|
Dzieje kolegium i kościoła Oo. Pijarów w Lidzie
Może kiedyś nikt nie powie byli w Lidzie Pijarowie
W 1778 roku zaczęto wznosić murowane Kolegium: 12 cel przeznaczonych na mieszkanie dla księży, na kuchnię, piekarnię, refektarz i salkę nad nim. Wcześniej już wzniesiono parterowy długi budynek szkolny obok Kolegium. Rozpoczęto też budowę murowanego kościoła.
Przy pierwszym zamieszkaniu w nowym Kolegium wydarzył się tragiczny wypadek. Stało się to w nocy 14 lutego 1782 roku. Na skutek nieszczelności w postawionym właśnie piecu kaflowym, ulegli śmiertelnemu zaczadzeniu tutejszy rektor Kazimierz Jabłoński i długoletni nauczyciel, brat zakonny, Samuel Hołowiński (w samą rocznicę urodzin). Obydwaj pochodzili z Wołynia (podobno byli krewnymi) i przebywali razem, przed przybyciem do Lidy, w Kolegium w Dąbrowicy i ostatnio w Lubieszowie na Polesiu. Pochowano ich również razem w jednym grobie.
Car Paweł I zwiedzając i inspekcjonując litewskie prowincje, jadąc z Grodna, przybył do Lidy 15 maja 1797 roku i nocował w Kolegium Pijarów wraz z synami Wielkimi Książętami Aleksandrem i Konstantym. Car widząc niedokończoną budowę murowanego kościoła, spytał rektora, ile potrzeba pieniędzy na ukończenie budowy. Rektor ks. Paweł Wyhowski po namyśle powiedział, że wystarczy 5 tysięcy rubli. Car wypisał taką kwotę na kartce papieru z poleceniem dla podskarbiego lidzkiego wypłaty tej kwoty Pijarom. Monarcha nie zaznaczył jednak jakich rubli, chociaż mowa była o rublach srebrem. Wkrótce wraz z synem opuścił Lidę (po paru latach został zamordowany przez swojego syna Aleksandra). Urzędnik carski - Rosjanin, który ze skarbu miał wypłacić poleconą kwotę, zorientował się, że na tym passusie do umowy może jeszcze zarobić i zaproponował rektorowi, że jeśli dostanie 100 rubli srebrem, wypłaci całą kwotę w rublach srebrem. Ponieważ rektor nie wyraził na to zgody, otrzymał tę kwotę w banknotach, co oczywiście nie starczyło na dokończenie budowy.
Następny rektor ks. Sebastian Dąbrowski (1800-1805) kontynuował budowę, podciągnął kościół pod gzymsy. Otrzymał znaczny zasiłek finansowy po śmierci ks. Antoniego Eysmonta, proboszcza lidzkiego, który zrzekł się probostwa i mieszkał do swojego zgonu u Pijarów. 13 czerwca 1801 roku zrobił zapis 1300 złotych polskich, pod warunkiem, "żeby w kościele pijarskim był pogrzebiony".
W toku prac nad ukończeniem kościoła przybył do Lidy car Aleksander I. Bawił więc po raz drugi w kolegium, w salce nad refektarzem, która była "obsypana" różami, a korytarze udekorowano różnymi kwiatami. Nie ma jednak żadnej wzmianki w kronice Pijarów, aby car tym razem złożył jakiś datek na budowę kościoła. Dopiero rektor ks. Józef Sosnkowski w 1820 roku dokończył budowy kościoła murowanego i poświęcił go pod wezwaniem św. Józefa Kalasantego.
W roku 1825 prawosławny wojskowy kapelan z pułku stacjonującego w Lidzie, odprawił samowolnie, bez zgody Pijarów, nabożeństwo prawosławne w tym kościele. Skończyło się to wielką awanturą i skandalem w całej diecezji i było powodem ostrego protestu biskupa u generał-gubernatora w Wilnie. Nie znamy finału tej sprawy, ale podobny przypadek w tym kościele już się nie zdarzył.
