|
Obudzenie
Mickiewiczowskie uroczystości w Nowogródku
"Słowo Boże w Ewangelii zwiastowane, prawem narodów ojczystem i społecznem".
"...Jestem jedną z iskier, co spadły z pochodni, a ci co pójdą za nią, znajdą może łatwiej
niż ja TEGO, który jest drogą, prawdą, życiem. To wam rzec było moim zadaniem."
Adam Mickiewicz
Wreszcie nastał tak długo oczekiwany dzień. Oczekiwany ze względu na jego wyjątkowość i nadzieją, że w ten dzień ma się wydarzyć coś niezwykłego. Bądź co bądź miały się odbywać centralne białoruskie uroczystości związane z 200-letnią rocznicą urodzin wielkiego Poety, Wieszcza narodu polskiego, opatrznościowej postaci dla naszych czasów. Obchodzono tę rocznicę na całym świecie: we Francji, Włoszech, Niemczech, Szwajcarii, Rosji, a nawet Albanii, UNESCO ogłosiło 1998 rok - rokiem Mickiewicza. Te, tak oczekiwane uroczystości, miały odbyć się w rodzinnym mieście Poety - Nowogródku.
12 września Towarzystwo Kultury Polskiej Ziemi Lidzkiej zorganizowało wyjazd dla Lidzian do tego miasta. Kiedy wczesnym jesiennym rankiem jechaliśmy na święto Mickiewicza, to oczekiwałem spotkać w mieście dzieciństwa i młodości Poety całą Polskę - całe tłumy gości zza tak bliskiej granicy. Jednak już w drodze byliśmy mile zdziwieni. Uprzejmość milicjantów była tego przyczyną - oni starali się wskazać najlepszą drogę do zaparkowania naszego autokaru. W Nowogródku jesteśmy jednymi z pierwszych. Cichy chłodnawy ranek, jeszcze tylko handlarze, które przyjechali chyba że z całej Białorusi, rozstawiają swoje stragany, upiększone plakatami z wizerunkiem Wieszcza. Na straganach jest do nabycia wszystko. W księgarniach - książki z poezją Mickiewicza. Na szczególne wyróżnienie zasługuje pięknie wydany w trzech językach - polskim, białoruskim i rosyjskim - "Pan Tadeusz". Poczta również zorganizowała miłą niespodziankę - na okolicznościowe koperty i karty można postawić specjalną pieczątkę z herbem Mickiewiczów.
Oficjalny program uroczystości miał się rozpocząć dopiero o godzinie jedenastej, a na razie poszliśmy po starożytnym mieście, podziwiając jego odnowione piękno. Za ostatnich 50 lat nie zrobiono tu tyle co za te kilka miesięcy przed uroczystościami. Nie umawiając się poprzednio większość naszej grupy spotkała się w witoldowej farze. Kościół wyglądał bardzo uroczyście, chociaż nieco dziwiła mała ilość wiernych, zgromadzonych na Mszę św. Misterium Mszy św. nagrywano na jakimś dziwnym sprzęcie z lat sześćdziesiątych, jednak miło było widzieć jak starannie to było robione, aby nie pominąć coś ważnego. Później okazało się, że była to telewizja grodzieńska. W kazaniu ksiądz prałat, wspominając sławne zwycięstwo pod Wiedniem wojsk pod dowództwem króla Polski Jana Sobieskiego nad siłami zagrażającymi katolickiej Europie w dzień, który później został ogłoszony ku czci imienia Marii, bowiem widziano w tym zwycięstwie szczególną interwencję Bogurodzicy, powiedział: "Nasze uczestnictwo w tej Mszy św. odprawianej ku czci Imienia Marii przypomina też 200-letnią rocznicę urodzin Wieszcza naszego Narodu, który też sławił Maryję, szczególnie za to, że zachowała go. Tu, w tym kościele została mu wyproszona łaska, aby nie umarł. Cały świat podziwia dzieła Poety. My, jako chrześcijanie, troszczymy się o jego wieczne szczęście, aby i w niebie mógł wielbić Tę, którą wspominał w swoich utworach."
Wyszliśmy z kościoła z wdzięcznością Opatrzności, że nas tu w ten dzień przyprowadziła. Idąc wsłuchiwałem się w głosy ludzi, chciało się usłyszeć mowę ojczystą, tę, w której tworzył Poeta. Ale raczej słyszałem język białoruski. Świadczyło to raczej o przyjeździe dużej ilości inteligencji z Mińska. Jak się później okazało Polaków było bardzo mało. Jedni tłumaczyli to zbyt późnym zawiadomieniem przez stronę białoruską o terminach uroczystości, drudzy bojkotowaniem przez Polskę rządu Łukaszenki. Nie wiem, kto ma rację. Jedne jest pewne, że względy polityczne przeszkodziły w pełnej mierze uszanować pamięć wielkiego Poety. Bardzo brakowało na uroczystościach polskich zespołów, poetów, wszystkiego, co jest częścią polskiej kultury. Jedynym polskim zespołem, który uświetnił tę uroczystość byli "Kresowiacy" z mickiewiczowskiej Lidy.
