Polskie pismo historyczno- krajoznawcze
na Białorusi

 

 

"Polskie Chicago na Wschodzie"

 

Takie miano zyskały sobie Baranowicze przed 1939 r., kiedy to każdy przybywający tutaj, chcący się osiedlić, stawał się z miejsca zasiedziałym mieszkańcem tego przemysłowego miasta, które powstało dzięki połączeniu linią kolejową Europy z Dalekim Wschodem.
Jeszcze pięćdziesiąt lat temu o Baranowiczach mówiło się, że jest to miasto bez tradycji, pozbawione zabytków - nie było tu bowiem śladów dawnych pałaców, kościołów. Wszystko było nowe, świeże, ale własne i swojskie. Miasto rozwijało się z rozmachem, ściągali do niego przedsiębiorczy ludzie, zżywający się szybko z miejscem, do którego przybyli - tworzyła się w ten sposób społeczność baranowiczan, jak to bywa na Kresach, różnorodna kulturowo i narodowościowo - Polacy, Żydzi, Białorusini i Rosjanie, wszyscy współtworzący krótkie, ale interesujące dzieje Baranowicz.
Cofnijmy się do początków miasta. Gdy w 1867 r. zaczęto w Peters­burgu projektować linię kolejową Wilno-Równe, tereny, na których rozwinęło się miasto tworzyły kilkusethektarowy majątek, należący do Antoniego Markiewicza. Majątek zysku nie przynosił - składały się na niego nieużyteczne piaski i lasy. Majątek Baranowicze nie miał szczęścia do właścicieli - następny, Hurynowski - zbankrutował. Nie utrzymał się też długo w rękach moskiewskiego kupca Kuzniecowa, który odsprzedał nie przynoszące zysku włości w 1880 r. hrabinie Elżbiecie Rozwadowskiej. Niektórzy badacze stwierdzają, że hrabina Rozwadowska była wyznania prawosławnego, mąż jej natomiast, Jan, był katolikiem. Dlatego też na jej imię został zakupiony ten majątek, ponieważ po powstaniu 1863 r. nie wolno było sprzedawać na Kresach ziemi Polakom. Przeczy temu natomiast historia parafii rzymskokatolickiej w Baranowiczach. Władze rosyjskie, konsekwentnie do 1915 r., nie pozwalały na wybudowanie już w dużym mieście kościoła katolickiego, pomimo że istniały tu cerkiew i synagoga. Dlatego też, właśnie po śmierci Rozwadowskiej, jej mąż wybudował na placu przeznaczonym na kościół, grobowiec rodzinny w kształcie kaplicy i co pewien czas przybywał tu ksiądz z Nowej Myszy, który odprawiał Mszę św. dla katolików. Z pewnością nie robiłby tego w kaplicy prawosławnej - być może hrabina Rozwadowska zmieniła wyznanie, co raczej w tamtych czasach było rzeczą bardzo skomplikowaną. W każdym razie Rozwadowscy kupili Baranowicze w dobrym momencie i dzięki swojej przedsiębiorczości przyczynili się wydatnie do rozwoju miasta.
W 1871 r. istniała tutaj już "Stacja Baranowicze", obsługująca linię Warszawa-Moskwa. W grudniu 1884 r., linię tę przecięła druga trasa kolejowa - Wilno-Łuniniec-Pińsk. Niedaleko, a dokładnie na przeciwko budynku stacyjnego znajdował się drewniany dom Rozwadowskich. Następnym budynkiem, jaki pojawił się w powstającym mieście, była żydowska karczma przy trakcie, wiodącym do Nowej Myszy. Dzięki przecięciu się linii kolejowych (w 1886 r. powstała stacja Baranowicze Poleskie, gdzie dociągnięto linię kolejową Baranowicze-Białystok) osada stała się ważnym punktem komunikacyjnym i strategicznym, co wydat­nie przyśpieszyło jej rozwój.