Przypomnijmy jeszcze raz wybitniejszych rektorów pijarskich w Lidzie:
1. Ks. Antoni Ostrowski (1756-1763) zbudował pierwsze budynki drewniane wraz z kościołem.
2. Ks. Aleksander Wolmar (1768-1792) zbudował dom (kolegium) murowany, połączony później z nowym kościołem. On to, jak wyżej wspomniano, zakupił dla Pijarów folwarczek Postawszczyzna za sumę 27 tysięcy złotych polskich. Portret jego umieszczono w korytarzu kolegium nad drzwiami celi, w której skonał, z napisem: Aleksander Wolmer Rector Collegium Lidensis et Benefactor. Obiit 12 Dbris 1802.
3. Ks. Paweł Wyhowski (1794-1797) zaplanował i rozpoczął budowę murowanego kościoła.
4. Ks. Sebastian Dąbrowski (1800-1805) kontynuował budowę kościoła i podciągnął go pod gzymsy.
5. Ks. Józef Sosnkowski (1820-1829) dokończył budowę kościoła i poświęcił go św. Józefowi Kalasantemu.
6. Ks. Józef Wojszwiłło (1835-1846) ostatni rektor pod zaborem rosyjskim. Bronił kolegium przed likwidacją w heroiczny sposób.
23 sierpnia 1842 roku wielki pożar miasta poczynił duże szkody również u Pijarów. W1843 roku władze carskie przekazały posiadłość Pijarów dla cerkwi prawosławnej. Wreszcie 11 stycznia 1846 roku Pijarzy z Lidy przenieśli się do Międzyrzecza wskutek zarządzonej przez władze carskie kasaty zakonu. Rozgoryczony tym faktem ksiądz Wojszwiłło dopisuje na pierwszej stronicy swoich wspomnień z Lidy następujące motto: "Może kiedyś nikt nie powie byli w Lidzie Pijarowie".
Były to prawie prorocze słowa. Władze carskie wyraźnie dążyły do tego, by zapomniano w Lidzie o Pijarach. Później do tego samego zmierzały władze sowieckie. Jednakże ks. Wojszwiłło nie mógł przewidzieć tego, co miało nastąpić w przyszłości. Do umieszczenia smutnego motta przyczynił się fakt zanikania w pamięci ludzi pobytu Pijarów w Werenowie. Otóż na początku 1840 bawił w Lidzie u ks. Wojszwiłły hrabia Wawrzyniec Puttkamer, mąż Maryli Wereszczakówny (przedmiotu wielkiej miłości Mickiewicza), właściciel majątku niedaleko Werenowa i światły obywatel. Ks. Wojszwiłło tak wspomina rozmowę z hrabią: "Gdym wspomniał o werenowskich Pijarach, ten zdziwił się niezmiernie tą wiadomością z zaręczeniem, że nigdy o nich nie słyszał i prosił o ich dzieje na piśmie. Tak to prędko" - kończy ks. Wojszwiłło - "grzebie się i ginie wszystko w przepaści zapomnienia".
Kościół Pijarów po odnowieniu w 1837 roku nazywany był przez mieszkańców miasta "ozdobą i lalką Lidy" i oczywiście był ich dumą. W czasie powstania styczniowego w 1863 roku,
przerobiono mury kościoła na cerkiew prawosławną, którą w 1919 roku znowu zamieniono na kościół.
Rewindykacja dawnego kolegium lidzkicgo nastąpiła w 1926 roku. Rektor tego kolegium, ks. Ferdynand Kozłowski otworzył stopniowo internat i szkołę elementarną (w 1927 roku). Szkoła podstawowa 6-klasowa liczyła 70 uczniów i była przeznaczona dla chłopców. W 1930 roku utworzono 4-klasowe Męskie Gimnazjum Kupieckie z liczbą 260 uczniów (30% uczniów stanowili Żydzi). Ukończył tę szkołę mój starszy brat, Józef. W 1934 roku szkołę tę przekształcono w Koedukacyjną 4-letnią Szkołę Handlową (z IV klasą specjalną o kierunku spółdzielczym) im. Stanisława Konarskicgo, o prawach państwowych. Po raz pierwszy w dziejach szkolnictwa prowadzonego przez Pijarów otwarto szkołę koedukacyjną, co było tak śmiałym, jak i udanym eksperymentem. Wykładowcami przedmiotów byli głównie absolwenci Wyższej Szkoły Handlowej w Warszawie. Również i księża Pijarzy nauczali niektórych przedmiotów (łącznie z religią). Oprócz przedmiotów ogólnych - wykładano specjalistyczne, jak nauka o handlu, stenografia, księgowość, maszynopisanie, korespondencja handlowa, nauka o reklamie, a w IV maturalnej klasie m. in. prawo, skarbowość, spółdzielczość. Młodzież męska przechodziła przeszkolenie w Hufcu Przysposobienia Wojskowego I i II stopnia, wyjeżdżała na obozy letnie i brała udział w defiladach wojskowych z okazji świąt narodowych: Konstytucji 3 Maja i w rocznicę odzyskania niepodległości, 11 listopada. Brała też udział w zawodach sportowych rozgrywanych z Gimnazjum i Liceum im. Hetmana Karola Chodkiewicza. Do tej właśnie Szkoły Handlowej uczęszczałem wraz z siostrą od roku 1934, gdzie w 1938 r. uzyskałem maturę. Dyrektorem szkoły przez cały okres był Henryk Żeligowski, bratanek gen. Lucjana Zeligowskiego. Po wojnie był dyrektorem departamentu w Ministerstwie Oświaty.
