|
Moja sentymentalna podróż na Kresy
A więc jest IV Zjazd Lidzian. Towarzystwo Kultury Polskiej Ziemi Lidzkiej ogłosiło w "Ziemi Lidzkiej" nr 18/19 radosną wiadomość, że czekają na gości w dniach 16-22 maja. O projektowanym Zjeździe wiedzieliśmy już wcześniej, gdyż pan Aleksander Kołyszko uzgadniał z uczestnikami terminy, zbierał propozycje, życzenia i uwagi.
"Lida, Lida ja do Ciebie ida..." Komitet Organizacyjny w Lidzie rozesłał zaproszenia do których był dołączony program pobytu wraz z kosztami uczestnictwa w poszczególnych imprezach. Były trzy możliwości zakwaterowania hotel, kwatery prywatne i rodziny. Były również wyszczególnione planowane wycieczki z podaniem kosztów, tak, że każdy mógł sobie wybrać w zależności od życzenia i zasobności kieszeni. Wycieczki do Wilna, Nieświeża, Miru, Nowogródka, Świtezi. Jak zawsze w programie był wyjazd w okolice Lidy, szlakiem walk i mogił partyzantów, składanie kwiatów na ich grobach i pod pomnikiem pomordowanych żydów.
Każdy uczestnik rozliczał koszty wg. indywidualnego uczestnictwa w imprezach, przekazując pieniądze na konto Klubu Przyjaciół Ziemi Lidzkiej w Warszawie, współorganizatora Zjazdu.
W programie były również przewidziane spotkania uczestników w poszczególnych kołach zainteresowań jak lekarzy, absolwentów gimnazjum im.K.Chodkiewicza, nauczycieli, kombatantów i I Lidzką Drużyną Harcerską im.W.Pileckiego, jak również z Redakcją "Ziemi Lidzkiej".
Nadszedł dzień wyjazdu. Na Dworcu Centralnym wśród tłumów podróżnych szukamy grupy z napisem "Lida" - jest. Pierwsze spotkanie, uściski, łzy radości. W Grodnie powitali nas członkowie TKPZL. Do Lidy dojechaliśmy autokarami. Po krótkim powitaniu nas chlebem i solą przed hotelem "Lida", udaliśmy się na odpoczynek. Organizatorzy tak ułożyli program, że można było uczestniczyć we wszystkich wycieczkach.
Odbyło się Walne Zebranie, na którym krótkie sprawozdanie z działalności złożył przewodniczący TKPZL p. Aleksander Kołyszko. W dyskusji głos zabrali: wicekonsul konsulatu RP w Grodnie, Lidzianie z Kanady, Szwecji, Anglii, sekretarz Klubu Lidzian p. Krystyna Romer-Patyra i inni. Wszyscy dziękowali organizatorom za ich trud przy organizacji IV Zjazdu oraz za pracę nad rozwojem polskości, pracę z dziećmi w utrwalaniu polskości. Przekazano pozdrowienia od nieobecnych Lidzian z Ameryki Anglii. Na ręce konsula polskiego w Grodnie przekazano 500 dolarów na działalność rozwoju szkolnictwa i kultury polskiej na terenach Ziemi Lidzkiej.
Duże oklaski i upominki otrzymała niesłychanie zasłużona pani Weronika Kuryło - pierwsza nauczycielka języka polskiego i organizatorka zespołu dziecięcego "Jutrzenka".
Podziękowania i dyplomy otrzymali, obecni na Zjeździe, organizatorzy letnich kolonii w Giżycku w 1995 r. Szczególnie gromkie brawa otrzymał kierownik i organizator pan Jarosław Machnacz, dobry duch kolonii. Dzięki niemu 42 dzieci i 3 wychowawców odpoczywało w Polsce, poznawało kraj swoich przodków, uczyło się i utrwalało język polski. Przy małym nakładzie finansowym a dużym i bezinteresownym zaangażowaniem całego zespołu pracowników internatu w Giżycku i przy pomocy Klubu Przyjaciół Ziemi Lidzkiej w Warszawie. Było to naprawdę wzorcowe kolonie. J.Machnacz wyraził chęć zorganizowania kolonii w Giżycku i w tym roku. Chwała mu za to. (Takie kolonii odbyli sie.-red.) Po Walnym Zebraniu dał koncert zespół "Kresowiacy" i orkiestra "Mariola". Koncert zachwycił wszystkich, a p.Pieniążek, Lidzianin zamieszkały w Szwecji obiecał zaprosić zespół. Oby doszło to zaproszenie do skutku, z pożytkiem dla Polaków na obczyźnie.