Pierwotnie, największy rozwój osiągnęły Stare Baranowicze, czyli dobra Rozwadowskich, dla których właściciele wystarali się w 1884 r. o status miasteczka o nazwie Rozwadowo, później dopiero nazywanym Baranowiczami Centralnymi, w odróżnieniu od Baranowicz Poleskich, które rozwinęły się na gruntach chłopów ze wsi Światyłowicze. Hrabia Jan Rozwadowski, wykorzystując powstającą koniunkturę, opracował plan rozwoju miasta. Swoją ziemię podzielił na równe parcele, wytyczył ulice i zaczął oddawać w dzierżawę, przebywającym do Baranowicz ludziom, w większej części wtedy Żydom. Rozwadowski przezornie nie sprzedawał ziemi - puszczał ją w arendę i dzięki temu z każdej parceli miał po 20-25 rubli rocznie, a mieszkańcy zaczęli rozbudowywać osadę. Oprócz tego, Rozwadowscy poczynili rozliczne darowizny na rzecz miasteczka - podarowali place pod cerkiew, kościół, bożnicę, cmentarze - chrześcijański i żydowski oraz targowicę. Dzięki planowi Rozwadowskiego Baranowicze Centralne do dzisiaj posiadają uregulowany, upo­rządkowany plan, czego nie można było powiedzieć o Poleskich, rozsprzedawanych przez chłopów ze Światyłowicz i rozwijających się chaotycznie.
Przybywający do Baranowicz w 1894 r. mogli zapamiętać taki widok: zabudowana była mniej więcej ówczesna ulica Jelizawietowska (do 1939 r. Piłsudskiego, a po 1944 r. Krasnoarmiejska), pojedyncze domy stały na Aleksandrowskiej (Szeptyckiego), Pietrowskiej (Ułańskiej), Szkolnej Sosnowej i Wileńskiej. W oczy rzucały się niezabudowane place i szkielety budujących się domów. Od Baranowicz Poleskich Roz­wadowo oddzielone było państwowym lasem, przylegającym do samych domów. Las ten nadawał miastu przez długi czas charakteru kurortu.
Gwałtowny rozwój miasta nastąpił w połowie lat 90-tych XIX w., dzięki przeniesieniu tutaj garnizonów wojskowych z Nowogródka i Horodyszcza. Za wojskiem naturalną koleją zaczęli przybywać kupcy i przedsiębiorcy. Generał inż. baron von Dirschau wybudował tutaj dużą cukrownię, szybko zaczął rozwijać się też i inny przemysł - 3 duże cegielnie, największe w tym okresie na Nowogródczyźnie, 3 fabryki urządzeń młyńskich, 2 młyny, 2 tartaki - zaczął rozwijać się więc ośrodek przemysłowy na wielką skalę, który ściągał coraz więcej ludzi. W 1909 r. mieszkało tutaj już 9 tysięcy mieszkańców, a w 1914 r. ponad 31 tysięcy - w ten sposób Baranowicze stały się czwartym miastem pod wzglądem wielkości w guberni mińskiej, a wielkością przewyższyły Nowogródek, który dla Baranowicz był w tym czasie powiatem. Miasto w większości było drewniane, jedna ulica posiadała bruk, a pięć było pokryte nim częściowo, ale było to niezwykle gwarne i ruchliwe miasto. I chociaż przed I wojną światową zarzucano baranowiczanom brak ogłady i wykształcenia, ale wszyscy stwierdzali, że Baranowicze śmiało mogą konkurować pod względem gospodarczym z samym gubernialnym Mińskiem.
