|
Rzymskokatolicki cmentarz przy ul. Grażyny
Listopad to miesiąc szczególny w kalendarzu Polaków i katolików. W dniu 1 listopada udamy się wszyscy na groby swoich bliskich, zapalimy na nich znicze, przystroimy je kwiatami i wieńcami. Będziemy wspominać zmarłych z naszych rodzin. Większość cmentarzy katolickich na Białorusi rozbłyśnie tysiącami płomieni. Na wielu z nich odprawiane będą żałobne nabożeństwa. Czy tak będzie również na najstarszym, zachowanym w Lidzie cmentarzu katolickim?
Za każdym razem, gdy przebywam na Lidzie zachodzę chociaż na kilka chwil na cmentarz przy ul. Grażyny (obecnie przy ul. Engelsa). Spacer po nim przypomina wycieczkę po riunach starożytnego miasta, którego chwała dawno przeminęła, a ludzie zapomnieli o nim tak, jak zapomina się o wymarłych kulturach.
Wśród zdewastowanych, zarośniętych pomników, barbarzyńsko pozbawionych krzyży, piętrzą się sterty śmieci i gruzu. Od miesięcy wlecze się remont cmentarnej kaplicy. W takich to warunkach przemija świetność Lidy i jej rodów. Aż dziw bierze, że Lida, pozbawiona po II wojnie światowej większości materialnych zabytków architektury i kultury, nie potrafi ochronić nawet tych pozostałości, które świadczą o jej wielonarodowościowej, bogatej historii. Przy tak dużej liczbie lidzkich Polaków, dwóch organizacjach polskich, na naszych oczach ginie jeden z najstarszych jej zabytków - Stary Cmentarz przy ul. Grażyny.
Powstał on w końcu XVIII w., a dokładnie w 1797 r., zgodnie z decyzją rosyjskich władz carskich, nakazujący zamknięcie dawnych cmentarzy przykościelnych i wytyczenie nowych poza granicami miasta. Miało to na celu przede wszystkim ochronę sanitarną miast. Zdarzało się bowiem, że w upalne lato, w zatłoczonych kościołach czuć było smród rozkładających się ciał. Podobne ustawy wydano również na innych terenach Rzeczypospolitej, jeszcze w okresie jej istnienia. Wtedy to powstały słynne polskie nekropolie w Wilnie na Rossie, we Lwowie na Łyczakowie i w Warszawie na Powązkach. Jest więc lidzki cmentarz, podobnie zresztą jak i nowogródzki, rówieśnikiem najsłynniejszych i najstarszych cmentarzy polskich.
Cmentarz katolicki w Lidzie założono pomiędzy ulicami Grażyny, Wyzwolenia i Górzystej, na gruntach których pod koniec XVII w. znajdował się sosnowy bór, osłaniający folwark Kuźmiszki, należący do panów Wismontów. Sam bór należał do gruntów zamkowych, obejmujących tereny położone za Lidziejką. W jego pobliżu znajdowały się stawy młyńskie, a nad nimi stała drewniana unicka cerkiew Zmartwychwstania Pańskiego, wybudowana z drzewa po rozebranym w 1765 r. kościele parafialnym (na jego miejscu stanął obecny, murowany kościół famy). Przy cerkwi funkcjonował nie wielki szpital dla ubogich.
Od 1840 r. cmentarz przy ul. Grażyny nie posiadał dokładnie wytyczonych granic. Dopiero Klara Jakowicka, mieszkanka Lidy ufundowała pewną sumę pieniędzy na okopanie go rowem i ogrodzenie ziemnym wałem. Było to jednak słabe zabezpieczenie, głównie przed zwierzętami, które niejednokrotnie dostawały się z okolicznych pól na teren cmentarza. W 1886 r. Laskowiczowa wybudowała bramę na cmentarz, która składała się z czterech murowanych słupów i drewnianych wrót.
Obecne ogrodzenie cmentarne, murowane z kamienia, rozpoczęto dopiero w 1900 r. i zakończono po trzech latach, w 1903 r. Do dzisiaj, za wymurowaną na terenie cmentarza stacją wysokiego napięcia, na murze cmentarnym można przeczytać tablicę pamiątkową, na której zachował się następujący napis:
"Ogrodzono w 1903 r. kosztem parafian, staraniem księdza dziekana Józefa Sienkiewicza, M. Pacewicza, J. Podhajnego, kam(ieniem) Stefana Mokrzeckiego, za których Zdrowaś Marya. "
Stefan Mokrzecki był właścicielem Wińkowców, kapitanem wojsk carskich, w Wojsku Polskim generałem, a w latach 1920-1922 Naczelnikiem Litwy Środkowej.