W małej sali Pałacu Kultury odbył się koncert Towarzystwa Białoruskiej Mowy. Piękne głosy, piękne dziewczęta, piękna śpiewna mowa białoruska. "A Lawonichu Lawon palubiu..." ta pieśń tak samo brzmiała 60 lat temu, pamiętamy chociaż nam przybyło tyle lat.
Na długo pozostanie w pamięci uczestników wycieczka do Wilna, zwiedzanie i złożenie kwiatów na cmentarzu na Rosie, Ostra Brama, Katedra, śladami Mickiewicza i pobytu Jana Pawła II. Choć Wilno powitało nas nie najlepszą pogodą a na granicy władze litewskie przetrzymały nas w drodze powrotnej, nie wiedząc jak zakwalifikować naszą wycieczkę "tranzyt, nietranzyt", w końcu podnieśli szlaban i wyjechaliśmy, bogatsi o przeżycia i wspomnienia. Nie popsuło humoru uczestnikom i to, że zabrakło miejsc w autokarze dla tych, którzy wcześniej zgłosili i opłacili wycieczkę a musieli jechać ściśnięci do granic możliwości.
Uczestników Zjazdu nam się w Lidzie rozmnożyło i należy się tylko cieszyć, że dołączają do TKPZL ludzie nie należące do naszego Towarzystwa. Pozostaje tylko kwestia uczestnictwa w kosztach tego przedsięwzięcia w myśl zasady - każdy płaci za siebie.
Całodzienna wycieczka szlakiem zamków: Nieśwież, Mir nad Świteź była również udana. Jak zwykle nie zabrakło chętnych do kąpieli w Świtezi mimo nie najlepszej pogody.
Na skutek deszczu nie było porządkowania grobów w kwaterze wojskowej na cmentarzu w Lidzie, co jest stałym punktem programu Zjazdów. Dowiedzieliśmy się w TKPZL, że rokrocznie na Dzień Zmarłych organizuje się porządkowanie grobów. Prowadzi się stałą akcję ustawiania krzyży w miejscach upamiętniających walki.
Nie na wszystkie proponowane przez organizatorów spotkania w grupach byli chętni np. z nauczycielami tym razem wyraziło chęć 6 osób. Na spotkaniu z Redakcją "Ziemi Lidzkiej" zapoznaliśmy się z jej trudnościami, problemami z kolportarzem, radziliśmy jak to rozwiązać, czy nam się to udało?
W niedzielę po mszy św. na Słobudce, był wyjazd na ognisko na d Niemen, tak lubiany przez wszystkich uczestników Zjazdu i tak długo wspominany. Nawet pogoda w tym dniu okazała się łaskawa. "Nad Niemen, nad Niemen i pocóż za Niemen..."
Spotkania nad Niemnem, ognisko, śpiew, wspólna zabawa, wspomnienia młodości, przeżyć partyzanckich, obozowych, z zaśnieżonej Syberii i upałów na piaskach Iraku, boju o Monte Cassino. To zbliża, wzrusza żyjących jeszcze uczestników tamtych dni. Nasuwa refleksje nad przemijaniem...
Na Zjazd tym razem przyjechała z Londynu p. Maria Kalinkiewicz-Petrusewicz z majątku Czechowce koło Lidy. Pamiętam jak nasza klasa była na wycieczce w okolicach tego majątku piękną wiosną 1939 r. Była m.in. Otella Szczepańska-Stankiewiczówna, której długa droga życiowa prowadziła przez Syberię i Bliski Wschód. Pamiętam jak przed Bożym Narodzeniem 1939 r. szukaliśmy choinki w lasach koło Małejkowszczyzny. Przyszłaś zmartwiona, że nie masz choinki. A śniegu w lesie dużo, dużo. Choinkę znalazłyśmy.
Henryk Runc i Peter Kowel, stateczni panowie spotkali kolegów - wspominali tamte szczenięce lata. Takie spotkania po latach rozłąki, czyż to nie podróż sentymentalna? A wszystko w niezapomnianej scenerii. Cichy, majestatyczny Niemen - niemy świadek tamtych i tych lat. Płonące ognisko, śpiewy, śmiechy, tańce, pieczenie kiełbasek i szklaneczka zimnego piwa z beczki. To warto przeżyć. Radość ze spotkania: oto jesteśmy, spotkaliśmy się po latach; chwila zadumy nad losem, przemijającym czasem, żal tych co nie doczekali i odeszli na wieczną wartę. Dym ścielący się z ogniska po łące, śpiew i niezastąpiony "Hudzki harmonik". Słońce zachodzące za okalający las, dogasające ognisko. To trzeba przeżyć, żeby zrozumieć dlaczego te spotkania przy ognisku nad Niemnem są tak ważne, takie budujące, takie wspaniałe.