Zalety strategiczne Baranowicz doceniała bardzo wydatnie armia carska. Gdy w 1914 r. wybuchła I wojna światowa do miasta przeniosła się tzw. Stawka - Sztab Generalny armii rosyjskiej na czele z carem Mikołajem II i Wielkim Księciem Mikołajem Mikołajewiczem, którzy zamieszkali w wagonach-salonkach. Za nim ściągnęły tutaj sztaby, oficerowie i część petersburskiego towarzystwa, co napędziło jeszcze miastu koniunktury gospodarczej. Trwało to jednak krótko - armia carska ponosiła klęski. Do Baranowicz zaczęli napływać uciekinierzy z objętego walkami Królestwa Polskiego, w tym bardzo wielu Polaków. W gorzelni urządzono szpital polowy, a przez dworce przetaczały się transporty z rannymi. Niestety, front zbliżał się coraz bardziej do Baranowicz. Rozpoczęła się ewakuacja w stylu rosyjskim, czyli wypędza­nie ludności w głąb Rosji i niszczenie praktycznie wszystkiego - w powie­trze wysadzono dworce kolejowe, pozrywano szyny, zniszczono zakłady przemysłowe. W Baranowiczach Poleskich podpalono gorzelnię, a spiry­tus rozlano po ulicach. 25 IX 1915 r. wojska niemieckie i austro-węgierskie wkroczyły do opustoszałego miasta, a front zatrzymał się o 6 km od niego. Przez cały okres 1915-1917 toczyły się tutaj bardzo ciężkie walki, które dopełniły reszty zniszczeń - miasto było zryte pociskami artyleryjskimi. Gdy Niemcy przegrali I wojnę światową, zaczęli opuszczać te tereny, za nimi wkraczali na nie bolszewicy. Oddziały Armii Czerwonej zajęły miasto w styczniu 1919 r., ale niedługo na szczęście w nim przebywały.
W kwietniu 1919 r. wkroczyły do Baranowicz wojska polskie, a wraz z nimi zaczęli powracać pierwsi mieszkańcy - miasto ożyło. Stabilizacja trwała krótko, nadal trwała wojna z bolszewikami, którzy nie zrezyg­nowali z odbudowy imperium, tym razem w czerwonym wydaniu. Wkroczyli tu znowu w lipcu 1920 r., by ostatecznie zostać stąd wyrzuconymi w trakcie "bitwy niemeńskiej" 20-28 IX 1920 r.
Dzięki pokojowi ryskiemu miasto znalazło się na terytorium Polski. Dla Baranowicz oznaczało to odbudowę i rozwój, a dla mieszkańców spokój do 1939 r.
Znów zaczął się pomyślny okres dla Baranowicz. Rozpoczął go w 1922 r. masowy powrót ludności polskiej z Rosji, a że w mieście znajdował się punkt repatriacyjny, więc tysiące ludzi przejeżdżało tędy, wracając do domów lub po prostu osiedlając się tutaj. Dzięki repatrian­tom, w 1922 r. miasto liczyło ponad 28 tysięcy mieszkańców - później część z nich wyjechała, a liczba ludności spadła do prawie 20 tysięcy.
Żyli tu jak pionierzy, budując domy z byle czego, organizując wszystko od podstaw - polskie instytucje, szkolnictwo. Baranowicze przypominały wtedy bardziej rozległą wieś, niż miasto powiatowe województwa nowogródzkiego - budowano bez planu, chaotycznie, trzymając się tylko wytyczonych ulic. Centrum życia miejskiego, społeczno-gospodarczego stanowiły ulice Szeptyckiego i Szosowa (ta ostatnia w zasadzie prawie całkowicie drewniana). Dopiero w 1924 r. inicjatywę przejęły instytucje rządowe, które postanowiły miastu nadać charakter właśnie bardziej miejski. Przeprowadzono regulację miasta i zaczęto budować piętrowe, murowane domy - tzw. Kolonię Urzędniczą. W szybkim czasie powstały okazałe gmachy Banku Polskiego, Sądu Grodzkiego, Szkoły Powszechnej i "Ogniska Polskiego". W publikac­jach sowieckich zawsze podkreślano, że "polscy panowie" nie zrobili nic dla Baranowicz - nie wiadomo, co zrobiliby w tak krótkim czasie "sowieccy towarzysze", prawdopodobnie dopełniliby tylko wojennego zniszczenia, dewastując to, co zostało. Sam fakt odbudowy i rozbudowy Baranowicz do stanu sprzed 1914 r. świadczy dobitnie o wysiłku Polaków i to w warunkach w zasadzie dość skrajnych - Nowogródczyzna zawsze uchodziła za jeden z najbardziej niedofinansowanych regio­nów w przedwojennej Polsce.
