|
Ogłoszenia
Poszukują:
Od roku, na łamach "Kuriera Wileńskiego", poprzez p. Tadeusza Kleczkowskiego z Wilna, z którym koresponduję, bezskutecznie poszukuję swoich bliskich ze strony ojca i dotychczas moje ogłoszenia pozostały bez echa - nikt nie odnalazł się. Zapisy heraldyczne w wileńskim Muzeum Historycznym potwierdzają istnienie na tych terenach tego rodu, z którego pochodzi rodzina mojego ojca.
Mój ojciec urodził się w Mostach powiatu lidzkiego w 1920 r. i być może ktoś z jego krewnych mieszka w tej. miejscowości lub jej okolicy. Nazwisko rodowe i imię mojego ojca brzmią: GRUDZIŃSKI ANTONI.
Ojciec miał starsze rodzeństwo: siostrę Ludmiłę, która została pochowana w Lidzie lub okolicy pomiędzy 1944 a 1945 r., niestety dokładnej daty nie znam. Po niej był brat Stefan, a następny w kolejności mój ojciec, w/w Antoni oraz jego młodszy brat Władysław. Wszyscy oni mieszkali po wojnie już tutaj w Polsce i dzisiaj nikt z nich nie żyje. Poszukuję więc kuzynów lub kuzynek ze strony ojca. Matka ojca, a moja babcia nazywała się z domu Możejko Maria, a mój dziadek Grudziński Konstanty, poległ na wojnie, właśnie na tamtych terenach. O nikim więcej nic nie wiem. Usilnie szukam krewnych z linii ojca, którzy być może żyją w okolicach Mostów. Matka moja natomiast pochodzi z Nowogródka, urodzona w 1922 r., a jej rodowe nazwisko brzmi Hucko Maria, córka Macieja i Stanisławy. Ma jeszcze siostry Jadwigę i Marię oraz brata Stanisława. W 1945 r. wyjechali wszyscy do Polski. Mieszkamy na Ziemiach Zachodnich, na trasie do Berlina. Uprzejmie proszę o pomoc.
Zofia Dąbrowska
ul. Powstańców Wlkp. 11/7
64-360 Zbąszyń
PolskaZwracam się do Państwa w trochę dziwnej sprawie. Czytałem o Zjeździe Lidzian i chciałbym prosić, jeżeli to możliwe, o podanie mi informacji, czy żyje jeszcze Ignacy Boszko lub ktoś z jego rodziny. Ignacego Boszko znam od 1939 r., byłem z nim na froncie w obronie Lwowa, podczas której Boszko był sanitariuszem w moim batalionie, zmobilizowanym w ramach 77 pułku piechoty w Lidzie. W 1939 r. Ignacy Boszko był żonaty i miał pięcioro dzieci, podawał, że pochodzi z Lidy lub okolic - teraz już dobrze nie pamiętam. Był najlepszym żołnierzem i moim przyjacielem. Z góry dziękuję za pomoc i proszę o kontakt pod podanym adresem:
dr Jerzy Wolski
pl. Konstytucji 3/12
00-647 Warszawa
PolskaDroga Redakcjo!
Z wielką przyjemnością czytałam jeden z Waszych numerów "Ziemi Lidzkiej" i postanowiłam do Was napisać. Do 1940 r. mieszkałam z rodzicami w osadzie Białohruda, 14 km od Lidy. Przyszło mi na myśl, że moglibyście bardzo pomóc mi i moim siostrom.
Chodzi mianowicie o uprawnienia kombatanckie, do udowodnienia których nie mam niestety dokumentów, oprócz zeznań świadków, a to nie wystarczy. Dokumenty zabrali nam na granicy w czasie powrotu do Kraju.
10 lutego 1940 r. wraz z rodzicami: Antonim i Marią Jakimowicz z Brylewskich oraz siostrami Heleną i Jadwigą zostaliśmy zesłani na Syberię, do łagrów - obłast Nowosybirsk, rejon Tomsk, ostatnia stacja kolejowa - Asino. Stamtąd wieziono nas jeszcze 150 km w głąb tajgi, gdzie pracowaliśmy do 1946 r. W kwietniu tego roku przywieziono nas do Gniezna, gdzie zamieszkaliśmy.
W Białohrudzie między innymi mieszkali ochotnicy, którzy walczyli w Legionach Piłsudskiego, a potem otrzymali w tych okolicach ziemię na własność, każdy ok. 22 hektary, którą zagospodarowywali i stawiali na niej nowe budynki. W 1939 r. gospodarstwa te były już w pełnym rozkwicie.