Starą metrykę posiada również kaplica cmentarna, widoczna jeszcze od strony ulicy. W1800 r . ks. Wincenty Narbutt, proboszcz i dziekan lidzki wybudował tu obszerną, drewnianą kaplicę pw. św. Barbary, panny i męczenniczki, patronki dobrej śmierci. Jej obraz znajdował się wtedy w głównym ołtarzu kaplicy.
Przez pewien czas kaplica cmentarna pełniła funkcję normalnego kościoła. Po kasacie karmelitów, po powstaniu listopadowym i pożarze kościoła pijarów, przeniesiono tutaj z miasta nabożeństwa dla parafian. W1848 r. przechodziła ona gruntowny remont, ale zdarzały się również i przykre przypadki. W 1,905 r. ktoś usiłował podpalić dawną drewnianą kaplicę.
Przy kaplicy znajd owała się skromna dzwonnica. Na dwóch słupach zawieszono dwa dzwony -jeden ważył 16 kg , a drugi, mniejszy 2 kg . Dopiero w 1885 r., dzięki funduszom Stefana Budkiewicza, byłego marszałka szlachty powiatu lidzkiego, wybudowano tutaj porządną, oszalowaną i pokrytą gontami dzwonnicę.
Znana dzisiaj murowana kaplica cmentarna jest stosunkowo młoda. Wybudowano ją w 1930 r., dzięki staraniom ks. Hipolita Bojaruńca, proboszcza i dziekana lidzkiego.
W XIX w., na cmentarzu znajdował się również szpital dla ubogich, który dzisiaj nazwalibyśmy przytułkiem. Kiedy powstał, tego nie wiadomo. Pierwsza konkretna informacja na jego temat pochodzi z 1845 r., kiedy to ks. Józefat Wojszwiłło, lidzki pijar, wybudował tutaj dzięki ofiarności wiernych, nowy drewniany szpital, w którym w 1856 r. przebywało 12 ubogich. W 1886 r. ta sama Laskowiczowa, która ufundowała wybudowanie bramy cmentarnej, stała się fundatorką nowego szpitala, który przemieszczono zaraz za ogrodzenie cmentarne. Funkcjonował on w tym miejscu aż do 1939 r.
Do 1865 r. cmentarz przy ul Grażyny pełnił funkcję w ogóle cmentarza miejskiego. Chowano bowiem na nim również zmarłych wyznania prawosławnego i ewangelickiego. Cmentarz prawosławny w Lidzie powstał bowiem dopiero w 1865 r. i został zorganizowany przy ówczesnej ul. Wileńskiej, na północnych obrzeżach miasta. Tam też wybudowano cerkiew prawosławną, istniejącą do dzisiaj w Lidzie, jako cerkiew parafialna.
Niewiele zachowało się do dzisiaj grobów tychże prawosławnych i ewangelików, ale jeszcze w okresie międ zywojennym na cmentarzu przy ul. Grażyny znajdował się grób właściciela dóbr w Dokudowie, ewangelika, Xawerego Estko, chorążego powiatu lidzkiego, który żył w latach 1787-1855. Jego pomnik nagrobny był autorstwem wileńskiego rzeźbiarza Wierzbowskiego. Znajdowała się na nim wyrzeźbiona księga, a na niej napis: "Bracia! tu pogrzebiony wasz bliźni, co się starał o łzę dla swego grobu. " Niedaleko tego pomnika znajdował się grób luteranina ppłk Fryderyka Neumana (1813-1869), który posiadał epitafium: "Panie! Rzekłeś mu: pójdź do mnie! Ty mi rzeczesz: Nie płacz! Opłakująca żona ten pomnik położyła. " Do dzisiaj natomiast zachował się za kaplicą potężny kamień nagrobny z rosyjskojęzycznym napisem. Pochowany pod nim jest inny ewangelik, baron Ernest Mesem, zmarły w 1846 r. Potężny kamień, znajdujący się na jego mogile, ufundowali koledzy zmarłego, oficerowie z Garlickiego pułku jegrów.