Nikt też nie mógł już zarzucić baranowiczanom, że są niedokształceni i bez ogłady. Rozwinęła się oświata - zarówna państwowa, jak i prywatna. Z dawnych, przedwojennych szkół, funkcjonowanie podjęło prywatne gimnazjum Walentyny Szulickiej, założone w 1907 r. W1922 r. otwarto w Baranowiczach Państwowe Gimnazjum Humanistyczne im. Tadeusza Reytana, a w 1929 r. powstało prywatne, żydowskie gimnaz­jum humanistyczne C. Epsztajna, w którym językiem wykładowym był polski. Oprócz tego funkcjonowało szkolnictwo zawodowe, specjaliza­cją dopasowane do potrzeb Baranowicz. Polska Macierz Szkolna prowadziła dwie szkoły o charakterze zawodowym: Gimnazjum Hand­lowe, koedukacyjne i męską, średnią szkołę budowlano-drogową. Istniała także niższa, dokształcająca szkoła zawodowa, utrzymywana przez administrację państwową. W 1930 r. w Baranowiczach Central­nych istniały 3 szkoły powszechne, podobna liczba funkcjonowała w Baranowiczach Poleskich.
Miasto rozwijało się w zawrotnym tempie. W krótkim czasie stało się nie tylko ważnym węzłem komunikacyjnym, ale również największym ośrodkiem przemysłowo-handlowym w województwie nowogródzkim. W 1929 r. funkcjonowały tutaj 4 fabryki wyrobów cementowych, 2 fabryki kamieni i maszyn młyńskich, 5 młynów, 2 fabryki serów. Na ul. Szosowej, gdzie koncentrowała się większość baranowickich zakładów przemysłowych, Kresowe Towarzystwo Przemysłowo-Handlowe pro­wadziło fabrykę wódek, a niejaki Kantorowicz miał tutaj swoją fabrykę win. W 1936 r. uruchomiono w mieście potężne zakłady mięsne "Kresexport", dzięki którym nowogródzccy chłopi mieli zbyt na swoje bydło, a wędliny w tym również konserwy, eksportowane były do krajów całej Europy i do USA. Zakłady te zatrudniały 250 robotników i były w pełni zmechanizowane. Ich twórcą był burmistrz Baranowicz, inż. Ludwik Wolnik. Inne firmy starały się chociaż o założenie w Baranowi­czach swoich przedstawicielstw, jak np. lidzki "Ardal", który posiadał swoje biuro na ul. Ułańskiej.
Nie samym jednak przemysłem i handlem żyły Baranowicze przed wojną - istniało tu również prężne życie kulturalne. Rozwijające się miasto ściągało przedsiębiorczych ludzi. W Baranowiczach funkcjono­wały trzy kinematografy: na ul. Narutowicza "Apollo", będące własnoś­cią Rubinsztejna i Najfelda, Związek Strzelecki prowadził na ul. Szeptyckiego "Longinusa", trzecim był kinematograf "Unitas". Sprag­nieni książki czytelnicy (a musiało ich być w Baranowiczach wielu) mieli do dyspozycji kilka księgarni, oczywiście koncentrujących się na ul. Szeptyckiego, gdzie obok siebie funkcjonowały księgarnie: Bazar Chrze­ścijański, "Kresówka", "Kultura" i "Nowości".
Zadziwiająca jest również, jak na dzisiejsze czasy liczba kawiarni - było ich w Baranowiczach aż 22. Nie wiem, czy obecnie jest ich chociażby połowa tej liczby. Może właśnie dlatego Baranowicze nazywa­no też "Małą Warszawą". W każdym razie w przedwojennych Baranowiczach trudno było się nudzić i nie bez przypadku miasto to w 1922 r. starało się o status stolicy województwa.