Mieszkaliśmy niedaleko od linii kolejowej, prowadzącej z Lidy do Kurhanu lub Niecieczy, czego dokładnie nie pamiętam. Najbliższe wioski to Dupczany i Horniaty. Nasza ziemia sąsiadowała z Dupczanami. Na południu, za rzeką Dzitwą, znajdowała się wioska Porzeczany.
W Lidzie znaliśmy dyrektora Banku, pana Wojtuszkiewicza, przyjeżdżał do nas wraz z rodziną na letnisko. Nie wiem, czy jeszcze go ktoś pamięta. Znam jeszcze jedną panią, mieszkającą w Lidzie pod adresem ul. Leninskaja 17a m. 61. Jest to Maria Bozorowa, której matka pochodziła z Mosiewicz, tak jak i mój ojciec.
Gdybyście chcieli sobie zadać trud, to można znaleźć w sąsiednich wioskach starszego człowieka, który znał Jakimowiczów i to potwierdził. Razem z nami były wywiezione rodziny: Bancewiczów, Pawelców, Marmuków. Gdyby te dane, daty, nazwiska i miejsce pobytu na Syberii zostały zamieszczone w "Ziemi Lidzkiej", byłabym Wam bardzo wdzięczna i zobowiązana. Chodzi przede wszystkim o Antoniego Jakimowicza, żonę Marię i córki: Marię, Helenę i Jadwigę. Prosiłabym również o przysłanie mi tego numeru, w którym zamieszczona będzie ta notatka.
Ubiegam się również o odszkodowanie za zabrany majątek, dlatego jeżeli możecie podać dane o nim: 22 ha ziemi w Białohrudzie wraz z zabudowaniami oraz inwentarzem.
Z poważaniem -
Maria Alizarska z Jakimowiczów
ul. Chociszewskiego 6/24
60-257 PoznańPragnę uzupełnić informację, o spotkaniu ze mną, które odbyło się 15.IX. ub. roku ("Ziemia Lidzka" nr 5/6, s. 3), podczas którego mówiłem o zbrodni dokonanej w 1920 roku, w Dolinie Śmierci przez bolszewików na Polakach. Gdy byłem uczniem Szkoły Kolejowej, a wychowawcą naszym był pan Jan Czajko, w październiku któregoś roku przed wojną, zanim przeniesiono nas, uczniów klas starszych do Szkoły Nr 5 koło Zamku, w czasie naszego porządkowania grobów wojskowych na starym lidzkim cmentarzu przy ul. Grażyny, pan Jan Czajko pokazał nam długą, wspólną mogiłę, położoną pomiędzy pomnikiem z orłem oplatającym krzyż a furtką (bramą) wejściową w metalowym ogrodzeniu wojskowej części cmentarza. Powiedział nam, że w tej mogile spoczywają zwłoki 42 osób ekshumowanych z Doliny Śmierci po wojnie bolszewickiej. Byli to ludzie żywcem zakopani, a których bolszewicy potraktowali jako "burżujów". Pan Czajko, jako chłopiec szedł gościńcem białohrudzkim do krewnych w Raklowcach i słyszał jęki ludzkie duszących się osób, zakopanych żywcem w ziemi. Nad tą mogiłą stał sowiecki wartownik z karabinem.
Podczas spotkania ze mną w Lidzie nie podałem nazwiska pana Czajki ze względu na bezpieczeństwo. Mogiła 42 męczenników-Polaków jest obecnie zadeptana, a na miejscu wspólnej mogiły jest ścieżka do furtki od wysokiego pomnika. Mam gorącą prośbę do polskiej społeczności mieszkającej obecnie w Lidzie o oznaczenie tego miejsca na ścieżce tabliczką o treści:
"W tym miejscu spoczywają zwłoki Polaków żywcem zakopanych w roku 1920 przez bolszewików w Dolinie Śmierci, przy skrzyżowaniu ulicy Warszawskiej z gościńcem do Białohrudy."
W1940 roku widziałem, jak milicjant prowadził ulicą Żeligowskiego, aresztowanego pana Jana Czajkę. Pomyślałem wtedy, że zapewne jakiś zwyrodnialec doniósł do NKWD o tym, że Jan Czajko mówił uczniom o zbrodni bolszewickiej w Dolinie Śmierci.
