internowanie statków brytyjskich oraz ich aliantów w portach francuskich w Afryce. Kapitanowie i załogi polskich statków potrafili niemal we wszystkich wypadkach opuścić terytorium francuskie i dotrzeć do portów angielskich. Sprzeciw i środki zaradne podjęte przez władze francuskie zostały przez Polaków pomimo grożących niebezpieczeństw nierzadko w brawurowy sposób przezwyciężone. "Wilno" uciekło z Sfaxu, "Warszawa" z Bejrutu, "Kraków" z Beni Saf, "Rozewie", "Stalowa Wola" i "Kromań" z Dakaru, "Pułaski" z Konakry, "Cieszyn", "Śląsk" z Koalak, "Lida" z Casablanki. Tylko "Oksywie" nie wydostało się na wolność, lecz załoga tego statku przedostała się do Anglii.
Wyczyny naszych statków wzbudziły podziw angielskiej Admiralicji dla niezłomnego ducha
i zdolności nawigacyjnych polskich marynarzy. To co powiodło się prawie wszystkim naszym statkom, nie próbował nawet ani jeden kapitan brytyjski i innych alianckich statków, znajdujących się wówczas we francuskich portach Afryki.
"Lida" była ostatnim statkiem, którego ucieczka zakończyła się sukcesem. W dniu 3 sierpnia 1940 r. zapadła decyzja ucieczki najbliższej nocy. Wpłynęła na to dobra pogoda i bezksiężycowa noc. Żeby nie wzbudzić podejrzeń postanowiono nie wybierać kotwicy, tylko przepiłować łańcuch, oraz nie podnosić z wody szalupy ratunkowej. Według relacji kapitana Świechowskiego ucieczka miała następujący przebieg:
"Jest prawie północ - łańcuch przecięty. Starszy oficer Zawada spuszcza go cicho na linie do wody. Daję znak maszynie i powoli zaczynam wykręcać "Lidę" ku wyjściu.
Nagle, niespodziewanie, silny podmuch wiatru zaczyna nas znosić na "Jules Verne", jednostkę macierzystą francuskich okrętów podwodnych. Na okręcie błysnęło światełko elektrycznej latarki ręcznej. Struchlałem. Cudem prawie w ostatniej chwili udało się wykręcić "Lidę", nie zawadziwszy Francuza. Kochana "Lida" była zwinna i miała dużo szczęścia! Światełko na "Jules Verne" znikło. Widocznie wachtowy marynarz doszedł do wniosku, że niebezpieczeństwo minęło i może znów drzemać.
Powolutku wychodzimy w morze.
W odległości około mili od brzegu przystajemy, żeby podnieść szalupę ratunkową, którą cały czas holowaliśmy na linie. W tarkcie wciągania łodzi z przerażeniem dostrzegamy sylwetkę patrolującego okrętu. Dajemy rozpaczliwie znaki ludziom windującym szalupę, żeby przestali. Niestety - nie rozumieją, czy też nie dostrzegają nas w ciemności nocy. Hałasują niemożliwie. Dopiero w wyniku interwencji oficera, który zbiegł z mostku zaprzestają swej "skrzypiącej" pracy.
Dla odmiany następuje przerażająca cisza i słychać tylko bicie serc. Fala leciutko pluszcze o burtę. Jedna myśl opanowuje załogę: "zauważyli... wszystko na nic..."
Sylwetka patrolowca rozpływa się w czerni nocy. Radośniej zamrugały gwiazdy na niebie. Znów "Lida" miała szczęście..."
Na pełnym morzu "Lida" obrała kurs na Azory, a następnie do Kanady. Kapitan "Lidy" oraz czterech innych członków załogi zostało przedstawionych do odznaczenia Krzyżem Zasługi z Mieczami.
Statki PMH biorą dalej udział w działaniach wojennych, najczęściej w konwojach. Wiele z nich zostało zatopionych, wśród nich dwa nowoczesne statki pasażerskie "Piłsudski" i "Chrobry".
"Lida" pływała szczęśliwie do końca wojny i po jej zakończeniu wróciła do kraju.
Ryszard Ochwat, Szczecin.