Każdego roku liczba uczniów wzrastała i przed wybuchem wojny wynosiła ok. 500 młodzieży męskiej i żeńskiej. W związku z powyższym zaszła konieczność wybudowania jeszcze jednego gmachu szkolnego - piętrowego, z salą gimnastyczną i widowiskową na parterze.
Żydzi w dalszym ciągu stanowili ok. 30% liczby uczniów. Uczyło się również w tej szkole kilkunastu Białorusinów i Rosjan. Na przykład do mojej klasy uczęszczała Rosjanka, córka popa z okolicznej miejscowości oraz kilku Białorusinów. Należy zauważyć, że współżycie między uczniami różnej narodowości i Wyznania układało się w duchu koleżeńskim i wzajemnej życzliwości. Niestety okres wojny był najlepszym sprawdzianem tego stosunku. Można mieć żal do byłych uczniów-Żydów, że nie wykazywali chęci pomocy swoim byłym kolegom Polakom, kiedy mieli naprawdę okazję, zwłaszcza w ciężkim dla Polaków okresie władzy stalinowskiej - poza jednym znanym przypadkiem, kiedy to była uczennica Żydówka pomogła swojej koleżance Polce, ale uczyniła to skrycie. Polacy natomiast w okresie okupacji niemieckiej, pomagali Żydom bardzo często z narażeniem życia. Po wojnie byli absolwenci Szkoły Handlowej - Żydzi zajęli wiele kierowniczych stanowisk w handlu, przemyśle i bankowości w Związku Radzieckim (oczywiście ci, którzy przeżyli wojnę).
Na nabożeństwa do kościoła św. Józefa Kalasantego uczęszczała młodzież ze szkół pijarskich, gimnazjum i liceum państwowego oraz państwowej Szkoły Rzemieślniczej. Podczas mszy świętej śpiewał chór uczniów Szkoły Handlowej (męski), mieszany chór gimnazjalny. Śpiewali też czasem solo absolwenci Gimnazjum lidzkiego Edward Jakutis - wybitny tenor oraz słynny bas, Stanisław Pieczora, który zaraz po wojnie został zaangażowany do opery londyńskiej - słynnej Covent Garden i tam występował przez kilkanaście lat. Trzecim wybitnym śpiewakiem był baryton Czarnous, występując solo na chórze z Modlitwą z Lidy, utworem nieznanego autora i kompozytora. Utwór ten po wojnie został przekazany Chórowi Męskiemu Starówka, do śpiewu w Kościele Garnizonowym w Warszawie, pod wezwaniem NMP Królowej Polski.
Warto też przypomnieć, że na kilka lat przed wojną, grono absolwentów Szkoły Handlowej założyło pierwszą na kresach północno-wschodnich Spółdzielnię Handlową Surowców Wtórnych, która prosperowała znakomicie, przynosząc korzyści spółdzielcom i mieszkańcom Lidy.