Na stronie 3 tego samego numeru w informacji "Na swoje stare miejsce..." niezgodnie z faktycznym wydarzeniem podano: "... pod lipki na Słobódce powrócił krzyż wyświęcony w 1935 roku przez ks. Stanisława Możejkę." Winno być: w narożniku ulic Rajskiej i Polnej, 8 września 1932 roku dziekan lidzki, ks. Hipolit Bojaruniec w obecności proboszcza nowo powstałej parafii pw. Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny na Słobódce, ks. Stanisława Możejki, w miejscu budowy przyszłego murowanego kościoła, poświęcił krzyż. Po poświęceniu krzyża, rozpoczęto intensywne prace przy wznoszeniu drewnianej świątyni, która wzmocniona i ocieplona stoi do dzisiaj.
Kiedy jestem już przy temacie kościoła na Słobódce, wspomnę o tym, że 8 grudnia 1932 roku, w święto patronalne kościoła i parafii poświęcono kościół Niepokalanego Poczęcia NMP na Słobódce, przy ul. Polnej. Na poboczach tej ulicy, od strony ul. Rajskiej posadzono lipowe drzewka oraz cztery lipki obok krzyża poświęconego 8 września 1932 r.
W trosce o prawdę historyczną uprzejmie proszę o dokonanie sprostowania.. Przesyłam moje najserdeczniejsze pozdrowienia, życzę dużo szczęścia, zdrowia i najlepszych efektów w twórczej pracy dla dobra społeczności lidzkiej oraz Lidzian w "diasporze", mieszkających w Polsce i poza jej granicami. Szczęść Boże!
Mieczysław Pujdak, ZgierzSzanowni Państwo,
Bardzo prosimy, ze względu na rangę problemu, o zamieszczenie na Waszych łamach poniższego oświadczenia:
Oświadczenie Archiwum Wschodniego
Jesienią 1991, dzięki uprzejmości wielu redakcji, opublikowaliśmy komunikat o konkursie na pamiętnik pn. "Kresy Wschodnie pod okupacjami 1939-1945". W anonsie posłużyliśmy się terminem "Kresy Wschodnie" jako powszechnie zrozumiałym dla Polaków pochodzących ze wschodnich województw II Rzeczypospolitej - potencjalnych uczestników konkursu. Jako dopełnienie - wobec zasadniczego tematu: okupacji sowieckiej i niemieckiej - użyliśmy terminu "okupacja litewska". W tym ostatnim przypadku chodziło nam o tzw. Kraj Wileński, czyli tę część przedwojennego państwa polskiego z Wilnem, która zajęta we wrześniu 1939 przez Sowietów została następnie na mocy porozumienia sowiecko-litewskiego z października 1939 przekazana Litwie i znajdowała się pod jej jurysdykcją do czasu utraty przez nią niepodległości w czerwcu 1940. Nie wnikając w istotę konfliktu polsko-litewskiego o Wileńszczyznę, można stwierdzić, że była to jednak w 1939 roku, w świetle prawa międzynarodowego, okupacja terytorium państwa polskiego i tak też postrzegał to ogół Polaków.
Z końcem października 1991 nastąpiła bardzo ostra reakcja władz litewskich, w tym także p. Prezydenta, Vytautasa Landsbergisa. Było dla nas dziwne, że najwyższe władze Litwy interesują się tak marginalną sprawą, Wychodząc z założenia, że upublicznianie tego problemu nie będzie dobrze służyć stosunkom litewsko-polskim, milczeliśmy. W kwietniu br., podczas pobytu w Wilnie naszych przedstawicieli z miarodajnych źródeł dowiedzieliśmy się, że sprawa ta wielokrotnie była wykorzystywana na Litwie do celów bieżącej polityki i jest nadal niejako tematem dyżurnym, a zarazem w szerszym kontekście elementem antypolskiej propagandy w litewskich środkach masowego przekazu. Uważamy takie postępowanie za poważne nadużycie. Może ono przynieść bardzo złe skutki dla społeczności polskiej na Litwie. Jednocześnie informujemy, że nie było naszą intencją sugerowanie zmian obecnych granic, a w szczególności przyłączenia Wileńszczyzny do Polski. Nie mieliśmy także zamiaru obrażać niczyich uczuć narodowych. Sądzimy, że dokumentowanie historii tamtych ziem jest potrzebne historykom po obu stronach i uważamy, że powinni to robić wspólnie.
Uzyskane materiały z konkursu są dostępne dla wszystkich zainteresowanych. Ze swej strony deklarujemy też chęć współpracy ze środowiskiem naukowym niepodległej Litwy.
Za Archiwum Wschodnie:
Zbigniew Gluza
Krzysztof Jasiewicz
Tomasz Strzembosz
Warszawa, dn. 24 kwietnia 1992 r.