Dziękujemy organizatorom, a był to z ich strony wielki wysiłek, za ten pobyt nad Niemnem, za wspaniałe przeżycia, za tą "sentymentalną podróż".
Nieubłagalnie zbliża się dzień wyjazdu. Jak zwykle żegnają nas przyjaciele mieszkający na stale w Lidzie i "Hudzki harmonik" z piękną o ujmującym uśmiechu, tym razem z nutką smutku Lidą Sachoń. Pocałunki, uściski, łzy i muzyka splatały się w tym pożegnalnym nastroju. Do zobaczenia na V jubieliuszowym Zjeździe!
Autokary ruszają a w duszy jakby coś urwało, pozostało z tymi, którzy machając rękami i ukradkiem ocierając łzy pozostali w Lidzie: Żurawska, Buszminówna i wielu, wielu innych.
Żegnały nas dzieci, drugie i trzecie pokolenie naszych kolegów i koleżanek o których musimy pamiętać tu w Polsce, umożliwiając im poznanie Ziemi Polskiej. Żegnali nas starsi, którzy najbardziej przeżywają rozstania.
Do zobaczenia, do spotkania! Żegnaj Lido - miasto naszego dzieciństwa, naszej młodości. Żegnaj Lido, Liduszko...
Dziękujemy panu Aleksandrowi Kołyszko i Jego wspaniałym współpracownikom, którzy podzielili między siebie trudy organizacyjne Zjazdu. Dziękujemy za chwile radości, wzruszenia, chwile niezapomniane, pełne nadziei i przekonania, że przyjaźń między ludźmi nie zna granic. Dziękujemy za umożliwienie nam odbycia tej "podróży sentymentalnej".
Wanda Bauman, Warszawa.
Halina Kuncewiczowa
Rodakom Lidzianom
Uczyła mnie matka, czule tuląc do łona,
Historii o tym, że Litwa i Korona
Już od czasów pradawnych do walki stawały,
By bronić Ojczyzny od Krzyżowców nawały.
Lata mijały, zmieniały się trony,
Przybywało pretendentów do polskiej korony.
Wreszcie podzielono kraj nasz na dzielnice.
Aż do upadku. Aż po Targowicę.
Przez wieki całe trwały liczne spory
I zamiast jedności - były trzy zabory.
Każdy z najeźdźców Polaków zniewala.
Nikt z takim skutkiem jak władza Moskala.
On dla nich znalazł miejsce ( z sumienia wyzuty)
W lasach Syberii, w kopalniach Workuty.
A obrońcy ginęli. Często w obcej ziemi.
Pod cudzymi sztandarami - waleczni, szaleni.
Z pieśnią na ustach - Bo wierzyli skrycie,
Że śmiercią wskrzeszą swej Ojczyzny życie.
Panie - spraw, by mą myślą udręczoną
Wreszcie powrócić na Ojczyzny łono.
Aby nasze miasta i sioła i wioski,
Na których dotąd żyje naród polski,
Mogły otwarcie - nie jak dotąd skrycie,
Modlić się do Ciebie o pokój, o życie.
Spraw Boże Wielki - wszak tyć doskonały,
Aby wnuki nasze polską mowę znały.
Nie poprzez legendy w ucho szeptanymi,
Lecz dlatego, że Polacy, że na swojej ziemi.
Marzy mi się chwila upojna, radosna,
Wszak wokół zielono, bo nadeszła wiosna -
Że nade mną niebo - błękit tak znajomy,
A dołem Niemen, słońcem podświetlony
I pieśni słodkie. Choćby o kalinie
Rzewnie śpiewane przez chłopca - dziewczynie.
Aby nasze dwory, chaty i zaścianki
Znów się stały miejscem pracy i sielanki.
Niechaj od Podola aż po stare Wilno
Mogli wrócić w swe strony - Ci, którym już pilno
Stare kości złożyć w praojców swych ziemi
Aż po Sąd Ostateczny - pomiędzy swojemi.
23.04.1996 r.