Wracam do losów rektorów i kończącej się historii Kolegium lidzkiego. Następcą rektora, ks. Ferdynanda Kozłowskiego, był ks. Alojzy Napieracz, będący jednocześnie wykładowcą języka niemieckiego w Szkole Handlowej. On to zorganizował bezpłatną stołówkę w kolegium dla niezamożnej młodzieży, którą zwolnił też z zapłaty za naukę w Szkole Handlowej. Czesne wynosiło 30 zł miesięcznie. Po wojnie ks. Alojzy Napieracz był przez kilkanaście lat probszczem katedry w Oliwie. W1937 roku na rektora kolegium został powołany ks. Klemens Czabanowski, którego losy były tragiczne. W latach 1939-1945 wraz z ks. Józefem Pujdakiem i ks. Kalasantym Rojkiem heroicznie bronili kolegium i kościoła w trudnych latach wojennych. W 1942 roku ks. Czabanowski został aresztowany przez Niemców, ale po kilku miesiącach zwolniono go z więzienia. W kwietniu 1942 roku Niemcy zabrali dzwony z kościoła pijarskiego i farnego, celem przetopienia ich na armaty. Po wojnie Kolegium O. O. Pijarów zostało zlikwidowane, a w kościele urządzono planetarium. Ks. Czabanowski został skazany przez władze stalinowskie na długoletni pobyt w łagrach na Syberii, natomiast ks. Rojek i ks. Pujdak przeszli wraz z pijarem ks. Jerzym Pietraszem do pracy duszpasterskiej w kościele farnym. Ks. rektor wrócił do Lidy z łagrów na początku lat siedemdziesiątych i pełnił funkcję proboszcza w kościele farnym. W dzień Wszystkich Świętych 1972 roku, prowadząc procesję na starym cmentarzu, zasłabł i zmarł nagle na serce. Wkrótce ks. Stanisław Rójek został sam w kościele farnym, ponieważ ks. Pietrasz objął parafię wiejską w okolicach Grodna, a ks. Pujdak udał się na placówkę pijarską w USA, w Buffalo.
Dla księdza Rójka nadeszły trudne czasy. Prowadzono w stosunku do niego nieustanną kampanię terroru. "Nieznani Sprawcy" grozili mu śmiercią, uduszeniem. Wybijano w nocy szyby w mieszkaniu i w kościele. Wszystko to po to, by go zastraszyć i zmusić do opuszczenia Lidy. W jego sprawie interweniował w Polsce u prymasa ks. Kardynała Wyszyńskiego były uczeń Szkoły Handlowej w Lidzie, ks. Józef Naruszewicz. Kardynał Wyszyński złożył w tej sprawie protest w ambasadzie radzieckiej w Warszawie, która przez dłuższy czas uchylała się od zajęcia się tym problemem. Być może jednak władze radzieckie podjęły jakieś kroki, bo szykany wobec księdza Rójka ustały, a z chwilą zarządzenia "pierestrojki" nastały dla niego i dla wiernych w Lidzie lepsze czasy. Ostatni Pijar w Lidzie dalej trwa dzielnie na swym posterunku, mimo przekroczenia 80 lat. Sprawiedliwości dziejowej musi stać się zadość. Należy ufać, że Ojcowie Pijarzy powrócą do swojego Kolegium i odzyskają kościół. A proroctwo ks. Wojszwiłły z 1846 roku, że "może wkrótce nikt nie powie: byli w Lidzie Pijarowie", nie sprawdzi się, na szczęście!
Na zakończenie należy wspomnieć o podobnych kolejach losu Kolegium Pijarów w Szczuczynie. Starsze o ponad 50 lat od lidzkiego, bo założone pod koniec XVII wieku, przeżyło te same kasaty i likwidacje. Istniało tak samo w okresie międzywojennym i zostało w końcu przez władze stalinowskie zlikwidowane, a przecież Szczuczyn stanowił z Lida od czasów Unii Lubelskiej 1569 do 1929 roku jeden powiat lidzki. Dlatego historia tego kolegium i jego rewindykacja powinny być również drogie mieszkańcom Ziemi Iidzkiej.
Władysław Naruszewicz
Źródła do powyższego opracowania:
1) Wspomnienia Domku Pijarów Lidzkich, ks. Józef Wojszwiłło (ostatni rektor pod zaborem rosyjskim 1835-1846), rękopis w archiwum Pijarów w Krakowie.
2) Pijarzy w kulturze dawnej Polski, praca zbiorowa, Kraków 1982.
3) Zarys dziejów Pijarów w Lidzie, 2 strony maszynopisu z Archiwum Pijarów w Krakowie.
4) Wspomnienia i własna wiedza autora opracowania.
Władysław Naruszewicz