A jednak... O godzinie 11.00. złożeniem kwiatów przy pomniku i kopcu Wielkiemu Adamowi rozpoczęły się uroczystości. Następnie w skweru, otaczającym dworek rodzinny, został posadzony przez Dyrektora Muzeum Mickiewicza w Warszawie oraz Prezydenta Białoruskiej Akademii Nauk i Rektora Uniwersytetu Kultury młody dąbek. Podsypano go ziemią, przywiezioną z Zaosia - miejsca urodzenia i polano wodą ze Świtezi - jeziora wielu natchnień Poety. Kolejnym miejscem obchodów stało się nowogródzkie Muzeum Mickiewicza, które 11 września obchodziło 60-lecie powstania. Tylko w roku bieżącym odwiedziło go ponad 15 tysięcy ludzi. O godzinie 12 po przemówieniach przedstawicieli władz i gości z Białorusi, Polski, Litwy i Rosji, rozpoczął się koncert, udział w którym wzięły najlepsze zespoły republiki. Czy można było spokojnie, bez wzruszenia serca oglądać w ten słoneczny dzień, jak na centralnym placu, wypełnionym ludźmi, wystawiano "Grażynę"? Czy można było spokojnie widzieć na miejscu, gdzie zupełnie niedawno stał pomnik Lenina, duży portret Wieszcza? Naprawdę, drogi Boże nie są drogami naszymi.
Spacerując po placu można było obejrzeć wystawy malarstwa, fotografii, rzemiosło ludowe - rzeźbę, garncarstwo, wyroby ze słomki...
Ponownie droga uroczystości przyprowadziła nas ku pomniku Mickiewicza, gdzie o godzinie 15 rozpoczął się program poetycko-muzyczny. Rozbrzmiewały tu utwory współczesnych Adamowi Mickiewiczowi muzyków - Stanisława Moniuszki i Fryderyka Chopina. Deklamowano wiersze poety, jak również jemu zadedykowane. Białoruska poetka Olga Ipatowa wypowiedziała bardzo znaczące słowa: "Dobrze, że Mickiewicz robi się potrzebny nam, ponieważ były i inne czasy..."
Wieczór. Góra zamkowa. Rozpoczyna się koncert galowy. Wrażenie, że tu zebrało się całe miasto i wszyscy goście. Ruiny zamku Mendoga, po wielu wiekach milczenia, wydaje się ożyły, oświetlone reflektorami, a muzyka orkiestry symfonicznej tchnęła w nich ducha. Szczególnie uroczysta chwila nastała, gdy zagrano "Świteziankę". Stojąc na kopcu Mickiewicza spoglądam na Nowogródek obudzony piękną melodią i myślę, jak wiele może zrobić jeden człowiek jeśli dotknięty jest łaską Bożą i pozostanie jej wierny.
Kiedy po powrocie na Górę Zamkową wybierałem się już na wyjazd do Lidy zagrano polonez Ogińskiego "Pożegnanie Ojczyzny". Wyszły w tańcu, całe w bieli, niewiasty z zapalonymi świecami w ręku. To było coś niesamowitego - wiadomo musiałem pozostać. Ta boska muzyka rozbrzmiewając wśród sędziwych murów zamku, rozpływała się gdzieś w nieskończoności gwiaździstego nieba. Pobudzała duszę i porywała do wysokości. Jeszcze nie zgasły dźwięki poloneza jak dało się słyszeć głos wzmocniony przez głośniki: "Jeszcze żadna gwiazda nad Białorusią i Polską nie nazwana imieniem Mickiewicza, ale to nie znaczy, że jej nie ma. I z każdym świętem mickiewiczowskim ona rozpłomienia się coraz bardziej". Nagle dekoracje w kształcie księgi z wpisanym w nią "200 lat" na murach zamku rozświetlają się różnokolorowym fajerwerkiem. Jeszcze chwila i już całe niebo rozbłysło sztucznymi ogniami, które rozkwitały jak prawdziwe kwiaty, wprawiając wszystkich w zachwyt.
Święto się zakończyło. Lecz geniusz Mickiewicza, jak pieśń Wajdeloty, nadal budzi sumienie by "uczuli w sobie dawne serca bicie, uczuli w sobie dawną wielkość duszy, i chwilę jedną tak górnie przeżyły jak ich przodkowie niegdyś całe życie."
Czesław-Piotr