Również i prawosławni mieszkańcy Lidy posiadali własne pomniki na Starym Cmentarzu. Zaopatrzone one były w rosyjskie epitafia. Najbardziej okazałe pomniki znajdowały się na grobach Piotra Masiny (1850), Jakuba Masiny (1860) i Marii Protesowej (1861).
Oczywiście największą liczbę pomników stanowiły grobowce katolickich mieszkańców Lidy. Wśród nich pochowano tutaj wielu zasłużonych obywateli miasta i powiatu, albowiem zamożniejsza szlachta z okolic Lidy również chowana była na lidzkim cmentarzu.
Przy kaplicy znajdowała się chociażby granitowa płyta Józefa Grabowieckiego, lekarza lidzkiego, zmarłego w 1849 r. Był on wileńskim masonem, członkiem loży patriotycznej Gorliwy Litwin, stąd też w epitafium nagrobnym, autorstwa lidzkiego pijara ks. Wojszwiłły, znalazła się informacja o zmarłym "Miłośnik prawd drogich " . Jak widać przynależność do loży masońskiej nie zaważyła na fakcie, że dr Grabowieckiego pochowano w poświęconej ziemi.
Przy kaplicy znajduje się również kwatera księży lidzkich, obecnie już mocno uszczuplona, albowiem w latach siedemdziesiątych, gdy rozpoczęła się planowa dewastacja cmentarza, szczątki kapłanów lidzkich wraz z ich pomnikami przeniesiono na parafialny cmentarz, na Słobódce. W ten sposób na Starym Cmentarzu, na swoich historycznych miejscach nie znajdziemy już nagrobków księży: Józefa Sienkiewicza, proboszcza i dziekana lidzkiego, zmarłego w 1905 r., mansjonarza Alberta Steckiego (1904 r), również mansjonarza Antoniego Pacynko (1918 r.) oraz wikariusza Jana Kondrata (1924 r.). Na Słobódkę przeniesiono również szczątki ks. Jana Bujara i Witalisa Krajewskiego.
Jak już wspomniałem, na cmentarzu przy ul. Grażyny chowano także właścicieli majątków z terenu całego powiatu lidzkiego. Płyty marmurowe znajdowały się na grobach właścicieli Meluzyna i Werenowa. Do dzisiaj zachował się grób Józefa Zarzeckiego syna Wojciecha, herbu Warnia, będącego generałem-lejtnantem korpusu inżynierów. Józef Zarzecki urodził się 19 XI11800 r. w Skomo-rosżkach, a zmarł w Petersburgu 29 11869 r. i został pochowany właśnie w Lidzie. Jego żona, z pochodzenia Niemka, posiada nagrobek w języku niemieckim: "Anna Zarzecka g(eboren) v(on) Gra-ev enitz. 1 iuli 1807+1 november 1891" . Wraz z nimi pochowane są ich dzieci: Mikołaj Józef Warnia Zarzecki (11 X11843-12 11883), jego żona Maria i córka Anna (zm. 1900 r.).
Osobne kwatery posiadali właściciele dóbr należących do parafii lidzkiej. Kaczanów i Kosowszczyzna: Stanisław Adamowicz, prezydent sądu lidzkiego (1780-1838), Feliks Adamowicz, prezydent grodzki powiatu lidzkiego (1783-1876), Gaspar Adamowicz, sędzia powiatowy (1794-1856), Emilia z Adamowiczów Butkiewi-czowa, marszałkowa powiatowa (1813-1879), Stefan Butkiewicz, którego pochowano pod dzwonnicą. Kuresiowszczyzna: Jan Tu-kałło, kapitan byłych wojsk polskich (1783-1867). Natomiast inni Tukałłowie pochowani zostali w swoim majątku, w Białym Błocie koło Grodna.
Swoje groby posiadali także właściciele majątku w Perepeczycach Wielkich, rodzina Ryłłów: Xawery Ryłło, radca dworu, obywatel powiatu lidzkiego (zm. 22.11.1836 r.), jego syn Konstanty, kornet pułku huzarów króla Niderlandzkiego (zm. 3.VIII.1847 r. w wieku 22 lat), córka Albertyna z Ryłłów Sadowska (zm. 17.V.1867 r.), jej mąż Rafał Sadowski, Radca Stanu i Kawaler (zm. 8.VIII.1869 r. w wieku 58 lat). Obok pochowano jego pierwszą żonę, właścicielkę majątku Bojarszczyzna (do 1939 r. właścicielami tego majątku byli Tumielewiczowie), Maximilię z Dowgiałłów Sadowska i jej dwoje dzieci, Ludwika i Jana. Maxymilia Sadowska była żoną lidzkiego lekarza powiatowego. Zmarła 13.XI.1845 r. w wieku 27 lat. Na jej grobie znajdowało się obszerne epitafium :
"Nie same zwłoki zmarłej leżą pod tym głazem,
S zczęście czułej matki pogrzebiono razem.
