|
Irena Hryncewicz-Chlebna
urodziła się na Ziemi Lidzkiej w uroczym zakątku zwanym - Sobotniki. Od 1958 r. mieszka w Jeleniej Górze. Po ukończeniu szkoły pielęgniarskiej pracowała przez szereg lat w uzdrowisku "Cieplice". Z wielkim sentymentem wraca myślami do tamtych lat i ludzi. Po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Wrocławskim pracuje kolejno w LO, Studium Nauczycielskim i w Urzędzie Wojewódzkim. Obecnie nie pracuje. Czas wolny przeznacza na działalność literacką i społeczną. Publikowała swoje wiersze w takich czasopismach branżowych jak: "Credo", "Pielęgniarka i położna" oraz w almanachach z Nadnyskich Spotkań Literackich "Prezentacje" w roku 1996 i 1997, "III Jeleniogórski Almanach" 1997. W tym samym 1997 r. nakładem Urzędu Wojewódzkiego w Jeleniej Górze wydaje samodzielny tomik pt. "Dokąd idziesz?"
Notes
Notes mojego ojca
leżący obok
zaprasza na
wycieczkę w przeszłość
za Niemen
nad Gawję
do lasów
pachnących jałowcem
do chaty nad rzeczką
na ulicę Wileńską.
Nie ma już tamtej chaty
ani ojca.
Tamci z notesu
spoczęli na mogilniku
piaszczystym, inni -
gdzieś w świecie.
Kartki notesu
jak zasuszone kwiaty
z pól, sadów
i łąk dzieciństwa.
Tak chcieli doczekać
Sybirakom
Wyrwani nocą
wpędzeni do
ciemnych klatek wagonów
rzuceni na drogę męczeństwa
bez początku i końca.
Tak chcieli
dotknąć wzrokiem nieba
postawić odmrożoną stopę
na progu, za którym
Matka uczyła pacierza
ołtarzyk domowy strzegł ciszy
stół Wigilijny
pachniał opłatkiem
i sianem
Tak chcieli
poczuć ciepło ojczystych
kłosów i chabrów
wyrosłych z pieśni skowronka
Tak chcieli doczekać...
Sen - jawa
Dzika tajga z lat dzieciństwa
jeszcze jawi się we snach,
dal bezdroży syberyjskich
i matczyna twarz we łzach.
Kromka chleba katorżnicza
i morderczy matek trud,
śmierci z życiem pogranicze,
obcej ziemi wieczny chłód.
Setki mogił - tych bez krzyży
śnią o Polsce długi sen
i wołają niemym krzykiem:
"Nie zapomnij..."
Jak świerki
Srebrzyste jak świerki
siedzimy obok
spoglądając w oczy
przeszłości
przelatujemy jak ptaki
nad Niemnem i Gawją,
łąkami w Popławiu, Linkiszkach
i Rojście
Z ziarna pamięci
kiełkują i rozkwitają
bogato i barwnie.
Tyle się tu zmieniło.
Tylko wierzby te same
nad wodą się garbią.
Piękno - w prostocie
pachną czeremchy
słychać kukułkę.
Opodal
drzewa cmentarne
odmawiają po cichu
modlitwy za zmarłych.
Stąd drogi prowadzą
we wszystkie strony świata
błogosławiąc krzyżem przydrożnym
ludzie tu skromni, mówią "po prostu"
są od wieków pobożni.
Choć byś się znalazł
za oceanem
powrócisz przed ołtarz Matki,
na swoją ulicę, stare podwórko
do szkolnej ławki.
Po leśnych i polnych drogach
myśl zabłąkana krąży
Ktoś tam specjalnie dla ciebie
z wiatru sonatę ułożył.
Ziemia kresowa
Ziemio moja,
obcym butem zdeptana
rosą po nocach płacząca
Do Ciebie się modlę
Tobie śpiewam
Całuję rany
Ile jeszcze
będziesz musiała wycierpieć?
Ile przed Tobą
dziejowych zakrętów?
Nie pozwól zaorać
Twojej historii
Religii
Mowy
Kamień omszały
drzemie w zaciszu cmentarnym
Prochy przeszłości
porastają drzewami
potrzebuję Ciebie
ziemio ojczysta,
jak powietrza.