Dwie jednak były chluby Baranowicz przed 1939 r. Mianowicie miasto zostało zaszczycone w latach dwudziestych odsłonięciem, drugie­go po Warszawie Pomnika Nieznanego Żołnierza, który przetrwał tutaj do lat sześćdziesiątych, kiedy to zniszczyły go władze sowieckie. Stał on na ulicy Szeptyckiego i odbywały się przed nim parady z okazji świąt państwowych.
Drugą chlubą była najmłodsza w ówczesnej Polsce radiostacja, trzecia po wileńskiej i lwowskiej na Kresach. Uruchomiono ją 31 VIII 1938 r. i z miejsca stała się ona wielkim propagatorem kultury polskiej na Nowogródczyźnie, pomimo że niewielu było tutaj posiadaczy radioodbiorników. Następną radiostację planowano uruchomić w Łucku na Wołyniu, niestety wojna przerwała prace nad budową radiostacji wołyńskiej.
Baranowicze jako węzeł komunikacyjny, prężnie rozwijający się ośrodek przemysłowo-handlowy miały szansę stać się obok Wilna i Lwowa najważniejszym centrum gospodarczo-społecznym na Kresach.
Warto również zwrócić uwagę na dzieje baranowickiej parafii katolickiej w tym okresie. Zaraz po wyzwoleniu w 1920 r. Baranowicz, miejscowe społeczności - zarówno katolicka, jak i prawosławna - zacz­ęły zbierać pieniądze na budowę swoich świątyń. Nie istniały już carskie zakazy, więc można było zbudować kościół z prawdziwego zdarzenia.
Okazało się jednak, że prawosławni byli bardziej ofiarni i oto w centrum Baranowicz stanął murowany sobór, którego wieża do dzisiaj góruje nad Baranowiczami Centralnymi. Jako ciekawostkę warto tutaj dodać, że na frontonie baranowickiego soboru umieszczono mozaikę autorstwa znanego rosyjskiego artysty Wasniecowa. Mozaika ta prze­niesiona została w latach 1926-1927 z rozbieranego właśnie w War­szawie soboru Aleksandra Newskiego, który dla warszawiaków był symbolem rosyjskiego panowania. Niestety, oglądając dzisiaj owo dzieło, ma się wrażenie, że albo Sobór Pokrowski w Baranowiczach nie ma należytej opieki konserwatorskiej, albo mozaika od początku została wmonotowana nieumiejętnie, gdyż wyraźnie, na kolorowej płaszczyźnie odbija się cement.
W1924 r. na tej samej ulicy stanął niewielki, drewniany kościół p.w. Podniesienia Krzyża Świętego - o wiele mniejszy, niż sobór, mimo, że katolików w Baranowiczach było wtedy więcej od prawosławnych. Dawna kaplica grobowa Rozwadowskiej została przeniesiona w inne miejsce. Kościół ten, jako jeden z nielicznych w powojennym obwodzie brzeskim był nieprzerwanie czynny po 1944 r. Nie był to jedyny kościół katolicki w Baranowiczach, które zostały podzielone na dwie parafie. W koszarach Kościuszki funkcjonował bowiem kościół garnizonowy, p.w. św. Antoniego Padewskiego. W Baranowiczach Poleskich, w szkole powszechnej istniała również kaplica p.w. Matki Boskiej Królowej Polski, posiadająca prawa kościoła prafialnego dla tej części miasta. Ani po szkole, ani po kaplicy nie zostało dzisiaj żadnego śladu. Ulica, na której znajdowały się w tym rejonie budynki, przestała istnieć podczas II wojny światowej. Rok 1939 rozpoczął dla Baranowicz najbardziej tragiczny okres w dziejach tego miasta...
(cdn.)


Paweł Sygowski Robert Kuwalek

 

??????.???????