Serca dotknięte tym straszliwym ciosem
Żalu i uwielbienia odzywa się głosem.
Troje dziatek sieroty zostawią na ziemi
By się wiecznie połączyć z dwoma umarłemi. "
W kwaterze rodziny Sadowskich nagrobków nie posiadały groby Jana Sadowskiego (zm. 1905 r.), jego żony z Kwiatowskich Sadowskiej i ich syna Jana-Rafała.
Oprócz tego, na lidzkim cmentarzu pochowano właścicieli majątków w: Czechowcach, Kazimierza Bańkowskiego, byłego sędziego pow. lidzkiego (1876 r.), Skawroniszkach, Piotra Żabo i jego córki Pameli Narbuttowej, Trzeciakowcach, Jana Kolesińskiego, obywatela powiatu lidzkiego (27 V11874 r.) i jego żony Antoniny (13 II11863 r.)
Swoją kwaterę posiadała również rodzina Krahelskich, zamieszkała w samej Lidzie. Na grobie Teofili Krahelskiej, zmarłej 20.11.1881 r. znajdowało się takie oto epitafium:
"Rodzice!
Tu leżą wasze zwłoki pod tym zimnym głazem
I trzech synów podrostków pochowanych razem.
Pięć osób zamyka ponure sklepienie.
Jakaż boleść w naszych duszach, jak ostre cierpienie!
Osierocone synowie i córka bez żadnej opieki
Straciła ojca i najlepszą matkę, sierota na wieki!
Przechodniu, który czytasz ten grobowiec,
Użal się jako człowiek i nabożnie powiedz:
"O Boże miłosierny daj wieczne zbawienie
Tym duszom, któ rych prochy kryje to sklepienie."
W grobowcu tym pochowani byli: Józef Krahelski, kaznaczej lidzki, Róża z Turowiczów Krahelska, skarbna pow. lidzkiego, zmarła 19 V 1837 r., Narcyz Krahelski (14 X 1829 -11 XI11890).
Na każdym kroku spotykamy na Starym Cmentarzu groby mieszkańców miasta Lidy, niejednokrotnie zasłużonych obywateli. Oczywiście, do 1939 r. można było podziwiać zdecydowanie większą liczbę nagrobków, niejednokrotnie prawdziwych dzieł sztuki. Dzisiaj, wśród ruin pomników pozostaje nam tylko ubolewać nad stanem tych, które przetrwały do naszych czasów. Na lidzkiej nekropolii spoczęły szczątki takich mieszkańców Lidy, jak: Rajmund Guze, lekarz powiatowy (1896), Emilia z Szostaków Laudańska, żona sprawnika pow. lidzkiego (1893), Marcin Hołownia (1888), Jan Stasiewicz, burmistrz Lidy (1901), Anna z Małaszkiewiczów Jackiewiczowa, żona burmistrza (1840), Joanna z Lipińskich Zedlerowa, aptekarzowa (1871), ród Jana Andruszkiewicza, również burmistrza lidzkiego, kolejny burmistrz, Leon Stabiński. Całe pok olenia lidzian.
Zajmijmy się nieco przez chwilę rzeźbami nagrobnymi na lidzkim cmentarzu. Najstarsze nagrobki murowane pojawiły się na tej nekropolii jeszcze w I połowie XIX w. i były one przywożone z pracowni kamieniarskich w Wilnie. Dopiero około 1880 r. powstała w Lidzie własna pracownia, a jej właścicielem był Bolesław Chrul. Istniała ona jeszcze przed wojną i mieściła się przy ul. Suwalskiej. Po śmierci mistrza Bolesława, pracownię tę prowadziła jego żona Aniela z Malewskich Chrulowa. Niektóre kamienie pochodziły z prowincjonalnej pracowni kamieniarskiej w Podubni, którą prowadził Wołk-Karaczewski.
Jeden z najciekawszych kamieni na lidzkim cmentarzu znajdował się przed wojną na grobie Stanisława Hagemeiera, zmarłego w 1930 r. Jeden z zamożniejszych lidzian, zmarł w Warszawie, posiadał nagrobek pochodzący również z pracowni warszawskiej. Przedstawiał on wizerunek zmarłego w płaskorzeźbie: "Aleksander Jodko, zm. w Warszawie 17 XII 1933 r, I. 75. Przeszedł przez życie dobrze czyniąc. Wdzięczna rodzi na."
Do dzisiaj uwagę przyciągają szczątki betonowego grobowca rodziny Grablisów, wybudowanego niegdyś w formie cementowego domu z drzwiami i oknami. Obecnie jego stan wskazuje na to, że grobowiec padł ofiarą nie tylko niszczycieli z komsomołu, ale także cmentarnych hien, żądnych trumiennych skarbów.
W skromnych mogiłach, pod skromnymi nagrobkami, chowano natomiast okolicznych rolników, całe wielopokoleniowe rodziny: Jodków, Bołtuciów, Towginów, Chrulów, Ostrouchów, Podhajnych, Buńków, Kopaczelów, Strybuciów, Kłyszejków, Chodyków, Chutnych, Buraków, Trzeciaków, Siemaków, Latuszków, Sołoduchów, Wisielów, Siehieniów, Pujdaków, Czarnousów, Białousów i wielu innych.
Osobne miejsce należy poświęcić kwaterze wojskowej. Pisaliśmy już o osobnym cmentarzu wojskowym, który znajdował się w Lidzie przy koszarach 77 p.piech. W okresie I wojny światowej również i na cmentarzu miejskim powstała osobna kwatera dla poległych podczas działań wojennych. Niestety, te najstarsze groby, z okresu I wojny światowej nie zachowały się do naszych czasów. Pochodziły one z 1915 r. Były to solidne, drewniane krzyże, z czytelnymi jeszcze w latach trzydziestych napisami, wyrżniętymi szwabachą. Pochowano pod nimi m.in.: Bronisława Pliutickiego z "Sanit. Bialistockier Kriegs-Hospital " , Fadieja Piątkowskiego z "40 art. brygad. " i Józefa Zenewicza z "400 Minsker Regiment " . Obok nich spoczęli polegli w czasie wojny bolszewickiej 1919-1921, wśród nich członkowie Samoobrony Ziemi Lidzkiej: Wiktor Szkop, poległy 16.1.1919 r. w wieku 19 lat pod Lebiodką.
W kwaterze wojennej spoczęli również oficerowie i żołnierze polegli w walkach o Lidę w kwietniu 1919 r. i w dniu 28,IX.1920 r. Warto wymienić tutaj Henryka Żylińskiego, porucznika 1 Suwalskiego Pułku Strzelców, który zginął pod Lida 16.IV. 1919 r. Wśród mogił z 1920 r. znajdowały się groby: Józefa Gundermana, por. Seweryna Szymaniuka, por. Feliksa Osieckiego, por. Józefa Klempińskiego, por. M. Szczołkowskiego, por. Felicjana Rodkiewicza, wachmistrza Franciszka Marczyka oraz 16 innych podoficerów i szeregowych.
W 1924 r., w dniu 11.XI, na teren kwatery wojennej przeniesiono z tzw. Doliny Śmierci ciała 40 osób zamordowanych pod Lida przez bolszewików. Ich wspólna mogiła, w której złożono również szczątki zebranych z polnych mogił poległych żołnierzy z lat 1919-1920 znajdowała się bezpośrednio przed Pomnikiem Lotników. Dzisiaj nie ma po niej śladu, a teren jest bardziej ścieżką do pomnika, niż miejscem po masowym grobie. Przed wojną stał na niej krzyż i umieszczono na niej stosowną tablicę z napisem: "40 nieznanych z nazwiska Polaków, zakładników z Białegostoku, Grodna i Wołkowyska za mordowanych przez bolszewików w sierpniu-wrześniu 1920r. "
Może dzisiaj warto byłoby postawić na tym miejscu chociażby drewniany krzyż? Wszak mogiła ta jest również częścią historii Lidy.
Dużą grupą grobów w kwaterze wojennej, ocalałą do dzisiaj jest zespół mogił poległych w tragicznych wypadkach lotniczych pilotów z miejscowego garnizonu, głównie z 5 pułku lotniczego: por. Aleksandra Cichockiego, sierżantów-pilotów - Bolesława Pawlaka, Franciszka Sarneckiego i Pawła Stencla.
Nie dotrwały natomiast do dzisiaj mogiły policjantów lidzkich, którzy zginęli w walkach z bolszewickimi dywersantami, głównie w 1922 r. W kwaterze wojennej pochowano wtedy posterunkowego Jana Wilkańca, Juliana Kownerowicza. Swój nagrobek posiadał tutaj również podkomisarz Policji Państwowej, Włodzimierz Bijuć, który zmarł w 1928 r. oraz Józef Oleś, "zginął tragicznie 1935 r. "
Kwatera wojskowa na lidzkim cmentarzu jest najczęściej porządkowana przez polskie organizacje, ale i tak czyni się to zbyt rzadko, jeżeli uwzględni się jej stan. Krzyże są połamane, nic się nie robi, by odnowić Pomnik Lotników, chociaż swego czasu pewne organizacje w Polsce deklarowały się, że pomnik ten zostanie zrekonstruowany i że będzie to początkiem rekonstrukcji całego cmentarza. Ostatnio prób porządkowania kwatery wojskowej podjęli się lidzcy harcerze, a gdzie pozostałe organizacje, które tak głośno krzyczą na temat zachowania spuścizny kulturowej Polaków na Ziemi Lidzkiej?
Cmentarz katolicki w Lidzie przeszedł swoje tragiczne chwile, gdy w latach 70-tych władze sowieckie w Lidzie zdecydowały o jego likwidacji i zamianie jego terenu na park. Wiele osób przeniosło wtedy szczątki swoich bliskich na inne cmentarze lidzkie. Większość mogił jednak pozostała, zwłaszcza tych, na które już nikt nie przychodził, bowiem rodziny wyjechały po wojnie do Polski. Grobowce te padły ofiarą bezprzykładnego, zorganizowanego w świetle prawa barbarzyństwa. Grupy komsomolców, przywiezionych do Lidy podobno z Nowogródka, rozbijały zabytkowe pomniki i wyrywały krzyże. Te metalowe zostały w większości wywiezione na złom. Dewastacji uległa również kaplica cmentarna. Na wiele lat stała się ona siedliskiem podejrzanych typów, którzy upodobali sobie ją na miejsce schadzek, pijaństwa i załatwiania czynności fizjologicznych. Cały teren cmentarza zarastał szybko chaszczami, w murze pojawiło się coraz więcej dziur i wyłomów, a w wielu miejscach, głownie na grobach, okoliczni mieszkańcy oraz przechodnie zorganizowali sobie dzikie wysypisko śmieci, które funkcjonują tutaj do dzisiaj. Jeszcze w latach 1989-1991 często i dużo mówiło się w ówczesnym, niepodzielonym lidzkim Oddziale ZPB o konieczności odnowy i ochrony cmentarza. Podejmowane był y pojedyncze akcje oczyszczania z chaszczy kwatery wojskowej, ale te najbardziej zabytkowe pomniki nadal niszczeją, pozostawione bez jakiejkolwiek opieki. Na niewiele zdała się jednorazowa akcja porządkowania grobów wokół kaplicy, zorganizowana przy okazji II Zjazdu Lidzian. Była ona, niestety tylko jednorazowa. W 1990 r. przeprowadzono tutaj inwentaryzację. Podjęli się tego studenci historii sztuki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego pod kierownictwem Dariusza Śla-deckiego, naszego współpracownika. Poza nimi i podejrzanymi typami, którzy przeszkadzali im w pracy, nikt z członków lidzkiego ZPB nie pokwapił się, by pomóc im przy tej trudnej robocie.
Optymizmem napawa fakt, że ostatnio sporo osób z Polski, pochodzących z Lidy stara się odnawiać mogiły swoich przodków. Stawiane są krzyże (niestety, te metalowe często giną z odnowionych grobów). P. Witold Bołtuć z Lublina, sam pochodzący spod Lidy odnowił nawet cały pomnik swoich rodziców i przodków. Czyli widać, że przy odrobinie chęci można zadbać o cmentarz. Szkoda tylko, że są to działania pojedyncze.
Od dwóch lat wlecze się remont cmentarnej kaplicy, ale na szczęście ostatnio zaczęto na niej wymieniać dach, więc może roboty budowlane nabiorą żywszego tempa. Być może, gdyby księża lidzcy zmobilizowali swoich wiernych do prac na cmentarzu, wyglądałby on inaczej. Za przykład można wziąć cmentarz w Nowogródku, gdzie dzięki inicjatywie miejscowego proboszcza jest on odnowiony na tyle, że nie ulega dalszej dewastacji, a kaplica grobowa Zborowskich służy wiernym jako miejsce modlitwy. Może wreszcie też, zamiast ubolewać nad biernością ludzi, obydwie lidzkie polskie organizacje wzięłyby się do pracy i uporządkowały, nie czekając na czyjś nakaz, starą część cmentarza? Wśród ciągłych kłótni organizacyjnych ginie bowiem cała aktywność, którą można byłoby spożytkować bardziej celowo. Może pewnym wyjściem z sytuacji byłoby zorganizowanie kwesty na odnowę zabytków cmentarza, do której przyłączyliby się z pewnością i lidzianie w Polsce. Przecież można miejscowym, lidzkim kamieniarzom powierzyć pracę nad odnową najstarszych zabytków cmentarnych. Redakcja liczy na odgłos w tej sprawie wśród czytelników i sama jest skłonna patronować całej akcji.
Robert Kuwałek
Gęstwina sumienia
Harcerze "Jutrzenki" wchodzili po raz ko lejny w głąb gęstwiny rosnących drzew i krzaków na cmentarzu Lotników Polskich w Lidzie i po raz kolejny "podziwiali " barbarzyństwo, którego dopuścili się ludzie w tym miejscu. Pochylone, połamane krzyże, zsunięte ze swoich miejsc płyty nagrobne, otwarte grobowce z widokiem poprzewracanych w ni ch trumien - wszystko to przenosiło myśli naszych harcerzy w czasy powojennego niepokoju, a jednocześnie napawało ich serca bólem i strachem.
Kolejna akcja porządkowania grobów, ogłoszona przez radę I Lidzkiej Drużyny Harcerskiej "Jutrzenka" , działającej w Lidzie od 1989 r, obecnie przy TKPZL, miała miejsce w połowie 1995 r . Wykonał ją 2-gi zastęp żeński naszej drużyny.
Tak o tej akcji powiedziała zastępowa Oksana Nowokszczonowa: "kiedy przyszlyśmy na cmentarz i zobaczyłyśmy poprzewracane i porozrzucane krzyże, zarośnięte krzewami i
drzewami mogiły, które istnieją tutaj już ponad pół wieku, wtedy poczułyśmy ból. Szanować pamięć o umarłych, to przecież, przede wszystkim odwiedzać ich mogiły. Na cmentarzu znajduje się kaplica, również w zrujnowanym stanie, chociaż niedawno rozpoczął się jej remont. Miejsce w pobliżu niej jest już oczyszczone, a mogiły w niewielkiej odległości od budynku częściowo uporządkowane. W niezłym stanie pozostaje również oczyszczona z krzakó w kwatera z pomni kiem, na którym znajdują się resztki orła. Pozostała część cmentarza znajduje się w strasznie zapuszczonym stanie. Nasi harcerze nie są w stanie wykonać większej pracy, jak tylko sprzątać i przerywać chaszcze. Przecież dla konserwacji tego zabytku i nadania mu estetycznego wyglądu, niezbędna jest praca doświadczonych konserwatorów i innych ludzi, znających się na tego typu rekonstrukcjach, tylko, gdzie oni są?
W trakcie naszej pracy, trwającej około czterech godzin, nasz zastęp był w stanie uporządkować tylko trzy m ogiły. "
Podczas zbiórek w kręgu naszej drużyny sporo dyskutowano o cmentarzu i jego obecnym stanie. Doszliśmy w końcu do ogólnego wniosku, że dzisiejszy wygląd tej nekropolii zależy przede wszystkim od sumienia Polaków, którzy mieszkają w Li dzie. Jeżeli my sami tak odnosimy się do swoich przodków, to jaką mamy gwarancję, że taki sam los nie spotka nas?
Dlatego też, z tejże smutnej okazji, I Lidzka Drużyna Harcerska "Jutrzenka" juz dzisiaj, zachęcając do szlachetnej pracy wszystkich Polaków mieszkających w Lidzie, prosi ich o oddanie kropli potu i odrobiny siły w pracy nad uporządkowaniem Starego Cmentarza.
W imieniu I LDH "Jutrzenka" Drużynowy Władysław Pietroczenko